Licencjonowanie oprogramowania - czas na zmiany

Stare modele licencjonowania powoli upadają, pojawiają się nowe propozycje. Rodzi to zarówno zamieszanie, jak i nadzieję na obniżkę kosztów oprogramowania.

Stare modele licencjonowania powoli upadają, pojawiają się nowe propozycje. Rodzi to zarówno zamieszanie, jak i nadzieję na obniżkę kosztów oprogramowania.

Użytkownicy coraz częściej wyrażają niezadowolenie z dotychczasowych metod sprzedaży oprogramowania stosowanych przez dostawców. Badania przeprowadzone przez firmę Macrovision, zajmującą się oprogramowaniem zarządzającym, pokazują, że jedynie 28% przedsiębiorstw jest usatysfakcjonowanych cenami i strategią licencjonowania, jakie proponują im dostawcy.

Licencjonowanie oprogramowania - czas na zmiany

Subskrypcja oprogramowania - prognozy

Oznacza to otwarcie drzwi dla nowych, alternatywnych modeli pobierania opłat za oprogramowanie, w tym opartych na subskrypcji i rzeczywistym użytkowaniu. Zmiany miejsca i sposobu pracy oprogramowania, obejmujące m.in. takie modele jak SaaS (Software as a Service), wirtualizację i procesory wielordzeniowe, przyspieszają tempo zmian licencjonowania.

Przy SaaS np. stosuje się zazwyczaj schemat "za stanowisko robocze" i "za każdy miesiąc użytkowania", co pozwala uniknąć wysokich kosztów początkowych ponoszonych przy zakupie oprogramowania w tradycyjnym modelu licencjonowania. Niskie koszty początkowe - zmniejszane jeszcze dodatkowo przez brak kosztów sprzętu i instalacji - są oczywistym powodem, dla którego, według najnowszych badań Aberdeen Group, ponad połowa ankietowanych firm amerykańskich deklaruje bądź używanie oprogramowania w modelu SaaS, bądź aktywnie bada możliwość takiego użytkowania.

W innych dziedzinach, takich jak wirtualizacja, powoli dochodzi się do spójnego modelu licencjonowania. Głównym celem wirtualizacji jest uruchamianie wielu sesji i/lub systemów operacyjnych na jednej maszynie w celu znacznego zwiększenia stopnia wykorzystania serwera. Ale korzyści z tej technologii mogą być niewielkie lub żadne, jeżeli zastosuje się tradycyjne licencjonowanie - oparte na liczbie maszyn lub liczbie procesorów. To jest powodem szukania rozwiązań, które zadowoliłyby zarówno dostawców, jak i użytkowników.

Komplikacją we wprowadzaniu powszechnego systemu jest fakt, że często tylko duzi klienci już korzystają z nowych modeli licencyjnych korzystniejszych dla nich. Wielu dostawców zwleka z wprowadzaniem takich schematów dla szerszego kręgu użytkowników, obawiając się zmniejszenia strumieni zysków z licencji, które i tak podlegają fluktuacji na trudnym rynku oprogramowania dla przedsiębiorstw.

W opinii firmy badawczej Gartner, dostawcy oprogramowania nie mogą pozwolić sobie na zmianę swoich modeli licencjonowania zbyt szybko, z obawy o wpływ na wielkość obrotów. Choć wiedzą, że ostatecznie muszą przejść na korzystniejsze dla użytkownika systemy opłat, to nie chcą rezygnować z zysków z dotychczasowych modeli.

Jednak zmiany te są konieczne, jeżeli chcą oni zachować swoich klientów, coraz bardziej nastawionych na zmiany modelu licencjonowania.

Przedsiębiorstwa są pod presją podnoszenia wydajności, przy jednoczesnym ograniczaniu budżetów IT, a to oznacza potrzebę cięcia kosztów. Pojawiające się modele licencjonowane, nawet z niedopracowanymi szczegółami, są często okazją do realizacji takiej obniżki kosztów.

Pay As You Go, tylko ile?

Studium Macrovision daje wyraźną wskazówkę, w jakim kierunku idą wybory użytkowników w zakresie modeli cenowych. Około 7% przedsiębiorstw mniej niż w ubiegłym roku deklaruje, że drogie, stałe licencje są ich preferowanym wyborem, podczas gdy ta sama liczba optuje za uzyskiwaniem większej części oprogramowania w ramach miesięcznych, rocznych lub terminowych subskrypcji.

Badania pokazują także, że dostawcy biorą pod uwagę te potrzeby. Około 40% ankietowanych dostawców deklaruje posiadanie w 2005 r. w swojej ofercie modeli subskrypcyjnych, przy 33% w 2004 r. i 60% przewidywanych na rok 2007.

Licencjonowanie oprogramowania na zasadzie "płać za użytkowanie" nie ma przyszłości bez narzędzi, których użytkownik potrzebuje do właściwej oceny, na co wydaje pieniądze. Trzeba pamiętać, że większość użytkowników nadal nie kupuje systemów zarządzania oprogramowaniem, których potrzebują choćby do śledzenia posiadanych licencji. Analitycy są zdania, że ponad 70% przedsiębiorstw nie ma możliwości śledzenia wykorzystania licencji lub robi to ręcznie. W wypadku systemów wirtualnych i SOA firmy praktycznie nie wiedzą kto, jak i kiedy wykorzystuje usługę.

Wraz z wirtualizacją i procesorami wielordzeniowymi SOA będzie główną siłą napędowa modelu opłat opartego na użytkowaniu. Jest to bowiem przejście z monolitycznego i statycznego środowiska aplikacji do zbioru usług, które mogą być łączone w dowolny sposób dla obsługi założonych celów biznesowych. Dynamiczna i rozproszona natura architektury SOA będzie wymuszać zmiany w sposobie naliczania opłat za oprogramowanie.

Pewien rodzaj pomiaru użytkowania, zintegrowany z oprogramowaniem rozliczającym, będzie niezbędny do pokazania, jaki procent współdzielonych zasobów komputerowych w przedsiębiorstwie jest używany przez każdą aplikację czy dział firmy, aby można było dokładnie je rozliczyć.

IBM np. wprowadza Tivoli Usage and Accounting Manager, oparty na technologii nabytej przez IBM wraz z firmą CIMS Lab w czerwcu ub.r.

Takie narzędzia są także pomocne dla przedsiębiorstw, które mogą ich potrzebować w bardziej strategicznym celu, takim jak planowanie "mocy obliczeniowych" i określanie rozdziału kosztów na jednostki biznesowe.

Dokładne wyliczenia użytkowania są istotne dla określania szczytowego zapotrzebowania na licencje. W określonych przedziałach czasowych przedsiębiorstwa mogą potrzebować dużo więcej licencji niż użytkują przeciętnie, tak więc pomiar użytkowania będzie potrzebny do uzyskania pewności, że ich dostawcy wystawiają im poprawne faktury za właściwe użytkowanie.

Tego typu narzędzia powinny być używane codziennie także w odniesieniu do usług on-demand, aby mieć pewność, ze nie rujnują one budżetów przeznaczonych na wynajem oprogramowania.

Procesory wielordzeniowe a modele licencjonowania

Procesory wielordzeniowe będą z pewnością tak samo destrukcyjne dla tradycyjnego modelu licencjonowania oprogramowania, jak model SaaS, aczkolwiek na efekty trzeba będzie poczekać dłużej.

Procesory dwurdzeniowe są już dzisiaj standardem dla nowych serwerów, po tym jak w roku 2005 Intel i AMD rozpoczęły ich sprzedaż. Obie firmy wprowadzają na rynek procesory czterordzeniowe (Intel pod koniec ub.r., AMD ma to zrobić na początku bieżącego). IDC przewiduje, że w roku 2008 ponad 50% infrastruktury sprzętowej w przedsiębiorstwach stanowić będą serwery dwurdzeniowe.

Obawy dostawców oprogramowania związane są z tym, iż nowe procesory mogą znacznie obniżyć ich zyski, ponieważ pracujące na nich oprogramowanie może wykonać istotnie więcej niż gdyby pracowało na jednordzeniowych procesorach. Użytkownicy z kolei obawiają się, czy nowe schematy licencyjne, nieopierające się na procesorach, nie będą w efekcie droższe.

Firmy takie jak BEA Systems i Microsoft optują za utrzymaniem opłat opartych na pojedynczej licencji na każdy procesor, co najmniej dla systemów dwurdzeniowych. Na przykład serwer z dwoma procesorami dwurdzeniowymi nadal będzie obciążany jedynie dwoma licencjami.

Oracle zmierza do schematu licencyjnego opartego na tzw. współczynniku procesora (processor factor), który wykorzystuje pewien mnożnik, związany z liczbą rdzeni w procesorze, do wyliczenia liczby licencji. Ośmiordzeniowy procesor np. ma współczynnik 0,25, co oznacza potrzebę zakupienia dwóch licencji programowych na procesor; czterordzeniowy procesor ma współczynnik 0,5 itp. Oracle twierdzi, że taki schemat ma w rzeczywistości zmniejszać koszty użytkownika, ponieważ dotychczasowe licencjonowanie oparte na liczbie fizycznych procesorów wymagało większej liczby licencji.

Podejście IBM jest jednym z bardziej złożonych. Jeszcze w ubiegłym roku ceny oprogramowania były wyliczane na podstawie liczby rdzeni - pół licencji za rdzeń. Pod koniec roku, wraz z wprowadzeniem przez Intela nowego procesora czterordzeniowego, rozpoczęto wyliczanie opłat w oparciu o tzw. PVU (Procesor Value Units), wprowadzającym większą precyzję. Taka precyzja wynika z przyjęcia skomplikowanej formuły przypisującej liczbę PVU do indywidualnych procesorów, według oceny możliwości każdego mikroukładu, którą IBM będzie stosował do każdego nowego mikroprocesora. Taka liczba według IBM ma charakteryzować prawdziwą moc przetwarzania każdego procesora.

Im niższa liczba PVU, tym mniej obciążany będzie klient za oprogramowanie, które będzie obsługiwane przez ten procesor. Pomimo pewnej złożoności takich podejść użytkownicy ostatecznie mogą uznać je za rzetelną miarę oceny wydajności oprogramowania i przewidywalności kosztów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200