Kiepskie wakacje

Redakcyjna przerwa wakacyjna skończyła się nagle, zaskakując swą pozorną krótkością. Do tego stopnia, że nie zdążyłem i ze zwyczajową wakacyjną lekturą, z której co roku składałem tu rodzaj sprawozdania...

Redakcyjna przerwa wakacyjna skończyła się nagle, zaskakując swą pozorną krótkością. Do tego stopnia, że nie zdążyłem i ze zwyczajową wakacyjną lekturą, z której co roku składałem tu rodzaj sprawozdania...

Redakcyjna przerwa wakacyjna skończyła się nagle, zaskakując swą pozorną krótkością. Do tego stopnia, że nie zdążyłem i ze zwyczajową wakacyjną lekturą, z której co roku składałem tu rodzaj sprawozdania. Nie była zresztą ta lektura nigdy wakacyjna prawdziwie, bo z wakacjami tyle miała wspólnego, że tylko odbywała się w czasie uznawanym za wakacyjny.

Mam jednak przekonanie, że nadrobię to już w następnym felietonie. Albo w tym po nim... Albo...

Nie było jakoś tego lata charakterystycznych dla tego okresu bzdur prasowych (pomijam sprawy polityki krajowej) i przez tzw. łamy przemknęła tylko wieść o dojrzanym, czy złapanym nawet, gdzieś w Polsce dwumetrowym potworze (bez aluzji politycznych, chociaż na miejscu nie byłem).

Dopadały nas natomiast co i raz wieści tragiczne i smutne, jak katastrofa polskiego autobusu na południu Francji, samolotu w Brazylii i mostu w USA, o czym dziś pewnie mało kto już pamięta. Dzień po dniu odeszło też dwóch gigantów kina, których niełatwe przecież w odbiorze filmy ściągały kiedyś do kin w Polsce tłumy. Nasze i tych reżyserów szczęście, że przypadło to akurat wtedy, bo przy dzisiejszych prostych (by nie rzec - prostackich) receptach na życie z taką twórczością nie mieliby oni większych szans. Przynajmniej u nas. Bo trudna do ogarnięcia złożoność ludzkich spraw, tak jak je pojmowali i przedstawiali Bergman i Antonioni, jest dziś zastępowana podejściem płytkim do granic i powierzchownym, na co aż nadto licznych przykładów dostarczają liczne serwisy i dzienniki (blogi) internetowe.

Przekonanie, że coś, o czym nie mówi się w internecie, zwyczajnie nie istnieje, zdaje się dominować w coraz liczniejszych umysłach. Bezkrytyczne i bezgraniczne poleganie na wskazaniach urządzenia GPS jest też, według niektórych źródeł, jednym z wątków prowadzonego przez władze francuskie śledztwa w sprawie wspomnianej katastrofy polskiego autobusu. Nie dziwi mnie to nawet, bo słyszę coraz częściej o młodych pilotach amatorach, którzy ostentacyjnie niemal latają bez zwykłej mapy, zdając się ślepo na wskazania elektroniki.

Wracając do okresu wakacji - wygasiły one, albo przynajmniej nie dopuściły do rozwinięcia się dyskusji na temat miejsca informatyki w naszych strukturach władzy. A było tak, że Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji wystąpiła z sugestią wydzielenia spraw telekomunikacji właśnie i informatyki z obecnych struktur władz państwowych i utworzenia z tego nowego i - co ważniejsze - jednego ministerstwa teleinformatyki, która to propozycja spotkała się z alergiczną niemal reakcją, w której określono ją nawet mianem "nadużycia intelektualnego", czy jakoś tak.

Ja zaś, na miejscu PIIiT, poszedłbym jeszcze dalej, nawet jeżeli w nagrodę dostałbym diagnozę z rozpoznaniem ciężkiej aberracji psychicznej. Mianowicie, podobnie jak niektórzy proponują wydzielić służby prokuratorskie, aby utrudnić manipulowanie nimi przez kolejne rządy, tak samo, daleko, bardzo daleko poza struktury bieżącej władzy wyniósłbym teleinformatykę państwową.

Wielkie, bo podejmowane w skali państwa przedsięwzięcia teleinformatyczne trwają zazwyczaj dłużej niż rządowe kadencje. A dotąd sytuację mamy taką, że co władza zmieniają się nie tylko osoby, ale i cała koncepcja. Koncepcja, która winna być nakreślona na 10-15 lat i następnie konsekwentnie realizowana.

Umieszczenie informatyki w ministerstwie, było nie było policyjnym, wydaje się wyjątkowo niefortunne, bo zawsze będzie rodzić pokusy do wykorzystywania informatyki w celach rozciągania kontroli nad obywatelami, albo zarzuty o to. Sprzyja temu aura tajności działań, kojarzona z takim ministerstwem. Chyba że właśnie o to chodzi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200