Z Rzymu droga daleka

W czasach PRL-u, jakoś ostatnio często przeze mnie wspominanego na tych łamach, obowiązywała ogólna zasada "buty narciarskie kupuj w lecie".

W czasach PRL-u, jakoś ostatnio często przeze mnie wspominanego na tych łamach, obowiązywała ogólna zasada "buty narciarskie kupuj w lecie".

Sam z niej zresztą skorzystałem w stanie wojennym, kupując w czasie wakacji w Kazimierzu Dolnym nie tylko buty, ale także narty biegowe. Wyglądałem z takim zestawem nieco egzotycznie, paradując w lipcowe upały z nartami na ramieniu, ale nikt specjalnie nie dziwił się. Raczej zazdroszczono mi udanego polowania. Tak, w dzisiejszych czasach rozpasanego konsumpcjonizmu nic nie potrafi dorównać radości "dostania" najprostszych towarów. A cóż dopiero mówić o wyrafinowanym sprzęcie sportowym. To była czysta nirwana.

Niestety, czasy się zmieniają i w lipcowe upały, gdy piszę ten felieton, raczej myślimy o sandałach. Wprawdzie Wikipedia jeszcze nie ma na ich temat pełnego hasłahttp://pl.wikipedia.org/wiki/Sandały , ale wiadomo, skąd ich ród. I w tym przypadku wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Niestety, legioniści musieli się męczyć, bo jakoś nikomu nie wpadło do głowy, aby osłonić ich palce. Zresztą każdy kto nosił klasyczne sandały wie, że obijanie sobie kciuka (czy mają go Państwo dłuższego niż inne palce? Ja mam!) nie jest wcale przyjemne i może prowadzić do zerwania paznokcia. Wprawdzie od lat produkuje się sandały wyjściowe z zakrytymi palcami (na przykład robi je znana firma Basshttp://www.bassshoes.com ), ale nie nadają się one do luźnego stylu życia, preferowanego przez młodzież. Dla wszystkich lubiących wygodę sandały marki Tevahttp://www.tevapolska.pl są jej synonimem. Gdy ostatnio przyjrzałem się kilku programistom, także z ruchu wolnego oprogramowania, to zauważyłem, że wszyscy mieli je na nogach. Nowy strój legionisty.

Wydawałoby się, że trudno już tu coś nowego wymyślić. Nawet Birkenstockihttp://www.birkenstock.de , kiedyś standard obucia nóg każdego studenta, nie odbiegają od reguły, choć mają zmyślnie regulowane paski. Trzy lata temu Martin Keen wpadł jednak na pomysł, aby w sandałach zakryć palce u nóg, co chroniłoby je przed uszkodzeniami. Z kilkoma wspólnikami postanowili przyjąć zupełnie nowy model projektowania kolekcji, jej wytwarzania oraz marketinguhttp://money.cnn.com/magazines/business2/business2_archive/2005/06/01/8263450/index.htm . Z pomocą Internetu. Wiadomo, że wszystko dzisiaj i tak robi się w Chinach, ale nim fabryka ruszy trzeba wykonać sporą pracę logistyczną. Stąd typowa kolekcja sandałów na lato 2007 jest już przygotowywana w tej chwili. W modelu firmy Keen wszystko jest wirtualne. Projektanci, wynajęci z Internetu (okazuje się, że są tacy wolni strzelcy), są w stanie wymyślić modele oraz technologię ich montażu w dwa miesiące. Z pomocą Internetu znaleziono moce przerobowe w Chinach oraz wykonano efektywny marketing szeptany, docierając do młodych i aktywnych (blogi). W rezultacie w pierwszym roku sprzedano buty Keenhttp://www.keenfootwear.com/ za 30 milionów dolarów, gdy np. firma Teva osiągnęła taką sprzedaż roczną po prawie 10 latach.

To już nie model tak zwanego "długiego ogona", tylko prawdziwa rewolucja,http://www.wired.com/wired/archive/12.10/tail.html , szczególnie w zastałej branży obuwniczej. Choć jak wszystkie rewolucje, ma swoje cienie. Wiedzą Państwo, że jestem nowinkarzem i oczywiście nowy rodzaj sandałów od razu zauważyłem i spróbowałem. Okazały się niewygodne, więc ich nie kupiłem. Minęła zima i na wiosnę tego roku dojrzałem nowe modele: z mniejszą liczbą pasków, czyli lepszą wentylacją i mniej uciskające nogę. W sam raz na upalne lato. Podobnie myślało wielu ludzi, co widać na ich nogach. Ale Martin Keenhttp://www.sportinggoodsbusiness.com/sportinggoodsbusiness/outdoorbusiness/news/article_display.jsp?vnu_content_id=1001010783 opuścił już firmę, której dał nazwę. Czyżby wolał tradycyjny model korporacyjny? Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał kupować sandałów zimą...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200