MBF

Zdaniem Lokalnego Informatyka, niektóre firmy zasługują na prestiżowy tytuł MBF, czyli Master of Business Fart. Im dłużej Lokalny pracuje w zawodzie, tym widzi wokół siebie coraz więcej takich kandydatów.

Zdaniem Lokalnego Informatyka, niektóre firmy zasługują na prestiżowy tytuł MBF, czyli Master of Business Fart. Im dłużej Lokalny pracuje w zawodzie, tym widzi wokół siebie coraz więcej takich kandydatów.

Zaprzyjaźniona z Dyrekcją firma Ryjek i Stryjek opracowała nowy system rozliczeń finansowych, który musiał zostać zintegrowany z funkcjonującym już oprogramowaniem użytkowanym przez różne działy. Integracja nie przeszła bez bólu, co na własnych kościach odczuł sam Lokalny, jak zwykle w takich razach wytypowany przez Dyrekcję do działania z ramienia oraz w imieniu, co zostało powiedziane krótko i zwięźle: "weź no tam i połącz te systemy".

O ile przeprawy specjalistów z firmy Ryjek i Stryjek z routingiem i zaporami od strony serwera z ich oprogramowaniem można pominąć jako ciężkie, aczkolwiek opisowo mało zabawne, o tyle cała poezja informatyki zawarła się w procedurach wymiany danych. Otóż Magister Dyrektor Ryjek stwierdził, że najlepiej wymieniać dane poprzez pliki tekstowe, bo widać wszystko jak na dłoni. Lokalny jak zwykle oponował, bo nie po to po obu stronach są bazy danych, aby coś transportować w formacie zgoła mało poręcznym i wręcz w tym przypadku sztucznym. Magister Dyrektor musiał przystać na tę koncepcję wobec niepodważalnych argumentów Lokalnego, których może Dyrektor Ryjek nie rozumiał do końca, ale było ich na tyle dużo, że budziły należyty respekt. Następnie więc specjaliści z firmy Ryjek i Stryjek przystąpili do opracowania i wdrożenia procedur powodujących wypychanie danych z ich systemu do miejsca przeznaczenia. Nie było łatwo, oj nie. Główną przeszkodą była cykliczność, z jaką miał się odbywać transport. Trudno w tym układzie posadzić człowieka, który by co godzinę klikał przycisk wyzwalający transmisję, raczej trzeba zadbać o automatyczne zadania wyzwalane upływającym czasem. Chociaż Lokalnemu wydaje się, że Magister Dyrektor przystałby na koncepcję ręcznego wyzwalania, pod warunkiem że byłby robił to jego pracownik, oczywiście odpowiednio opłacany za ekstra robotę wykonywaną na rzecz innego podmiotu. Jednakże Dyrekcja nie jest aż tak bardzo zaprzyjaźniona z firmą Ryjek i Stryjek, aby proponować jej takie rozwiązania. Chcąc nie chcąc, specjaliści z firmy Ryjek i Stryjek musieli poświęcić kilka tygodni na próby uruchomienia okresowego wyzwalania, co w efekcie końcowym i tak działało poprawnie tylko w ich obecności.

Dyrekcja za system zapłaciła, bo jego producent był gotów w każdej chwili udowodnić, że dane są przekazywane do miejsca docelowego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200