Fontograf, czyli wadliwy ogonek

Pisanie blogu ma tę zaletę w stosunku do felietonów, że reakcja czytelników jest natychmiastowa.

Pisanie blogu ma tę zaletę w stosunku do felietonów, że reakcja czytelników jest natychmiastowa.

Wadą jest praktyczna niemożliwość dogłębnej odpowiedzi. Dyskusje na ogół przemieniają się w pyskówki, w których wymienia się jednozdaniowe ciosy. W moim przypadku sytuacja jeszcze bardziej komplikuje się, bo tygodniowe felietony z CW umieszczane są także w blogu. Jakiś czas temu miły czytelnik o pseudonimie "tomekk" zadał mi w blogu pytanie dotyczące felietonu: "Osobiście średnio ciekawi mnie, czy ma Pan ustawiony format papieru Letter, czy A4. Ale bardzo chętnie przeczytałbym wspominki z czasów, kiedy zajmował się Pan lokalizacją fontów. Jest pewien fenomen w tym, że te pakiety mimo upływu lat wciąż cieszą się wielkim powodzeniem w środowiskach DTP". Napisałem już kiedyś dawno temu felieton o tzw. fontach kubicznych. Sam pytający zauważył był na forum DTP, że więcej ludzi fontów nie ma, ale używa. Jak rozumiem chodziło o to, że nie mają legalnie, o czym też pisałem, tylko na łamach ŚP Digita. Jednakże temat fontów w moim przypadku zaczął się właśnie od formatu papieru do drukowania. Otóż dwadzieścia lat temu, gdy zacząłem bawić się lokalizacją fontów na własne potrzeby, jedyna drukarka laserowa wyposażona w PostScript, którą mogłem znaleźć w okolicach Warszawy, miała kasetę tylko dla papieru typu Letter. W tamtych, zamierzchłych czasach drukarki laserowe, choć bardzo drogie, nie były standardowo wyposażane w uniwersalne kasety.

Znajomi z PW, którzy wspomnianą powyżej drukarkę przywieźli z USA, nie mieli pieniędzy na kasetę, ale dzięki regularnym wyjazdom służbowym mogli zdobywać ryzy papieru. Tak więc pierwsze próby zlokalizowanych fontów PS robiłem na nietypowym papierze Letter. Jakoś spodobał mi się bardziej, bo był szerszy, ale krótszy. Kiedy wiele lat potem przeniosłem się za ocean, nie miałem żadnych problemów z przestawieniem się na inny papier. Ba, teraz raczej format A4 niezbyt podoba mi się. Jakiś taki wydłużony i w ogóle bez sensu.

Kwestia formatu papieru nie jest jedynym punktem styku lokalizacji fontów oraz drukarek. Kiedy robiłem pierwszą wersję biblioteki, to postanowiłem, że będzie ona dostępna dla obu platform, choć w tamtych czasach rynek DTP raczej wolał Mac OS niż Windows. Aby móc testować gotowe fonty, kupiłem dziwaczną hybrydę: komputer Macintosh z kartą pecetową, na której miałem założone Windows 3.11. Jednakże samo drukowanie odbywało się już na drukarce applowskiej. Akurat gdy zaczynałem produkcję, firma Macromedia wypuściła nową wersję programu Fontographer. Jak kto głupi zacząłem jej używać. Na moim zestawie wszystko działało, strony testowe drukowały się bez problemów, więc zdecydowałem się na tłoczenie płyt. Mogą sobie Państwo wyobrazić moje przerażenie, gdy jeden z pierwszych klientów pecetowych odkrył, że na jego drukarce HP (emulacja PS) fonty nie drukują się. Kilka szybkich testów i już było wiadomo: to program generujący fonty był błędny. Wprawdzie firma Macromedia do błędu przyznała się, ale nie chciała słyszeć o żadnym odszkodowaniu za poniesione koszty (rekompilacja całej biblioteki oraz tłoczenie nowych płyt, które wymieniliśmy klientom za darmo).

Niedawno z satysfakcją dowiedziałem się, że Macromedia zostały kupione przez Adobe, zaś Fontographer przez FontLab. Czasami czytam na sieci, że ktoś narzeka na stare fonty, które nie chcą drukować się. Narzeka zapewne ktoś, kto używa, choć nie ma.
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200