Pokaz zdalny daje Lokalny

Gdy wszyscy, z Dyrekcją włącznie, twierdzą, że absolutnie wszystko jest przygotowane i dopięte na ostatni guzik, to z doświadczeń Lokalnego Informatyka wynika, że nic nie jest tak naprawdę gotowe, a zapięte to może jest, ale na agrafkę.

Gdy wszyscy, z Dyrekcją włącznie, twierdzą, że absolutnie wszystko jest przygotowane i dopięte na ostatni guzik, to z doświadczeń Lokalnego Informatyka wynika, że nic nie jest tak naprawdę gotowe, a zapięte to może jest, ale na agrafkę.

Tak też było w przypadku tej prezentacji. "Lokalny, pojedziesz do naszego oddziału w Pechowej i zrobisz im szkolenie z naszego nowego systemu udostępnianego przez internet" - zawyrokował Szef. Lokalny uzgodnił zatem termin i upewnił się, czy internet w odległej siedzibie hula jak należy. Wszystko wyglądało nadto obiecująco. Lokalny, nauczony jednak doświadczeniem, zabrał ze sobą, mimo wszystko, notebook z wersją demo, CD z dokumentacją i slajdami pokazowymi oraz, najbardziej w każdych warunkach uniwersalną, dokumentację drukowaną.

Po przyjeździe na miejsce zastał kilkunastu spragnionych wiedzy kursantów zebranych na sali ćwiczeniowej. Wszyscy w podnieceniu oczekiwali na prezentację. Przy stanowisku prelegenta znajdował się komputer stacjonarny podłączony do projektora. "Klawo jak cholera" - pomyślał Lokalny. Jednak z niewiadomych względów akurat tylko ten komputer spośród kilkunastu znajdujących się na sali nie był podłączony do internetu. Zresztą i tak mniejsza o to, bo akurat - jakby na zamówienie - internet wywaliło w całej siedzibie, więc wszystko jedno, który akurat komputer nie był podłączony. Lokalny postanowił zatem uruchomić demo ze swego notebooka. Niestety, notebooka nie dało się zaprząc do pracy z tutejszym projektorem. Bo nie i już. "Trudno, dobrze, że mam chociaż CD w zapasie" - pocieszał się w duchu Lokalny - "nic tylko włożyć płytkę do stacjonarnego, to już z niego wyświetli się bez problemów". Jak można się było spodziewać, napęd nie czytał CD, chociaż tenże sam CD był bardzo dobrze tolerowany przez komputer przenośny. Drobiazg w końcu. Zawsze pozostaje w odwodzie dokumentacja drukowana z obrazkami. Ludzie wtedy bardziej skupiają się na treści, zamiast gapić się na migocące na ekranie efekty wizualne.

Pomimo że pokaz nie odbył się w pełnej krasie, kursanci dostali na zawsze tenże egzemplarz dokumentacji drukowanej oraz wspomnianą wcześniej płytkę (na lepsze czasy). Pomyśleć tylko, że gdyby wszystko działało planowo, nie mogliby liczyć na tak sowite podarki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200