Halo, gramy!
- 02.10.2007
Lokalny Informatyk uważa, że chyba nie byłoby dla menedżerów zbytnią ujmą, gdyby od czasu do czasu trochę poczytali i poszerzyli lub ugruntowali swoją wiedzę. W końcu, jak długo można polegać na decyzjach wydawanych w oparciu o majaki senne, bądź tylko dla zasady sprzeczne ze zdaniem doradzających fachowców.
Lokalny Informatyk uważa, że chyba nie byłoby dla menedżerów zbytnią ujmą, gdyby od czasu do czasu trochę poczytali i poszerzyli lub ugruntowali swoją wiedzę. W końcu, jak długo można polegać na decyzjach wydawanych w oparciu o majaki senne, bądź tylko dla zasady sprzeczne ze zdaniem doradzających fachowców.
"Lokalny, musimy w końcu zdecydować się, czy na naszej karcie plastikowej będziemy naklejać ten halogram" - zawyrokował Szef i zaczął szukać w swoich papierach stosownego dokumentu. Poszukiwał go zawsze, ilekroć rozmowa schodziła na temat karty plastikowej, czyli w przeciągu ostatniego roku przeciętnie raz na miesiąc. W dokumencie tym były zawarte branżowe wytyczne dla tego rodzaju kart. "Wydrukuj mi jeszcze ten wzór!" - nakazał sekretarce, która posłusznie produkowała ten sam dokument od zawsze, o ile tylko Szef rozmawiał z Lokalnym na temat tejże karty. "No i znowu nie wiadomo, czy ma być ten halogram czy nie" - denerwował się Szef przeglądając świeżo pokryte kolorowym tuszem kartki papieru - "I nie wiemy, gdzie kupimy ten halogram". Po czym włożył kartki ze specyfikacją w stos innych papierów związanych ze sprawami komputerowymi i kazał sekretarce to wszystko włożyć do segregatora, w którym, za co Lokalny jest w stanie dać głowę, były wpięte wszystkie dokumenty z poprzednich narad, a w szczególności te dotyczące "sprawy halogramu", których Szef zawsze poszukiwał. "Musimy dać sobie czas do namysłu. Za jakiś miesiąc spotkamy się ponownie w tej sprawie" - zdecydował Szef. Lokalny wiedział z doświadczenia, że następne spotkanie w sprawie "halogramu" będzie miało przybliżony przebieg, a zacznie się od ponownego wydruku specyfikacji, której jak zwykle nie będzie można znaleźć w papierach na biurku.
Chociaż Lokalny spamiętał już, w której teczce znajdują się wydruki z wzorem karty plastikowej, jednak nigdy nie wtrąca się w ich poszukiwanie. Robi to z premedytacją. Czas wtedy mija na innych niż merytoryczne czynnościach. Szef, zajęty poszukiwaniami, przywoływaniem sekretarki i wszelkimi tego typu czynnościami samoorganizacyjnymi, traci powoli rezon i rozpęd, stąd sprawa decyzji znowu przysycha. I to jest Lokalnemu na rękę, bo nie bawi go perspektywa wdrażania "halogramu", przeciwnie niż dyskusje o nim.