Wyblakła informacja

Okazuje się, że wysłanie zapisanej kartki papieru za granicę może sprowadzić na głowę nadawcy nie lada ambaras. Ku temu muszą być spełnione dwa warunki: kartka papieru musi być dokumentem starszym niż 55 lat, a list musi akurat podpaść pod wyrywkową kontrolę celną, która wykryje niedozwoloną zawartość.

Okazuje się, że wysłanie zapisanej kartki papieru za granicę może sprowadzić na głowę nadawcy nie lada ambaras. Ku temu muszą być spełnione dwa warunki: kartka papieru musi być dokumentem starszym niż 55 lat, a list musi akurat podpaść pod wyrywkową kontrolę celną, która wykryje niedozwoloną zawartość.

Aby móc wywieźć za granicę cokolwiek starszego niż 55 lat i niewpisanego do rejestru zabytków, należy mieć zezwolenie stosownych władz lub zaświadczenie o braku historycznej wartości przedmiotu. Tak więc nie należy beztrosko postępować z rodzinnymi pamiątkami i nie zmieniać zbyt pochopnie ich miejsca pobytu poza granice kraju. Z drugiej strony nie zawsze oryginały - jeśli mówimy o papierowych dokumentach - są konieczne. Aby nie popaść w konflikt z prawem i nie trafić do więzienia za próbę wyeksportowania zabytków, można posiłkować się metodami zastępczymi. Zamiast więc wysyłać lub przewozić oryginał dokumentu, stosujemy jego kopię, która przy dzisiejszej technice wygląda co najmniej tak dobrze, jak oryginał. Dokument skanowany, chociaż graficznie doskonale odzwierciedla pierwowzór, to nie zawsze oddaje inne jego walory, jak twardość i grubość okładki, rodzaj i faktura papieru itd. Niemniej dobrej jakości kopia może stanowić właściwy ekwiwalent dla celów pamiątkarskich. Chociaż z tymi kopiami to różnie bywa, jeśli wziąć pod uwagę ich trwałość. Amatorskie wydruki kolorowe są wykonywane tuszem na papierze i jeśli nawet te dwa składniki są wysokiej jakości, to może okazać się, że w warunkach domowych za kilkanaście lat pozostawią po sobie wyblakłe wspomnienie. Co prawda producenci papieru i drukarek wykonują ekstrapolowane testy trwałości wydruku, to raczej na razie nie można się łudzić. Sto lat (i więcej) wytrzymują oryginalne dawne fotografie i stare maszynopisy lub rękopisy, co niejednokrotnie już zostało sprawdzone. Zapewne każdy z nas ma takowe w swoich zbiorach i pomimo wielu zawirowań losu w okresie poprzedniego wieku, może potwierdzić, że mają się nieźle.

W końcu też nie całą dokumentację trzeba przechowywać w postaci wydrukowanej. Do naszej dyspozycji jest znacznie wygodniejsza forma składowania, jaką stanowią dokumenty zdigitalizowane (może określenie "ucyfrowione" lepiej brzmiałoby po polsku?). Skanujemy więc lub fotografujemy, następnie wypalamy płytkę i mamy archiwum. I tak płytka do płytki. Cieszymy się ze zbiorów, a po kilku latach okazuje się, że całe to archiwum jest do wyrzucenia, gdyż nośniki nie odczytują się. Wygląda na to, że trwałość tanich (czyli powszechnie używanych) nośników kompaktowych jest bardzo podła. Pal licho domowe zbiory. Często jednak o krótkim żywocie danych na tanich CD przekonują się (najczęściej nie w porę) firmy, które umieściły tam istotne informacje. Bo należy wiedzieć, że długowieczne nośniki plasują się w zdecydowanie wyższych przedziałach cenowych. Natomiast o fakcie, które z nich rzeczywiście wytrwają 100 lat, będzie można się przekonać dopiero po tym okresie. Na razie mamy do czynienia tylko z obietnicami, nawet jeśli trwałość jest gwarantowana. Zresztą czy ktoś w następnym wieku będzie korzystał z takich zasobów archiwalnych? Wystarczy dla porównania zastanowić się, jaką dzisiaj odnosimy korzyść z dużej trwałości dyskietek pięciocalowych sprzed kilkunastu lat.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200