Jak tanio i jak dobrze

Jako społeczeństwo wykazujemy ciągle umiarkowane podejście konsumpcyjne do dóbr doczesnych. Bardziej wpływa na to nasza sytuacja ekonomiczna niż świadomy wybór. W związku z tym karuzela popytu i podaży wolniej się u nas kręci, ale też dzięki temu produkujemy mniej industrialnych odpadów naszej egzystencji.

Jako społeczeństwo wykazujemy ciągle umiarkowane podejście konsumpcyjne do dóbr doczesnych. Bardziej wpływa na to nasza sytuacja ekonomiczna niż świadomy wybór. W związku z tym karuzela popytu i podaży wolniej się u nas kręci, ale też dzięki temu produkujemy mniej industrialnych odpadów naszej egzystencji.

Nie jest tajemnicą, że wszelkiego rodzaju sprzęt techniczny, który w krajach wysoko rozwiniętych wyszedł z użycia - czy to wskutek technologicznej starości, czy zwyczajnego wyeksploatowania - u nas ciągle cieszy się wzięciem. Stąd też nieźle prosperują ludzie zajmujący się jego uzdatnianiem i sprowadzaniem na krajowy rynek. Nieraz to, co gdzie indziej wyrzuca się na śmietnik, u nas przysparza użytkownikowi radości jeszcze przez wiele lat.

Nie zajmuję się ani zawodowo, ani hobbystycznie serwisowaniem sprzętu, a drukarek w szczególności. Jednak czasami okoliczności zmuszają mnie do odstępstwa od tych reguł. Otóż moja drukarka HP 6L od pewnego czasu pobierała z podajnika więcej niż jedną kartkę. Jest to znana usterka znanego producenta, dotycząca modeli z pionowymi zasobnikami papieru. W takiej sytuacji człowiek bogaty bądź bezradny technicznie kupuje nową drukarkę lub korzysta z serwisu (co w tym przypadku nie jest specjalnie opłacalne), natomiast zaradny stara się sprzęt usprawnić. Należąc do tej drugiej kategorii ludzi, próbuję własnym sumptem rozwiązać problem. Przyczyną wspomnianej dysfunkcji drukarki jest wadliwy pasek separatora papieru, który należy po prostu wymienić. Kupujemy taki na Allegro (koszt 3,50 zł plus przesyłka), ale lepiej na wszelki wypadek nabyć dwie sztuki, gdyby coś podczas naprawy nie poszło jak trzeba za pierwszym razem. Do tego w cenie dostajemy oryginalną dokumentację serwisową w postaci pliku PDF. Ponieważ nie lubię czytać dokumentacji tego typu (a kto lubi?), do zadania podszedłem, jak to zwykle w takich przypadkach mam w zwyczaju, na wyczucie. Jak można się spodziewać, największą bitwę staczamy przy rozebraniu obudowy. Producenci sprzętu elektronicznego chyba mają specjalne ambicje, by wymyślać zapory utrudniające to prozaiczne zadanie (zresztą z tego powodu wymiana żarówek w samochodach też ostatnio do najłatwiejszych nie należy). Tak więc obudowa drukarki jest łączona z korpusem częściowo na wkrętach, a częściowo na zaczepach, których umiejscowienia można jedynie się domyślać. Najważniejsze jednak, aby ich nie urwać. Po zdjęciu obudowy procedura jest o tyle prostsza, że widać wnętrze drukarki i wiadomo co z czym współdziała. Potem już tylko czysta poezja: zdejmujemy zaczep, luzujemy jednostronnie wałek napędowy (jeśli podczas tej czynności usłyszymy "brzdęk", to znaczy, że odskoczyła sprężyna blokująca, którą zapomnieliśmy zdjąć) i tak dalej. Na końcu odrywamy stary pasek separujący, przyklejając nowy, tym razem wykonany z silikonu. Po złożeniu sprzętu do stanu wyjściowego rozglądamy się po okolicy, czy aby nie pozostały nam zbędne części. Jeśli tak, to nie ma powodu do paniki. Powtórna rozbiórka i dołożenie zapomnianej części pójdzie błyskawicznie, bo już wiadomo co i jak. W moim przypadku rezultaty czasowe były następujące: 2 godziny (pierwsze podejście) - demontaż, wymiana i złożenie urządzenia oraz 10 minut (drugie podejście) - zamontowanie zapomnianego elementu, który złośliwie gdzieś się ukrył przy poprzednim montażu. Chyba jednak była to część niezbyt istotna, bo drukarka działała i bez niej, chociaż nie wiadomo jak długo by pociągnęła.

Oczywiście można ten cały proceder skwitować wzruszeniem ramion. Bo po co marnować czas, skoro można go przeznaczyć na zarobkowanie, urządzenie powierzając specjalistycznemu serwisowi. No, jeśli zarabiamy 200 zł w ciągu dwóch godzin, to rzeczywiście trudno znaleźć uzasadnienie. Jeśli natomiast wolimy te dwie godziny przeznaczyć na leniuchowanie, to trudno o jakieś rzetelne kontrargumenty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200