Olbrzym jeszcze nie wstał

Głośna afera z nadużyciami dokonanymi przez chińskich podwykonawców nadwerężyła opinię o gospodarce Państwa Środka. Nie dajmy się jednak zwieść. Chiny to uśpiony olbrzym, który dysponuje ogromnym potencjałem technologicznym.

Głośna afera z nadużyciami dokonanymi przez chińskich podwykonawców nadwerężyła opinię o gospodarce Państwa Środka. Nie dajmy się jednak zwieść. Chiny to uśpiony olbrzym, który dysponuje ogromnym potencjałem technologicznym.

Inwestorzy i menedżerowie lubią liczby - 11-proc. tempo wzrostu PKB w 2006 r., 2 mln absolwentów studiów inżynierskich opuszczających co roku mury wyższych uczelni, liczona w tysiącach rzesza wykształconych na całym świecie specjalistów, którzy teraz wracają do ojczyzny, a także fakt, że już w 2005 r. Chiny przerosły Stany Zjednoczone w liczbie wniosków patentowych. To wskaźniki, wobec których żadna osoba zajmująca się planowaniem strategicznym nie może pozostać obojętna. Nic zatem dziwnego, że w ślad za producentami masowych towarów i sprzętu elektronicznego od ponad dekady do Chin ciągną największe koncerny IT. W Państwie Środka centra badawczo-rozwojowe mają największe koncerny, takie jak Motorola, gdzie pracuje już ponad 1000 chińskich inżynierów.

Niektóre firmy, tak jak Intel czy Google, decydują się na zakup lokalnych firm. Ten ostatni koncern zapowiedział ostatnio, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy zainwestuje nawet w pięć spółek technologicznych. Transakcje te mają pomóc w zwycięstwie nad lokalnym rywalem, wyszukiwarką Baidu.com. Google podpisał również szereg umów partnerskich, m.in. z największym lokalnym operatorem komórkowym China Mobile Communications oraz najpopularniejszym chińskim portalem Sina.

Pomocna dłoń zza Wielkiego Muru

60%

chińskiego eksportu usług IT przypada na Japonię.

Coraz więcej koncernów gotowych jest do skorzystania z pomocy podwykonawców z Chin. Wśród nich jest m.in. Affiliated Computer Services (ACS), jeden z największych na świecie usługodawców IT. Trwająca już trzy lata współpraca rozpoczęła się od wspólnego projektu rozbudowy aplikacji napisanej w Cobolu dla jednego z koncernów samochodowych. Podwykonawcą ACS została firma Information Technology United, jeden z chińskich dostawców z biurami w Stanach Zjednoczonych.

ACS miał już doświadczenia we współpracy z rozproszonymi geograficznie podwykonawcami z Indii i Rosji. Ewentualne obiekcje przed nawiązaniem współpracy z Chińczykami dotyczyły więc jedynie kwalifikacji lokalnego personelu. Szybko okazały się one niesłuszne. "Chińskie firmy mają odpowiednie kwalifikacje w odpowiedniej cenie. Zaoferowano nam umiejętności z zakresu rozwoju aplikacji internetowych, programowania w .Net, a także certyfikaty CMMI Level 3" - mówi Kevin Miller, jeden z menedżerów ACS. Pilotażowy projekt zakończył się sukcesem. Dziś na projektach ACS pracuje 15 pracowników IT United, a koncern chce rozszerzyć współpracę.

Ekspansja chińskich firm na międzynarodowych rynkach spotyka kilka barier. Najważniejszą oczywiście jest język. Zdaniem Kevina Millera, sukces firm takich jak IT United polega m.in. na odpowiednim doborze zespołu, w którym są zarówno menedżerowie z Chin, jak i z Zachodu. Kluczowi pracownicy władają biegle angielskim w mowie i piśmie. "Pozostali członkowie zespołu piszą, ale ich język mówiony jest daleki od doskonałości" - przyznaje Kevin Miller. Nie przeszkadza to jednak w terminowej realizacji powierzonych im zadań.

Problemem jest także naturalna bariera kulturowa. "Chińczycy będą zgadzać się z tobą przez większość czasu, zamiast powiedzieć «nie to nie jest dobry pomysł»" - mówi Kevin Miller. Potwierdzają to doświadczenia polskich przedsiębiorców, którzy robili interesy z Chinami. Wielu z nich wspomina, że "nie" to słowo w języku chińskim praktycznie niespotykane. Przysparza to wielu problemów szczególnie przy odbiorze towarów i usług. Nagminne są sytuacje, w których odbiegają one mocno od treści zamówienia.

ACS rozwiązało ten problem inwestując w szkolenia dla kontrahentów z Chin. "Jednym z elementów szkolenia było nauczenie ich, że gdy w grupie dokonujemy przeglądu naszych prac i dokonujemy niezbędnych korekt, nie ma to nic wspólnego z nieuzasadnionym krytycyzmem, a wręcz jest dobre dla projektu" - mówi Kevin Miller. "Zrozumienie tego zajęło im trochę czasu. Stali się jednak bardziej otwarci i gotowi do oceny czyjejś pracy" - dodaje.

Jeszcze jednym problemem doskonale znanym także firmom inwestującym w Indiach jest wysoki wskaźnik retencji pracowników. Dziś sięga on nawet 15-20%. W największych centrach biznesowych Chin, takich jak Pekin i Szanghaj, informatycy zmieniają pracę nawet co kilka miesięcy.

W fazie embrionalnej

Na szczęście dla wielkich dostawców usług IT, firm takich jak IT United, które aktywnie inwestują w obecność na zachodnich rynkach, jest wciąż niewiele. Zdobywają sobie jednak coraz większą renomę. Zatrudniające 1000 informatyków Achievo pracuje dla największych koncernów świata, m.in. DaimlerChrysler, Fujitsu, Mercedes-Benz, Siemens, Hitachi, NEC, Pioneer, NTT Data i Toshiba. Inny dostawca usług IT mierzący w rynek międzynarodowy Freeborders jest jeszcze mniejszy. Zatrudnia zaledwie 500 osób. To niewiele, zwłaszcza jeśli porównać to z indyjskimi gigantami, takimi jak Wipro czy TCS.

Niewielkie kontrakty outsourcingowe są typowe dla wciąż niewielkiego chińskiego rynku. W 2005 r. IDC oszacowało wartość kontraktów podpisanych przez lokalne firmy na 586 mln USD. "Chiński rynek outsourcingu IT jest wciąż w fazie embrionalnej" - mówi Eugene Wee, analityk IDC. Rozwija się jednak dynamicznie w tempie sięgającym 30% rocznie. Jedną z cech charakterystycznych tego rynku jest również silna fragmentacja i niedojrzałość. Zaledwie kilku dostawców osiągnęło odpowiedni poziom zaawansowania procesów rozwoju oprogramowania.

Chiński rynek wciąż najważniejszy

Przyczyna tego faktu jest prozaiczna. Większość lokalnych firm IT ignoruje możliwość ekspansji międzynarodowej, skupiając się na obsłudze rosnącego błyskawicznie rynku wewnętrznego "W dzisiejszych Chinach biznes związany z outsourcingiem rozwoju oprogramowania na rzecz klientów z zagranicy stanowi 10% całkowitych przychodów tutejszych firm" - mówi Giuseppe De Filippo, dyrektor w biurze McKinsey w Szanghaju. W sąsiednich Indiach eksport usług stanowi 70% przychodów sektora informatycznego.

Nawet wśród tych 10% dużą część stanowią zlecenia pochodzące z Azji, związane np. z tłumaczeniem stron WWW, albo aplikacji. Największym odbiorcą chińskich usług IT pozostaje Japonia, na którą przypada ok. 60% eksportu IT. Stany Zjednoczone i Europa stanowią razem zaledwie 22% - twierdzą analitycy Analysys International, pekińskiego ośrodka badającego koniunkturę IT. Sektor dostawców IT jest przy tym mocno rozdrobniony. Lider w Chinach - IBM - ma zaledwie 5,2% lokalnego rynku, a drugi w rankingu HP 4,4%.

Nic więc dziwnego, że najwięksi dostawcy usług IT wciąż nie widzą w chińskich firmach poważnych konkurentów. Co więcej podejmują coraz śmielsze próby zdobycia lokalnego rynku. Prym w tych działaniach wiodą oczywiście koncerny z Indii. Infosys ogłosił właśnie zamiar budowy kosztem 65 mln USD centrum usług doradczych w Szanghaju. O podobnych działaniach myślą Wipro, TCS, Accenture, IBM i HP. Ta ostatnia firma zatrudnia w Chinach już ponad 5000 pracowników i dalej prowadzi rekrutację. Wszystko to z myślą o zdobyciu przewagi na rynku, który przez najbliższe kilka dekad czeka forsowna informatyzacja.

Z czasem przychody pochodzące z rynku wewnętrznego staną się fundamentem chińskich firm IT, a rosnąca konkurencja na rynku wewnętrznym wymusi na nich ekspansję międzynarodową. Dobrze, że ten moment jeszcze nie nastąpił. Przykład ekspansji firm indyjskich pokazuje, że jest to jedynie kwestią czasu. Dlatego już dziś warto się zastanowić jak odpowiedzieć na to wyzwanie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200