Chip pod hełmem

Armia amerykańska inwestuje w zaawansowane rozwiązania z dziedziny biotechnologii i robotyki. Które z nich trafią potem do powszechnego użytku?

Armia amerykańska inwestuje w zaawansowane rozwiązania z dziedziny biotechnologii i robotyki. Które z nich trafią potem do powszechnego użytku?

Departament Obrony USA zamierza wszczepiać żołnierzom mikroprocesory, które będą kontrolować ich stan zdrowia. W Centrum Bioelektroniki, Biosensorów i Biomikroprocesorów (C3B) w Clemson University rozpoczął się specjalny projekt badawczy, który ma doprowadzić do stworzenia odpowiedniego biomikroprocesora. Jak podał serwis The Inteligence Daily, Pentagon przeznaczył na ten cel 1,6 mln USD. Przewiduje się, że potrzeba jeszcze około pięciu lat badań zanim rozwiązanie będzie mogło być testowane na ludziach. Dopiero po tych próbach biomikroprocesory wielkości ziarenka ryżu będą wszczepiane żołnierzom.

Procesor w ciele

Biochipy mają być wykorzystywane w pierwszym rzędzie jako źródło informacji o rannych. Wstrzyknięte do ciała żołnierza przez lekarza lub inną osobę udzielającą pierwszej pomocy będą natychmiast przesyłać informacje o stanie zdrowia rannego, co może przyczynić się do uratowania jego życia. Żołnierze obawiają się jednak, że mikroprocesory - działające 24 godziny na dobę - mogą być używane również jako narzędzie do szpiegowania i kontroli żołnierzy o każdej porze i w każdym miejscu, również w ich czasie wolnym.

Naukowcy są jednak przekonani, że stworzony przez nich mikroprocesor będzie miał wiele pożytecznych zastosowań, np. w badaniach stanu zdrowia astronautów w czasie lotów kosmicznych czy sprawdzaniu poziomu cukru u diabetyków. Podobno już udało się stworzyć specjalną, neutralną dla organizmu substancję żelową, w której będzie umieszczany chip. Ma to zapobiegać odrzucaniu urządzenia przez organizm, z czym do tej pory były duże problemy.

Pomysł z wszczepianiem żołnierzom biochipa jest konsekwencją prowadzonych od wielu lat w armii amerykańskiej prac z zakresu telemedycyny. W 1993 r. w Fort Gordon odbyła się symulacja przyszłego pola walki. Przewidywano wówczas, że każdy żołnierz zostanie wyposażony w urządzenie wielkości zegarka lokalizujące go i przekazujące dane o ciśnieniu i zawartości tlenu we krwi. W nagłych przypadkach operacje miały być przeprowadzane na odległość w przenośnych salach operacyjnych będących w dyspozycji jednostek wojskowych. Robotem miał sterować chirurg pełniący dyżur w jednostce medycznej MASH.

Robot do zabijania

Dzisiaj w rękach wojska jest już cała masa narzędzi i urządzeń wykorzystujących najnowsze zdobycze nauki i techniki, w tym również komputerowych. Zdaniem redakcji Telegraph, armia amerykańska używa w Iraku sterowanych na odległość robotów ze specjalnym ramieniem zaopatrzonym w automatyczną broń palną. Jest to przystosowana do celów wojskowych wersja robotów służących do rozbrajania bomb. Żołnierze operują poruszającym się na gąsienicach urządzeniem za pomocą specjalnie dostosowanego do tego celu laptopa. Według Defence News, siły zbrojne USA mają dysponować osiemdziesięcioma sterowanymi zdalnie robotami przystosowanymi do użycia w walce.

Na potrzeby wojska prowadzone są też zaawansowane badania nad wykorzystaniem rojów robotów. "Armia amerykańska testuje możliwości zastosowania takich systemów do walk w mieście. Żołnierze amerykańscy nie są przygotowani do tego typu działań, a społeczeństwo amerykańskie nie akceptuje tego typu akcji ze względu na ryzyko dużych strat w ludziach. Myśli się więc o wykorzystaniu w takich sytuacjach specjalnych robotów. Aby jednak takie rozwiązanie było skuteczne, trzeba wypracować mechanizmy komunikowania się i współdziałania żołnierzy z maszynami. Zadaniem robota nie jest zastąpienie człowieka, ale efektywna z nim współpraca. Jedną i drugą stronę trzeba tego nauczyć" - mówił w wywiadzie dla Computerworld dr Andrzej Uszok, pracujący w Instytucie Poznania Ludzkiego i Maszynowego (Institute for Human & Machine Cognition) Uniwersytetu Zachodniej Florydy w Pensacola (Computerworld 27/2003; publicstandard.pl/artykuly/33791.html ).

Od śliwek do komputerów

Przeciętny użytkownik Internetu rzadko dzisiaj zdaje sobie sprawę z jego militarnych korzeni. A to właśnie zamówienia na potrzeby wojska spowodowały rozwój badań, które doprowadziły do powstania tak popularnej, powszechnie wykorzystywanej na całym świecie sieci komputerowej. "Źródeł Internetu należy szukać w sieci ARPANet - sieci komputerowej stworzonej we wrześniu 1969 r. przez Advanced Research Project Agency, powołanej do życia jedenaście lat wcześniej przez Departament Obrony USA z zadaniem wykorzystania potencjału naukowego środowiska akademickiego do budowy lepszego technicznie uzbrojenia. Stało się to palącą potrzebą w następstwie wystrzelenia przez Związek Radziecki w 1957 r. pierwszego sztucznego satelity Ziemi" - pisze Manuel Castells w swojej książce "Galaktyka Internetu".

1,6 mln USD

przeznaczył Pentagon na badania zmierzające do stworzenia bioprocesora.

Będąca obiektem westchnień i marzeń ludzi z branży IT Dolina Krzemowa także w znacznym stopniu zawdzięcza sukces mariażowi z wojskiem. Sto lat temu zamieszkiwali ją farmerzy. Zwana wówczas Doliną Santa Clara słynęła z sadów śliwkowych, plantacji moreli i orzechów włoskich oraz wyrobu dobrego wina. Założony w 1885 r. Uniwersytet Stanforda był jedną z wielu przeciętnych prowincjonalnych uczelni. Jej najzdolniejsi absolwenci wyjeżdżali masowo z Kalifornii do lepiej rozwiniętych regionów kraju. Na miejscu zostali natomiast William Hewlett i David Packard. Za namową profesora mechaniki Fredericka Termana założyli w 1938 r. warsztat produkujący audiooscylatory. Jednej, nawet najlepiej prosperującej firmie trudno byłoby jednak spowodować ekonomiczny rozkwit całej okolicy. Przyczyniły się do tego dopiero zamówienia od wojska. W latach 40. XX w. miejscowe fabryczki maszyn rolniczych przestawiły się na produkcję uzbrojenia. Skorzystał na tym uniwersytet, który zaczął otrzymywać rządowe dotacje na badania nad technologiami dla armii. Klimat wokół uczelni sprzyjał przyciąganiu utalentowanych ludzi z innych stanów. Dzisiaj w Krzemowej Dolinie funkcjonuje prawie tysiąc przedsiębiorstw, w tym największe komputerowe giganty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200