Następny miliard

Z Frankiem Martinezem, dyrektorem światowego programu cyfrowego włączenia Intel Corporation, rozmawia Piotr Rutkowski.

Z Frankiem Martinezem, dyrektorem światowego programu cyfrowego włączenia Intel Corporation, rozmawia Piotr Rutkowski.

Hasło cyfrowego włączenia stało się obecnie bardzo modne. Pociąga ono wielu polityków, bo wyznacza programom społeczeństwa informacyjnego nośny cel społeczny. Dlaczego Intel chce się zajmować polityką?

Następny miliard

Frank Martinez, dyrektor światowego programu cyfrowego włączenia Intel Corporation

Rzeczywiście, to modne hasło w wielu częściach świata. Jeżeli jednak spojrzeć na przemysł komputerowy w perspektywie dwudziestu, trzydziestu lat jego istnienia oraz na jego ogromny potencjał, włączając w to produkcję oprogramowania i globalną ekspansję Internetu od lat 90., to trzeba też zauważyć, że dopiero niedawno liczba stałych użytkowników Internetu w domu, pracy lub szkole przekroczyła miliard. Ocenia się, że już ok. 650 mln ludzi ma komputer w domu i na co dzień z niego korzysta. Postawiliśmy sobie prosty cel - skrócić, jak się tylko da, okres, w którym kolejny miliard mieszkańców Ziemi będzie korzystać z nowoczesnych technologii informacyjnych.

Mam do tej kwestii bardzo osobisty stosunek. Wychowałem się w indiańskim rezerwacie w Arizonie, w miejscu gdzie wiele osób z mojej rodziny lub sąsiadów nie korzystało z najprostszych, technicznych środków łączności ze światem, nie mówiąc o komputerze czy Internecie. Teraz mieszkam w Kalifornii w Dolinie Krzemowej, gdzie stały, prawdziwie szerokopasmowy dostęp jest normą. Rozumiem na podstawie własnego życiowego doświadczenia, jak złożonym i ważnym wyzwaniem jest cywilizacyjne przesłanie misji programu "World Ahead", nad którym pracujemy w Intelu.

Czy "World Ahead" to zamknięty koncepcyjnie projekt?

Nasze doświadczenie wskazuje, że nie da się wyznaczyć jednolitych celów dla różnych państw i kultur. Rozmawiamy z naszymi partnerami biznesowymi, w tym twórcami rozwiązań teleinformatycznych, urządzeń, oprogramowania o tym, jak przyspieszyć proces, który poprawi ekonomiczną dostępność komputerów. Pracujemy z przedstawicielami rządów nad tym, jak zapewnić użyteczny dostęp do Internetu obywatelom, nauczycielom, osobom starszym, małym przedsiębiorcom, studentom, ale szczególnie tym, którzy nie traktują kupna nowego komputera jako czegoś, co przynosi bezpośrednie korzyści. Oferujemy np. programy dla nauczycieli zajmujących się edukacją informatyczną. W niektórych krajach bezpośrednio finansowaliśmy zakupy komputerów na potrzeby edukacyjne.

W Unii Europejskiej programy cyfrowego włączenia należą do najszerzej dyskutowanych zagadnień rozwoju społeczeństwa informacyjnego, poczynając od podstawowych dokumentów Strategii Lizbońskiej. Czy Intel stara się uczestniczyć w programach prowadzonych z inspiracji lub pod nadzorem Komisji Europejskiej?

Europejscy przedstawiciele Intela oczywiście uważnie śledzą wszystko, co dzieje się w tej dziedzinie w Brukseli i niewątpliwie mogliby wskazać konkretne przykłady. Trzeba też pamiętać, że Intel jest przede wszystkim dostawcą technologii, która służy tworzeniu gotowych rozwiązań. Dlatego wiele działań zależy od naszych europejskich partnerów technologicznych, producentów urządzeń i oprogramowania. Często działamy wspólnie, czasem wspieramy projekty pośrednio.

Doceniając ważną rolę Komisji Europejskiej, jesteśmy bardziej zainteresowani bezpośrednią współpracą z poszczególnymi państwami, zarówno w Europie, jak i poza nią, ponieważ lokalna polityka i priorytety przeważnie się różnią. Dla jednych państw liczy się przede wszystkim edukacja, innym, tak jak było w naszym programie realizowanym w Australii, chodzi o zapewnienie systemu wymiany informacji na potrzeby lekarzy. W Indiach z kolei uznano za najważniejszy aspekt ekonomiczny, wsparcie małych i średnich przedsiębiorstw. Spotykamy się z przedstawicielami rządów lub władz lokalnych i ustalamy, w jakich programach nasza pomoc techniczna, szkoleniowa lub jakakolwiek inna może być najbardziej przydatna.

Kiedy Intel stara się wspierać rządy wielu krajów w staraniach o udostępnienie technologii informacyjnych tym, którzy dotąd nie mieli okazji korzystać z komputera, konkurencyjne rynki państw wysoko rozwiniętych ścigają się w oferowaniu coraz bardziej atrakcyjnych usług i zastosowań - kilkudziesięciome-gabajtowych łączy prosto do mieszkań, pozwalających oglądać telewizję wysokiej rozdzielczości i coraz bardziej wyrafinowane usługi. Tymczasem mieszkańcom krajów biedniejszych oferuje się uproszczone wersje komputerów i oprogramowania. Czy te programy minimum nie mierzą zbyt nisko, czy nie są zbyt mało ambitne?

Z perspektywy Ameryki lub Europy można tak na to patrzeć, ale mamy na świecie ogromne obszary, które zamieszkują ludzie, których droga do technologicznej cywilizacji jest bardzo długa. Tak jest na przykład w wielu państwach afrykańskich. Tym, co nazywasz programem minimum w informatyzacji, jest dla mieszkańców biedniejszych państw pierwszym łykiem wolności w cyberprzestrzeni globalnego społeczeństwa informacyjnego. Jeżeli rządy tych państw rozumieją wartość tego rodzaju działań, to drugorzędne znaczenie ma to, że nie stać ich, by doprowadzić do domów, tak jak w Korei Południowej, łącza 50 czy 150 Mb/s. Najlepsze, co my, jako przemysł, możemy zrobić, to dążyć do szybkiej, skutecznej standaryzacji nowych rozwiązań technologicznych, do zgody wielu producentów na współpracę. Wtedy w warunkach konkurencji produkty będą szybko tanieć i zwiększy się szansa, by stały się powszechnie dostępne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200