Archeologia kodu

Nie wiem, czy Państwo zdają sobie sprawę, że archeolodzy najwyżej cenią nie groby patrycjuszy ani wykopaliska w katedrach i pałacach,ale szperanie w odpadkach dawnych domostw. Jeśli komuś zdarzy się trafić np. na śmietnisko albo targową ulicę, nieomal nie posiada sięze szczęścia - ma w kieszeni nie tylko grant na badania, ale i doktorat.

Nie wiem, czy Państwo zdają sobie sprawę, że archeolodzy najwyżej cenią nie groby patrycjuszy ani wykopaliska w katedrach i pałacach,ale szperanie w odpadkach dawnych domostw. Jeśli komuś zdarzy się trafić np. na śmietnisko albo targową ulicę, nieomal nie posiada sięze szczęścia - ma w kieszeni nie tylko grant na badania, ale i doktorat.

Gdy zapytałem zaprzyjaźnionego archeologa, dlaczego tak jest, powiedział, że życie królówi elit z reguły jest dobrze opisane w źródłach historycznych, natomiast wykopaliska to jedyny sposób, żeby dowiedzieć się, jak żyła społeczność zwykłych ludzi w dawnych czasach. Odsłaniając kolejne warstwy ziemi i pieczołowicie odkopując kolejne, potłuczone skorupy oraz połamane krzesła dowiadujemy się w jednym sezonie wykopaliskowym o owych ludziach i ich czasie więcej, niż nauce udało się na ich temat zgromadzić przez wieki.

Ten przydługi wstęp ma wprowadzić do tematu właściwego, czyli archeologii kodu. Otóż, w informatyce rzecz wygląda tak, że najpierw programiści dostarczają system, który następnie jest w toku rozmaitych zmian rozszerzany i udoskonalany. Przy braku standardów kodowania oraz systematycznego procesu i dokumentacji, co niestety jest codziennością w dużej części przedsięwzięć, każdy dodany kod jest pisany nieco inaczej niż poprzedni. Jednocześnie prawie nigdy stary kod nie jest przerabiany, a jest "zakomentowywany" - pozostaje więc na swoistym śmietniku.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, w fundamentach informatyki dzieje się stosunkowo niewiele, a dojrzałe systemy w dojrzałych gałęziach biznesu (np. finansach, przemyśle) potrafią w najlepsze działać kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Taki system w pewnym momencie przypomina patchwork - jest już na nim więcej "łat" niż materiału początkowego, zaś każda z tych łat wykonana jest przez inną osobę i w innym stylu, zaś wszystkie są gęsto poprzetykane kodem z tych czy innych powodów nieaktywnym.

Czekam, więc, na pojawienie się archeologów kodu - ludzi, którzy będą odtwarzać sposób myślenia oraz działania programistów z dawnych lat na podstawie kodu źródłowego (albo i wynikowego) szczególnie żywotnych aplikacji. Program to dzieło ludzkich rąk nie mniej mówiące o autorze oraz odbiorcy niż potłuczona skorupa znajdowana na jakimś starożytnym śmietniku. Już widzę wstęp do rozprawy doktorskiej pt. "Archaiczne metody programowania w początkach XXI wieku - przegląd prymitywnych technik i profil twórców".

Hmmm... to może jednak lepiej, żeby nie-które linijki nie przetrwały? Nie chciałbym, aby moje programy były przedmiotem takiej rozprawy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200