Jarmark próżności

Operatorzy kablowi znaleźli się między młotem a kowadłem. Z jednej strony atakują ich klasyczni operatorzy telekomunikacyjni, z drugiej nowi gracze nastawieni na IPTV, WebTV oraz platformy satelitarne. Mają jednak szansę wyjść z opresji obronną ręką.

Operatorzy kablowi znaleźli się między młotem a kowadłem. Z jednej strony atakują ich klasyczni operatorzy telekomunikacyjni, z drugiej nowi gracze nastawieni na IPTV, WebTV oraz platformy satelitarne. Mają jednak szansę wyjść z opresji obronną ręką.

W lobby Hotelu Mercure-Kasprowy w Zakopanem napadają na mnie po kolei Batman, Spiderman, dwie długonogie hostessy kanału erotycznego Play, wreszcie cztery półnagie, hoże dziewoje promujące na własnych piersiach ofertę programową Zone Media (Liberty Group). Jakby było mi mało wrażeń, to mogłem sprawdzić się w roli boksera na wystawie kolejnego kanału sportowego pukającego (albo jak kto woli walącego na oślep) do naszych drzwi - abonentów telewizji kablowych - lub zasmakować w japońskiej mandze, która wkrótce zacznie nas szokować w kanale Animax. Na ochłodę pozostawało jeno napić się wódki fundowanej za publiczne pieniądze przez TVP Historia. Myślą Państwo, że przejaskrawiam, albo to się nadaje do Bywalca? Absolutnie nie, tak co roku walczą o klienta nadawcy kanałów tematycznych na wystawie i konferencji Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej.

Nie ukrywam, dla mnie są to desperackie formy promocji, przypominające atmosferą targi teleinformatyczne z połowy lat 90. Tyle że rodzime firmy IT wyrwały się z siermiężności i coraz bardziej upodabniają się do zachodnich koncernów, natomiast drobni przedsiębiorcy kablowi, u których liczba abonentów nie przekracza 20 tys., wciąż dominują na polskim rynku i nie zmieniają swoich upodobań do jarmarcznej zabawy i blichtru. I to właśnie wykorzystują dostawcy treści, coraz bardziej zaniepokojeni rosnącą konkurencją i rozwojem Internetu. Wystarczy wiedzieć, że przy transmisji analogowej można nadawać tylko 60 kanałów telewizyjnych, zaś kanałów tematycznych jest już na polskim rynku aż 170 i ich liczba wciąż rośnie.

Na dodatek liczba abonentów operatorów kablowych stoi w miejscu i nie przekracza 4,5 mln. Dlaczego? Operatorzy nie budują nowych sieci, w konsekwencji nowych użytkowników pozyskują cyfrowe platformy satelitarne - szacuje się, że jest ich ponad 2,5 mln. Toteż aby mogli zwiększyć swoją ofertę programową, muszą postawić na cyfryzację transmisji. Jednakże stacja czołowa, która pozwala na transmisję cyfrową, kosztuje ok. 1 mln USD. To wymaga wspólnej inwestycji małych operatorów kablowych lub poszukiwania innych rozwiązań, np. kupna usługi cyfryzacji transmisji u większych graczy.

Mimo to łączna liczba abonentów kablówek i platform cyfrowych jest mniejsza od prawie 10 mln klientów telefonii stacjonarnej samej Telekomunikacji Polskiej, nie mówiąc już o trzydziestu kilku milionach aktywnych kart SIM operatorów komórkowych. Oczywiście, wielu klientów jest i abonentem telewizji kablowej, i ma telefon stacjonarny TP, korzysta też z jednej z platform cyfrowych. Zbyt mało osób decyduje się na tzw. potrójną usługę: telewizję, telefon i Internet świadczoną przez swojego operatora kablowego. Ale również tradycyjni operatorzy telekomunikacyjnie nie przekonali swoich klientów do triple play.

Być może my, klienci, wolimy sami wybrać najlepszego dostawcę usług. Również wynika to z obojętnej postawy internautów wobec tradycyjnej telewizji. Wśród nas są tacy, którzy nie mają w ogóle telewizora - rolę centrum domowej rozrywki pełni dla nich komputer podłączony na stałe do szerokopasmowego Internetu. "Jeśli zostaną oni zmuszeni do kupna odbiornika, to przeniosą na telewizję swoje nawyki z Internetu. Będą aktywnie szukać ciekawych programów, nie mogąc się doczekać, kiedy zobaczą je w Internecie" - uważa Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Tutaj pojawia się szansa dla nadawców treści wspomnianych kanałów tematycznych. Niestety, nie potrafią i na razie nie chcą powalczyć o internautę. Nawet IPTV - choć dla zwykłego Kowalskiego niczym nie różni się od osiedlowej kablówki - staje się w oczach właścicieli takich stacji jak HBO czy Discovery nowym polem eksploatacji w rozumieniu prawa autorskiego. "Konserwatyzm nadawców treści sprawia, że są oni głównym hamulcowym tworzonego społeczeństwa informacyjnego. Przykładowo producenci filmów nie podejmują dyskusji, jeżeli gdzieś pojawią się literki IP, których nie rozumieją" - twierdzi Wojciech Apel, prezes Śląskich Sieci Światłowodowych. Jego zdaniem można nadawać kanał filmowy w telewizji kablowej analogowej, można w telewizji kablowej cyfrowej DVB-C (wtedy już dwa razy drożej), ale już nie można, jeżeli stosuje się DSL czy IPTV.

W konsekwencji przedstawiciele kanałów tematycznych nie zgadzają się na sprzedaż swoich programów ani z PVR (nagrywarka), ani na dzień, czy też godziny. Taki Eurosport musi być w "pakiecie podstawowym", mimo iż technologia telewizyjna po DSL czy IPTV czegoś takiego nie zna, ponieważ pojęcie to pochodzi z analogowej telewizji kablowej.

Jeśli tak, to impuls do zmian musi iść od strony samych operatorów kablowych, którzy powinni zrozumieć, że lada moment będą mieli identyczne problemy z pozyskiwaniem treści jak nowi gracze. Niech ich nie hipnotyzują nagie piersi hostess. Niech wreszcie porzucą błyskotki i zaczną negocjować z dostawcami treści modus vivendi na cyfrowe lata. Inaczej jedni i drudzy stracą swoich klientów. Zyska Internet.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200