Bańka 2.0?

Coraz częściej pada pytanie, czy aby właśnie po raz kolejny rynek nie wpada w pułapkę internetowej bańki - tym razem społecznościowej bańki 2.0.

Coraz częściej pada pytanie, czy aby właśnie po raz kolejny rynek nie wpada w pułapkę internetowej bańki - tym razem społecznościowej bańki 2.0.

Pod koniec ubiegłego tygodnia zakończyła się w San Francisco czwarta edycja konferencji Web 2.0 Summit. Cena uczestnictwa zamykała się okrągłą sumą 4 tys. USD, wysoką nawet jak na amerykańskie warunki, a mimo to już wiele dni przed rozpoczęciem konferencji na jej stronie internetowej zawisła informacja: "mamy komplet, więcej zgłoszeń nie przyjmujemy". Wydawałoby się, że taka frekwencja to po prostu sygnał dużego zainteresowania samym tematem Web 2.0, ale zdaniem autorów niedawnego artykułu otwierającego Wall Street Journal, masowe uczestnictwo w rozmaitych konferencjach dotyczących rozwoju rynku internetowego jest w Dolinie Krzemowej jednym z sygnałów - obok płacenia za czynsz akcjami - rozrzutności nowo powstałych firm. Inne przejawy to nadawanie spółkom coraz bardziej głupawych nazw i zalew biznesplanów stworzonych przez ludzi bez żadnego doświadczenia, ale przekonanych, że im również należy się udział w przyszłych giełdowych fortunach. Czy rynek rzeczywiście się przegrzewa?

Wycena marzeń

Bańka 2.0?

Mary Meekerz banku Morgan Stanley: Poziom akcji spółek Web 2.0 rośnie, ale perspektywy wydają się obiecujące.

Jednym ze stałych punktów Web 2.0 Summit jest prezentacja Mary Meeker z banku Morgan Stanley, przedstawiającej stan rozwoju rynku internetowego. Już pierwsze hasło prezentacji pokazanej na tegorocznej konferencji brzmiało: "Poziom akcji spółek technologicznych silnie odzwierciedla obecne oczekiwania co do przyszłości". Jednak chwilę później Mary Meeker odczytywała z ekranu: "Zapotrzebowanie klientów na produkty i usługi internetowe jest znaczne, innowacje w obszarze bezprzewodowym są coraz szybsze, zapotrzebowanie na pamięć komputerową gwałtownie rośnie, podobnie jak liczba i wielkość centrów danych, rynki rozwijające się rosną coraz szybciej, przedsiębiorstwa ponownie coraz śmielej wydają na informatykę i tylko recesja wydaje się poważnym wyzwaniem". Innymi słowy, ceny akcji rosną, ale z drugiej strony perspektywy wydają się obiecujące.

Porównując indeks spółek technologicznych S&P 500 Technology Index z ogólnym indeksem S&P 500 Index można zauważyć, że ten pierwszy oderwał się od drugiego wiosną br. i od tej pory radzi sobie lepiej, choć w podobny sposób odzwierciedla zawirowania gospodarcze. Jest to sytuacja o tyle nowa, że aż przez sześć lat w ciągu ostatnich siedmiu spółki technologiczne notowane były relatywnie niżej niż zajmujące się innym rodzajem działalności. Do tego zasadniczo wyniki firm technologicznych znajdują potwierdzenie w ich przychodach i zyskach.

Mobilna arkadia

Sporo uwagi poświęcono rynkowi usług mobilnych (na konferencji królował Apple iPhone), który cały czas nie został jeszcze zagospodarowany adekwatnie do swojego potencjału, choć zgodnie z badaniami 91% posiadaczy telefonów komórkowych trzyma je w zasięgu jednego metra dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Podczas Web 2.0 Summit znowu dyskutowano o idei "stałej obecności online" i koncepcji niewidocznego połączenia wszelkiego rodzaju zawartości oraz metod komunikacji online, włączając w to telewizję, książki i nagrania w postaci elektronicznej. Teoretycznie koncepcje te rozpracowywane są od lat, ale jak do tej pory nikomu nie udało się ich w przekonujący sposób wdrożyć.

Web 2.0 bierze wszystko

Publiczność w San Francisco najbardziej czekała na informacje o perspektywach dla spółek 2.0, nie wiedzieć czemu często zaliczanych do branży technologicznej. Zgodnie z informacjami przedstawianymi przez Mary Meeker na podstawie danych Cisco, po raz pierwszy w 2008 r. ruch generowany w Internecie przez indywidualnych użytkowników przewyższy ruch uzyskany z adresów IP należących do przedsiębiorstw. Do roku 2011 liczba określająca natężenie ruchu w Internecie będzie prawie podwajać się co dwa lata, przy czym ruch "konsumencki" będzie rósł w tempie 58% rocznie, a "biznesowy" - 21%.

Przez prawie wszystkie poprzednie lata to przedsiębiorstwa były bardziej znaczącym odbiorcą informatyki. Od kilku lat proporcja ta ulega odwróceniu, a poziom zapotrzebowania na nowe produkty i usługi informatyczne - które notabene rozwijane są tak szybko, że przedsiębiorstwa nie nadążają ich wdrażać - zaczyna być wyznaczany przez rynek konsumencki. Dla spółek 2.0 to dobra wiadomość, choć trudno powiedzieć, czy goście będą zostawiać za sobą pieniądze, czy jedynie patrzeć na witryny.

Niewątpliwie znaczenie Web 2.0 rośnie. Zgodnie z rankingami Alexa Global, w pierwszej dziesiątce najczęściej odwiedzanych stron znalazło się aż sześć serwisów 2.0: youtube, myspace, facebook, orkut, wikipedia, hi5. Z pierwszej dziesiątki zniknęły marki eBay, Amazon, Microsoft, AOL. Więcej niż co dziesiąta minuta spędzana w Internecie przez wszystkich amerykańskich internautów spędzana jest na serwisie MySpace.

Stracone miliardy

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wielcy potentaci kupujący owe obiecujące cudeńka przepłacają. Zarząd eBaya przyznał, że za przejęcie Skype'a w 2005 r. zapłacił co najmniej o miliard dolarów za dużo. Pesymiści patrzący z niepokojem na coraz większe inwestycje 2.0 podają przykład Facebooka, serwisu społecznościowego o korzeniach akademickich, założonego zaledwie w lutym 2004 r., a wyceniającego się ostatnio na minimum 10 mld USD. Od września 2006 r. w ciągu dwunastu miesięcy Facebook wskoczył na siódme miejsce na liście najczęściej odwiedzanych stron internetowych i był najpopularniejszym serwisem umożliwiającym zamieszczanie zdjęć, wyprzedzając jeszcze niedawno niesłychanie popularny Flickr.

Facebook był niewątpliwie najgorętszym tematem Web 2.0 Summit. Entuzjaści twierdzą, że Facebook zmiecie Google i MySpace, a innowacyjność jego platformy porównywalna jest z koncepcją graficznego interfejsu użytkownika. Sceptycy, wśród nich jest Steve Ballmer, choć sam Microsoft chciałby zainwestować kilkaset milionów dolarów w rozwój serwisu, są zdania, że Facebook jest przejściową modą, która minie wraz z nadejściem jakiegoś nowego serwisu społecznościowego, a każda wycena powyżej 2-4 mld USD jest absurdem.

My się bańkinie boimy

Większość komentatorów zgadza się, że w Polsce zasadniczo nie ma co pękać, bo poziom inwestycji w polskim Internecie jest absolutnie nieporównywalny z USA. Serwis Internet Standard opublikował na ten temat sondę przeprowadzoną wśród zarządzających największymi polskimi serwisami. Można ją znaleźć pod adresem: www.internetstandard.pl/news/127018.html

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200