Sześćset, czyli granica

No i zdarzyło się. Po dokładnie trzynastu latach pisania do CW (mój pierwszy felieton1 ukazał się w numerze z datą 13 lutego 1995 roku, dzisiejszy piszę 9 lutego) udało mi się dobić do sześciuset. Jak mówią posłowie w sejmie, duża cyfra.

No i zdarzyło się. Po dokładnie trzynastu latach pisania do CW (mój pierwszy felieton<sup>1</sup> ukazał się w numerze z datą 13 lutego 1995 roku, dzisiejszy piszę 9 lutego) udało mi się dobić do sześciuset. Jak mówią posłowie w sejmie, duża cyfra.

Ba, bardzo duża. Co gorzej, okazało się, że Redaktor Naczelny (niestety, już inny niż ten, z którym zaczynałem, ale równie miły, pozdrawiam serdecznie obu panów) zupełnie mi nie uwierzył, kiedy mu opowiedziałem o zbliżającym się okrągłym numerze. Nie wierzył, że mam ponumerowane wszystkie felietony. Rzeczywiście, sam tym jestem nieco zaskoczony.

Ale jeśli dobrze się zastanowić, to numerowanie cotygodniowych kawałków nie jest żadnym specjalnym osiągnięciem komputerowym. Początkowo dla własnej wygody każdemu plikowi z tekstem dawałem na początku numer, aby łatwo było je posortować w katalogu, w którym trzymałem swoje produkcje. Z czasem tak się do tego przyzwyczaiłem, że także tematy nowych felietonów umieszczałem pod kolejnymi numerami. Okazało się to bardzo wygodne, bo wiedziałem, kiedy ukazał się setny<sup>2</sup>, a nawet pięćsetny<sup>3</sup> felieton. Zresztą z równym zadziwieniem mógłbym zapytać, skąd Pan Redaktor wie, że numer CW, w którym ukaże się ten tekst, ma mieć oznaczenie 12-13/805?! Wyjaśniam Czytelnikom: każde wydanie CW jest ponumerowane kolejną liczbą w danym roku oraz numerem liczonym, jak się domyślam, od początku ukazywania się pisma w Polsce, tj. od 1 października roku 1990. Niestety, internetowe archiwum kolekcjonujące różne dziwne strony, ma4) polskie CW tylko od roku 2000. Szkoda. Dobrze, że chociaż w moich felietonach w portalu IDG mogę znaleźć się od początku. Aczkolwiek mam podejrzenia, że jeden lub dwa felietony gdzieś zniknęły, chociaż na pewno je napisałem, zaś CW jednak je wydrukowało. Widać to po lukach w datach kolejnych numerów (nie w czasie wakacji). Odszukanie takich luk pozostawiam Państwu jako małą zagadkę. Dla najbardziej uważnych przewiduję nagrody - w postaci zbioru felietonów. Z dedykacją i autografem.

Porównując liczbę 600 z wyliczonym powyżej numerem 805, dochodzę do wniosku, że moje felietony ukazały się dotąd w 74, 4 proc. wydań CW. Gdzieś w połowie bieżącego roku osiągnę 75 proc., zaś 80 już w roku 2012. Jak wiadomo z matematyki prawie elementarnej, granica ciągu (n+i)/(N+i) dla i dążącego do nieskończoności osiąga jeden niezależnie od wartości n oraz N. Oznacza to, że ja oraz wszyscy inni felietoniści CW, o ile dalej będziemy pisali co tydzień, nigdy niestety nie będziemy mogli powiedzieć, iż nasze teksty "zawsze" ukazywały się w CW. Kto wytrzymałby pisanie w nieskończoność?! Dlatego perspektywa raju jest dla mnie przerażająca: zawsze musieć robić to samo. Akurat w przypadku felietonów oznaczałoby to konieczność wstawania rano co sobotę (o ile oczywiście w raju istnieje pojęcie dnia i godziny) oraz siadanie do komputera (jakiego?) i pisanie tych trzech tysięcy znaków. Mam nadzieję, że nikt nie skaże mnie na takie tortury...

Czytelnikom, którzy czytają, co piszę, dziękuję za zainteresowanie. A tych, którzy nie czytają, jeśli przypadkiem zajrzą do tego tekstu, bardzo proszę, aby spróbowali dać mi szansę. Wszystkich jubileuszowo pozdrawiam!

<sup>1</sup>https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=27930

<sup>2</sup>https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=22530

<sup>3</sup>https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=50597

<sup>4</sup> http://web.archive.org/web/

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200