SPOKO, czyli ratujmy komputery

Wszyscy używający komputerów, nie tylko zresztą osobistych, wiedzą jak kapryśne są to urządzenia

Wszyscy używający komputerów, nie tylko zresztą osobistych, wiedzą jak kapryśne są to urządzenia.

Potrafią odmówić współpracy z byle powodu, powiesić się dokumentnie, albo też wręcz przeciwnie, subtelnie psuć wyniki obliczeń. Mówiąc krótko, komputery mają złą naturę. Niestety, podobnie jak zwierzęta, komputery choć mają duszę ( por. felieton, w którym wyjaśniłem tę sprawęhttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=36031 ), to jednak nie mają samoświadomości. I dlatego nie można ich, tak jak zwierząt, karać za złe zachowanie. Można natomiast otoczyć je opieką, przeciwdziałając ludzkiej głupocie, brutalności i bezmyślności. Dlatego proponuję powołanie Stowarzyszenia Przeciwko Okrucieństwu wobec Komputerów Osobistych, czyli SPOKO.

Pierwszy raz z okrucieństwem wobec komputerów osobistych spotkałem się w pewnej drukarni. Po otworzeniu obudowy typu tower okazało się, że była ona wypełniona pyłem papierowym prawie do połowy. Nie wiem, jak w takich warunkach pracowali ludzie, ale to, że ów biedny komputer działał, choć bez zapchanego napędu dyskietek, było dla mnie cudem. Wielokrotnie potem widziałem różne komputery wciśnięte pod biurko, tak że nie mogły w ogóle oddychać. Jeśli zwalnia się z pracy dyrektora zoo za przetrzymywanie niedźwiedzia w ciasnej klatce, to co należy zrobić z tysiącami okrutnych ludzi, którzy przetrzymują komputery bez możliwości chłodzenia?! Argument, jakim posługiwał się dyrektor, że nikt misia nie chciał wziąć, jest równie bez sensu jak stwierdzenie, że komputer pracował, więc widać było mu dobrze. A Państwu byłoby dobrze, gdyby trzymali Was pod biurkiem?

Wzorem ASPCAhttp://www.aspca.org SPOKO powinno zajmować się przede wszystkim prewencją. Jedną z podstawowych pogadanek dla dzieci musi być demonstracja jak delikatny jest komputer, szczególnie laptop. W pracy stykam się na codzień z laptopami, którym wyłamano zawiasy, bo ktoś na nich usiadł. Ciekawe, czy te same osoby usiadłyby na własnym psie albo kocie? A czy zdrowy, normalny człowiek rzuciłby zwierzęciem domowym o ścianę? Tymczasem miałem w ręku komputer, który przeżył takie rzucenie. Podobno przypadkowe. Tak, "przypadkowe" - dobrze wiemy, jak to jest, gdy coś nam nie wychodzi, aż ręce same rwą się do rzucania. Połamanych klawiatur oraz roztrzaskanych myszy nie zliczę. O drukarkach, którym nagminnie i na siłę wyrywa się zakleszczony papier pisałem już jakiś czas temu. Ludzie są straszni. Nie, to jest źle powiedziane. Jesteśmy straszni.

Organizacje broniące zwierząt przed okrucieństwem ludzi potrafią dotrzeć wszędzie. To dzięki nim HBO pokazuje filmy o laboratoryjnym wykorzystaniu zwierząthttp://www.hbo.com/docs/programs/dealingdogs/index.html . Ale nie ma filmów o nieludzkim wykorzystaniu komputerów, które z przytulnych domów trafiają nie wiadomo do kogo i gdzie. Czy wiedzą Państwo, co się dzieje z Waszym starym komputerem? A może warto zainteresować się jego losem?

Nie zawsze udaje się tak jak memu staremu Maczkowi SE, który trafił w dobre ręcehttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=18360 . Miał szczęście, podobnie jak ponad setka komputerów, które zebrałem w MoMahttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=27824 , często z ulicy. Ilu z Państwa w ogóle czuje empatię dla komputerów? A przecież to są nasi najwierniejsi przyjaciele!

Następnym razem, gdy zobaczą Państwo sponiewierany komputer, brudną mysz, zalaną klawiaturę, ekran z brakującymi pikselami - nie milczcie, zróbcie coś. Niema rozpacz komputerów zasługuje na coś więcej niż tylko współczucie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200