Informatyzacja do lamusa

Kampania wyborcza przysłoniła ciekawą dyskusję na temat przyszłości działu informatyzacja.Czy i jak łączyć działy informatyzacja i łączność?

Kampania wyborcza przysłoniła ciekawą dyskusję na temat przyszłości działu informatyzacja.Czy i jak łączyć działy informatyzacja i łączność?

Po pięciu latach funkcjonowania ministra ds. informatyzacji warto pokusić się o nową wizję umiejscowienia tej problematyki w strukturach rządu. Asumpt do rozważań dała Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, która zaproponowała, aby działy - informatyzacja i łączność - zostały ustawowo połączone poprzez nowelizację ustawy o działach administracji rządowej. To poważny postulat. Tym niemniej, kiedy zastanawiam się nad tym, nasuwa mi się parafraza powiedzenia prezydenta Lecha Wałęsy: "jestem za, a nawet przeciw".

Jestem "za"

W zapisach działu informatyzacja leży "grzech pierworodny" wynikający z tego, jak tworzył się Art. 12a Ustawy o działach. Warto przypomnieć, że trzon tych zapisów stanowi zlepek pomysłów, jakie powstały w 2001 r. w ówczesnym Ministerstwie Infrastruktury, które pragnęło rozszerzenia działu łączność o rozwój społeczeństwa informacyjnego i MSWiA, które chciało wpisania roli koordynatora procesu informatyzacji administracji.

Rządzące wtedy SLD, a zasadniczo jego guru informatyzacji Wojciech Szewko, problem rozwiązało w najprostszy, acz wygodny dla siebie sposób - propozycje bezmyślnie scalono i powierzono do realizacji temu trzeciemu, tj. KBN. Miało to na tyle daleko idące konsekwencje, że ośmielam się mówić o grzechu pierworodnym. Bo po pięciu latach obowiązywania widać, że pomysł ten sprawdza się tak sobie. Nigdy bowiem tak pomyślany dział nie funkcjonował jako rozwiązanie spójne i kompletne.

W czasach Ministerstwa Nauki i Informatyzacji skupiano się na działaniach w obszarze społeczeństwa informacyjnego, ale gorzej było w obszarze koordynacji informatyzacji, gdzie wciąż karty rozdawało MSWiA. Po przeniesieniu działu do MSWiA sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Wiodący w MNiI Departament Społeczeństwa Informacyjnego został zniesiony, ruszyły zaś z kopyta projekty informatyzacji administracji.

Propozycję PIIT należy odczytać też jako refleksję nad tym, co zmieniło się przez te pięć lat. A zmieniło się dużo, bo technologie komunikacji elektronicznej i społeczeństwa informacyjnego zlały się w jeden wspólny obszar technologiczny, organizacyjny i prawny teleinformatyki. Prawdą też jest, że ustanowienie jednego ośrodka kierowniczego dla obszaru szeroko pojętego rozwoju społeczeństwa informacyjnego byłoby konsekwencją synergicznego rozwoju teleinformatyki. Tak jest też w większości krajów UE. Krok proponowany przez PIIT byłby zatem pewnym powrotem do pomysłu, jaki powstał w Ministerstwie Infrastruktury w 2001 r. I to jest powodem, dla którego muszę być "przeciw".

Jestem "przeciw"

Po pierwsze, takie "przeklejanie działu" dokładnie w takiej postaci jak wymyślił sobie Wojciech Szewko nie rozwiąże żadnego z problemów z obszaru rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Czy reorganizacja działu spowoduje, że w końcu projekt informatyczny w polskiej administracji będzie pojmowany jako kompleksowa zmiana w organizacji, a nie jako przedsięwzięcie czysto informatyczne? Gdy się czyta opisy projektów w Planie Informatyzacji Państwa, to ma się wrażenie, że ginie gdzieś niezbędna reorganizacja instytucji, a tym bardziej adaptacje prawa. Dodać należy do tego brak współdziałania jednostek.

Czy dzięki temu wszystkie projekty zaczną być realizowane według uznanych standardów metodycznych, a nie w formie entuzjastyczno-drgawkowej, przeplatanych faz nagradzania i wyrzucania uczestników? Nie chodzi mi broń Boże o stworzenie polskiego PRINCE2, a jedynie o wprowadzenie elementarnego porządku. Aczkolwiek wypada przypomnieć, że ta świetna metodyka powstała jako standard rządowy.

Czy naprawi to patologię zamówień publicznych w IT, gdzie w administracji wytworzyła mentalność twierdzy oblężonej przez pieniaczy? Boję się, że będzie to bardzo trudne, zwłaszcza że takie a nie inne prawo zamówień publicznych stworzyliśmy sami. Unia Europejska nie narzucała aż takich pomysłowych rozwiązań. Czy dzięki temu partnerstwo publiczno-prywatne przestanie być postrzegane jako synonim układu? Doświadczenia innych krajów UE pokazują, jak dobrze taki pomysł się sprawdza praktycznie, chociażby w konsorcjach programów wspólnotowych. Sądząc jednak po tym, co się dzieje w IV RP, stanie się to raczej nieprędko.

Czy oznaczać to będzie, że w administracji wdrożony zostanie proces budowania wiedzy o programach UE związanych z rozwojem społeczeństwa informacyjnego? A w szczególności czy powstanie plan długofalowego rozwoju kadr? Myślę, że problemu nie załatwią ani bezpłatne kursy informatyczne, ani ostatnio wdrożone podwyżki za samo zajmowanie się funduszami strukturalnymi. Czy utworzenie nowego działu spowoduje, że wyłoni się w końcu kompetentna kadra menedżerów informatyki w administracji? Może i stara ustawa o służbie cywilnej była kiepska, ale sytuacja, kiedy menedżerowie informatyki w administracji trzęsą się ze strachu przed niełaską polityków, jest katastrofą.

Czy dzięki temu ustalone zostanie praktyczne rozumienie pojęć otwartość rozwiązań i neutralność technologiczna w e-administracji? Bo jak na razie rozumiemy to inaczej niż UE. I chyba nie ma to wiele wspólnego z "przewagą intelektualną niektórych firm".

Wzór w Brukseli

Czy takie wyrywkowe działanie rozwiąże także strategiczny problem tego, że obecny układ działów administracji średnio przystaje do tzw. tematyk europejskich? Kraje, takie jak Słowenia i Estonia, zaraz po akcesji przeprowadziły reformę administracji. Kluczowym aspektem procesu było dopasowanie układu administracji krajowej do tematyk UE. W rezultacie żadna z nich nie została bez opiekuna i nie zajmują się nią - jak u nas - 2, 3 instytucje.

W znacznym stopniu włączono ekspertów spoza administracji do procesu decyzyjnego. Nie jestem takim wrogiem obecnego kształtu działu informatyzacja, jak Katon Starszy był wrogiem Kartaginy. Ale uważam, że jeśli niebagatelne środki z funduszy UE, jakie przeznaczone mają być na tzw. informatyzację, mają być wydane z głową, trzeba zacząć dyskusję. I to nie tylko nad kształtem i kondycją działu informatyzacja.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200