Wniknąć w naturę rzeczy
- Dorota Konowrocka,
- 20.02.2007
Recepta Apple to: wybitny specjalista od designu, apodyktyczny szef, uczynienie z niszowości powodu do dumy i świetne zrozumienie marzeń użytkowników.
Recepta Apple to: wybitny specjalista od designu, apodyktyczny szef, uczynienie z niszowości powodu do dumy i świetne zrozumienie marzeń użytkowników.
Wokół muzyki
Wszystko, czego lubię słuchać - od Tab Two przez Cassandrę Wilson, Maurice'a Ravela i Stinga, po Keitha Jarreta - jest w mojej kieszeni, gotowe do podłączenia w każdej chwili, co bezpowrotnie znosi konieczność zdania się na jedyne przyzwoicie odbierające w mojej okolicy radio RMF FM lub regularnego przepakowywania podajnika płyt CD. Po wrzuceniu wszystkich posiadanych zasobów płytowych iPod poinformował o zajęciu 20% pamięci. I jeszcze ten cudowny pomysł z przemieszczaniem się po menu za pomocą delikatnego przesunięcia palcem po kółku będącym jednym z niewielu elementów interfejsu iPoda.
Niedościgniony wzór
Ergonomia. Design. Styl. Moda. Doświadczenie użytkownika, choć po polsku nie niesie to ze sobą tyle znaczeń co angielskie customer experience. Niekonwencjonalność. Wyzwanie dla wszystkiego, co było wcześniej. Dlaczego iPod zrobił karierę? Właściwie wszystko już było. Walkmeny, przenośne odtwarzacze CD i MP3 - znane na długo przed iPodem. Ładne, funkcjonalne, dość wygodne w obsłudze, z pewnością tańsze. Możliwość zabrania ze sobą muzyki wszędzie tam, gdzie się udajemy, nie jest w końcu wynalazkiem Apple. A jednak wprowadzenie iPoda kompletnie zmieniło rynek. Czy to kwestia akcesoriów? Stacje dokująco-synchronizujące z głośnikami i pilotami, nadajniki do radiowych zestawów samochodowych... Może. Uroda tego lśniącego, płaskiego pudełeczka, ujmująca prostota interfejsu? Chyba bliżej. Fascynujące jest to, jak ogromny wpływ wywarł iPod na wzornictwo podobnych produktów, jak bardzo producenci analogicznych rozwiązań - od tych z wyższej półki do tych rozdawanych na konferencjach razem z kalendarzami i długopisami - starają się zbliżyć wygląd swoich urządzeń do wyglądu iPoda i jak fatalnie im się to nie udaje.
W wywiadzie z 1996 r. Steve Jobs mówi: "Design to zabawne słowo. Niektórzy ludzie sądzą, że oznacza ono wygląd. Ale oczywiście, jeśli zaczniesz grzebać głębiej, to okaże się, że chodzi o to, jak coś działa. Aby zaprojektować coś naprawdę dobrze, musisz to zrozumieć. Musisz naprawdę wniknąć w naturę rzeczy". Przeczytałam gdzieś w sieci, że iPod jest odpryskiem przyszłości, który nagle znalazł się w naszym ręku. Przyszłości, w którą przestaliśmy już wierzyć. Miały być kolonie na Marsie i obiad z glonów, miała być czysta energia słoneczna w każdym domu i samochody napędzane wodą, a tymczasem weszliśmy w XXI wiek i... nic. A iPod jest tak elegancko futurystyczny, że zastępuje choć jeden nieistniejący słoneczny panel na dachu naszego samochodu. "Od samego początku chcieliśmy mieć produkt, który wydawałby się tak naturalny, tak nieunikniony i tak prosty, że aż trudno byłoby sobie wyobrazić, że został zaprojektowany" - mówi Jonathan Ive w książce "iCon Steve Jobs The Greatest Second Act in The History of Business".
To właśnie on jest człowiekiem, który stoi za plecami Steve'a Jobsa i za sukcesem iPoda - 40-letni Brytyjczyk, pracujący z zaledwie garstką projektantów i inżynierów. Gdzie leżą źródła jego sukcesu? Koncentracja na tym, co jest istotne. Ograniczona liczba projektów. Kontrola nad całym procesem projektowania i produkcji. Nieustająca konstrukcja prototypów. I następnych prototypów. I kolejnych. Szukanie dziur, niedociągnięć, wad. Koncentracja nie tylko na projekcie, ale też na wykorzystywanych materiałach i stosowanym procesie produkcji. Zaufanie Steve'a Jobsa. Wizja.
Powrót z niebytu
Gdzie to się zaczęło? W którym momencie Apple podniósł głowę i wyjął z kieszeni coś, co zaskoczyło rynek i utorowało mu drogę powrotną z niebytu? W lipcu 1997 r. Steve Jobs powrócił z wygnania i przejął stery firmy. Jonathan Ive już tam był. W 1998 r. na rynku pojawił się iMac, monitor i komputer zamknięte w kolorowej, przezroczystej obudowie - oczko puszczone do użytkowników przez projektanta. Potem pojawił się iPod, Titanium PowerBook, kolejny iMac przypominający niektórym lampę, Mac mini, kolejny iMac, który wyglądał już jak samotny monitor pozbawiony właściwej jednostki obliczeniowej, wreszcie iPod nano i Apple Remote, a po nich MacBook.Czy Apple naprawdę się zmienił? Patrząc na regał z elektroniką użytkową na londyńskim lotnisku Heathrow trudno oprzeć się wrażeniu, że tak, i to bardzo. Z niegdysiejszej firmy produkującej produkty zamknięte na wszystko i wszystkich stał się firmą, której wiodący dziś produkt - iPod - stworzył rynek, na którym działają dziesiątki firm. Bose, JVC, Palmtec, Prostor, Belkin, Northamber, Kensington, Griffin, Altec, Klipsch, Proporta, ez'ech - wszystkie te firmy produkują akcesoria do iPoda, od głośników, przez futerały, po przystawki umożliwiające odbiór muzyki przez radio samochodowe czy rozszerzające funkcje iPoda o dyktafon. Dla odmiany, jeśli Sony chce mieć akcesoria do swoich odtwarzaczy MP3, to musi sam je wyprodukować i sprzedać.
A więc źródłem sukcesu Apple jest po pierwsze pewne otwarcie na współpracę z innymi, na akceptację komplementarnych rozwiązań. Po drugie jest nią od niedawna - dzięki współpracy z Intelem - możliwość uruchomienia na macowych platformach systemu Windows obok systemu Apple OSX. "Nie możemy ukrywać tego, że Windows jest najpopularniejszym systemem operacyjnym na świecie. Możliwość korzystania z dwóch systemów jednocześnie otwiera nam drzwi do zupełnie nowej grupy ludzi, którzy mają szansę łagodnego, nieobarczonego ryzykiem i ograniczeniami wejścia w świat Apple. To nie jest poddanie się, to jest okno na zupełnie nowych klientów" - mówią przedstawiciele tej firmy.
Tej samej firmy, która prowadzi konfrontacyjne kampanie reklamowe, jawnie i otwarcie atakując firmę Billa Gatesa i producentów komputerów PC. Z drugiej jednak strony, nadal wymiana plików z kimś, kto jest posiadaczem Maca, jest sprawą szalenie kłopotliwą, bo albo jemu nie otwierają się pliki wysłane przez posiadacza PC, albo wysłane przez niego pliki nie otwierają się prawidłowo posiadaczowi komputera z Windows. Mam w swoim otoczeniu co najmniej dwie osoby, w korespondencji z którymi regularnie staję w obliczu takich właśnie problemów, z punktu widzenia świata PC zupełnie absurdalnych; że nie wspomnę o problemach na linii redakcja - studio DTP. I to wszystko dzieje się w 2007 r., a nie dwadzieścia lat wcześniej. Może więc Apple jednak nie zmienił się tak bardzo?
W 1984 r. hasłem roku był jedna linijka z reklamy hamburgerów sprzedawanych w sieci fastfood Wendy's "Gdzie jest mięso?" Klienci kupujący Maca zaczynali zadawać to samo pytanie. Przez pierwsze sto dni sprzedaży Mac unosił się na fali zachwytu i podniecenia, ale przy bliższych oględzinach okazywało się, że tam nic nie ma. Maszyna nie miała żadnego oprogramowania, o którym warto byłoby mówić. Jedynie Microsoft odrobił pracę domową, ale nikt poza tą firmą - włącznie z Lotusem, który miał wówczas najlepiej sprzedający się arkusz kalkulacyjny Lotus 1-2-3 - nie był w stanie opanować arkanów sztuki pisania oprogramowania na komputer działający pod kontrolą systemu okienkowego. Mac konkurował z IBM PC, komputerem, na który napisano tysiące programów. Mac postrzegany był jako zabawka, ekscentryczna machina, którą można kochać, lecz której nie należy kupować. (...) Zasadniczy problem polegał na tym, że rozminęli się z rynkiem. Sądzili, iż są w stanie sprzedać maszyny Apple do zastosowań biznesowych i nie zorientowali się (lub nie zadali sobie trudu, by się dowiedzieć), że te komputery są zazwyczaj kupowane w większych ilościach. Apple zawsze sprzedawał indywidualnym klientom, dostosowując marketing do tego, aby konkretna osoba poczuła się dobrze wybierając Apple.