Atmosfera dla innowacyjności

Rozmowa z Borysem Stokalskim, wiceprezesem zarządu Infovide-Matrix.

Rozmowa z Borysem Stokalskim, wiceprezesem zarządu Infovide-Matrix.

Wyniki badań na temat innowacyjności, przeprowadzone przez Infovide-Matrix wraz z Cutter Consortium, pokazują, że dzisiaj innowacyjność jest już coraz mniej kojarzona z działaniami w zakresie badań i rozwoju. Zdecydowana większość firm utożsamia ją z działaniami w zakresie poszukiwania nowych sposobów zaistnienia na rynku, nowych form organizacji pracy itp. Czy to znaczy, że erę badań i rozwoju jako czynników przewagi konkurencyjnej mamy już za sobą?

Atmosfera dla innowacyjności

Borys Stokalski

Rzeczywiście, w naszych badaniach przeważały inne formy innowacyjności niż badania i rozwój. Nie znaczy to jednak, że sfera B+R traci na znaczeniu w obszarze innowacyjności. Około 30% firm wciąż szuka nowych produktów, nowych rozwiązań technologicznych. Przynajmniej tak jest na świecie, trzeba by zbadać, jak to wygląda w Polsce.

Znaczenie innych niż R+D form innowacyjności rośnie dlatego, że żyjemy w gospodarce usług. Usługi bardzo łatwo jest powielać. Firma, która chce zachować mocną pozycję na rynku, musi oferować coś, czego nie oferują inni. Musi pokazać, że jest inna, że różni się od konkurencji - za tym idą zmiany organizacyjne, poszukiwanie nowych form działań marketingowych itd.

Wydaje się, że w Stanach Zjednoczonych dominuje dzisiaj takie właśnie podejście do innowacyjności. Dla Amerykanów jest to przede wszystkim szukanie nowych pomysłów, nowych sposobów i rozwiązań na zdobycie lub zachowanie pozycji na rynku, na zaistnienie ze swoją ofertą wśród klientów, na dotarcie z produktem do odbiorców. U nas wciąż jeszcze innowacyjność to nowy produkt, nowa technologia, nowy wynalazek...

To nie są podejścia sprzeczne czy wykluczające się. Jeszcze kilka lat temu innowacyjność była wyróżnikiem niewielu firm. Każda z nich zawsze musiała generować zysk, ale nie musiała być w tym celu innowacyjna. A dzisiaj innowacyjność jako szukanie nowych obszarów działania, pokazywanie klientowi nowych wartości czy możliwości staje się elementem gry rynkowej, a także wymogiem biznesowym.

Przeprowadzone przez Państwa badania dotyczyły też częściowo instytucji sektora publicznego. Jak wygląda podejście do innowacyjności w tym sektorze? Czy można w ogóle mówić o innowacyjności w odniesieniu do instytucji publicznych, które z zasady mają przede wszystkim działać w obszarze wyznaczonym przez regulacje prawne?

W sektorze publicznym nasze badania obejmowały przede wszystkim placówki edukacyjne i służby mundurowe. Ich przedstawiciele akcentowali znaczenie innowacyjności w obszarze zarządzania, a nie nowych produktów czy usług.

Dzisiaj w sektorze publicznym na całym świecie jest wiele problemów związanych z efektywnością działania. Czy weźmiemy pod uwagę służbę zdrowia, czy policję, to nie ma chyba takiego kraju na świecie, gdzie by się nie mówiło o konieczności szukania nowych form działania i zarządzania. Wynika to m.in. z braku dostatecznej ilości środków w stosunku do zadań. Z drugiej strony, jest coraz większa presja obywateli, przedsiębiorców na podnoszenie jakości usług świadczonych przez sektor publiczny. W odniesieniu do klientów administracji publicznej nie mówi się już o petentach, lecz obywatelach jako usługobiorcach. Coraz bardziej odchodzi się od modelu urzędu na rzecz idei elektronicznego rządu.

W jaki sposób sektor publiczny wdraża zmiany na rzecz nowej jakości swoich usług?

Różnie w różnych krajach.

A jak, Pana zdaniem, sytuacja wygląda w naszym kraju?

W dużej mierze zmiany wprowadzane są oddolnie. Decydenci mają już zrozumienie dla potencjału tkwiącego w nowych technologiach, ale nie znajduje to odzwierciedlenia w systematycznie realizowanym, przemyślanym programie modernizacji administracji publicznej i innych instytucji sektora publicznego. Modne jest u nas hasło taniego państwa, ale nikt, jak dotąd, nie przedstawił i nie wprowadził mierzalnych parametrów tej taniości.

W innych krajach Unii Europejskiej jest już świadomość, że jeżeli mamy mieć efektywną i innowacyjną gospodarkę, to wymaga ona infrastruktury administracyjnej, która sprzyja innowacyjności, wspiera innowacyjne postawy. Ta świadomość znajduje odzwierciedlenie w sferze kształtowania polityki, ucieleśnia się w zmianach dokonywanych w tkance instytucjonalnej państw.

U nas innowacyjność pozostaje wciąż na poziomie hasła, którego nie udaje się nam urzeczywistnić w codziennej praktyce administracyjnej. Nie wystarczy wprowadzić nowe techniki i narzędzia do urzędów. Wykorzystanie rozwiązań z dziedziny IT musi się spotykać ze zmianami instytucjonalnymi. Jedno okienko pozostaje wciąż w sferze idei, której nie udaje się zrealizować. Zapytajmy jednak: Czy istnieje rzeczywiście, na ile jest silna, presja ze strony obywateli i przedsiębiorców, która by skłaniała polityków do działania? A to są działania złożone, trudne, więc jest rzeczą zrozumiałą, że ministerstwa same z siebie raczej się nie kwapią do ich podejmowania. Brakuje też nam szerokiego, interdyscyplinarnego podejścia, dominuje podejście sektorowe, resortowe. E-PUAP nie będzie działał, jeśli instytucje nie będą chciały z sobą współpracować.

Jak ważną rolę w podejściu do innowacyjności odgrywa generalnie presja ze strony klientów, użytkowników?Pytanie o to, co stanowi presję na innowacyjność, jest ważnym pytaniem, ale tym zagadnieniem się nie zajmowaliśmy. Dla naszych badań przyjęliśmy następujące założenia: jest duża konkurencja; wiele sektorów zmierza w stronę usług. To stanowi kontekst innowacyjności.

W produkcji materialnej trudno już pokonywać kolejne bariery efektywności czy popytu, ale gdy na przykład potraktuje się samochód jako usługę, to można jeszcze wiele rzeczy wymyślić i zaoferować klientom - od wynajmu samochodów, przez obsługę finansową ich nabycia i użytkowania, po udostępnianie tego samego, ulubionego modelu auta (w tym samym kolorze i z tym samym wyposażeniem) osobom podróżującym po świecie, bez względu na miejsce ich aktualnego pobytu. Tu już może być wartość dodana, to już może być sprzedawane jako nowe usługi. To już ludzie mogą chcieć kupować. Dzięki temu firmy motoryzacyjne mogą nadal działać. Inaczej trudno byłoby sprostać oczekiwaniom rentownego wzrostu formułowanym przez akcjonariuszy ze względu na bariery popytu. Bo liczba samochodów, jakie może chcieć posiadać na własność przeciętny konsument, czy częstość zmiany ich modeli jest ograniczona, zarówno z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej, jak i (zapewne z nielicznymi wyjątkami) z punktu widzenia aspiracji.

Prawdziwe pieniądze są dzisiaj w sferze usług spersonalizowanych, tam dostaje się największą premię. Nowe usługi związane są z nowymi potrzebami - prestiżu, ambicji, szacunku.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200