Na paryskim bruku

Wygląda na to, że młodzi Polacy są genetycznie skażeni pewnym szablonem zachowania.

Wygląda na to, że młodzi Polacy są genetycznie skażeni pewnym szablonem zachowania.

Raz na pokolenie robią powstanie przeciwko okupantowi, które przegrywają, z czego następnie jest wielka emigracja, a potem budują dostatek i pomyślność innych narodów. Globalizacja i postęp techniczny spowodowały przyspieszenie także i w powtarzaniu tego pokoleniowego schematu. Polacy pominęli fazę pierwszą, to jest przegrane powstanie, od razu przeszli do emigracji i pracy na rzecz innych. W ostatnim powszechnym spisie ludności z 2002 r. okazało się, że prawie 800 tys. Polaków "wyparowało" z Polski. Ośrodek PBS DGA na zlecenie Gazety Wyborczej przeprowadził badanie, z którego wynika, że liczba pracujących za granicą Polaków może wynieść nawet 2 mln (http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,73676,3410728.html ). Przegraliśmy jakąś wojnę albo powstanie? Musiałem przeoczyć...

Śledząc dyskusje na temat emigracji na forach internetowych obserwuję, że stosunkowo często pojawia się temat emigracji zarobkowej informatyków. Oczywiście nie mówię o komentarzach pod wiadomością o porażce polskich piłkarzy w meczu z Niemcami ("wstydzę się za Krzynówka i chcę stąd wyjechać..."). Mówię o poważnych dyskusjach na temat czy, jak i na jak długo informatyk powinien wyjechać z Polski.

Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy / Lękliwie nieśli za granicę głowy. Studenci socjologii z Uniwersytetu Łódzkiego przebadali studentów informatyki i odkryli, że pomimo iż 72% ocenia swoje szanse na zagranicznych rynkach pracy bardzo dobrze i dobrze, to jedynie 5% myśli o stałym wyjeździe za granicę. Jeśli już chcą wyjeżdżać, to na jakiś czas - mówi o tym jedna trzecia ( wszystkie dane zahttp://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,73343,2579769.html ). Ciekawe dane, kontrastujące z ogólnym trendem. Z informatykami jest inaczej i myślę, że wiem dlaczego: ich lepsza perspektywa zawodowa w kraju sprawia, że mniej chętnie wyjeżdżają na stałe. Po prostu kolejne pokolenie młodych absolwentów odkrywa starą prawdę: dochody netto to nie wszystko, liczy się tak zwana jakość życia - a tą mogą mieć tutaj. Skoro brakuje determinacji, nie będzie z tego Wielkiej Emigracji.

Wyjeżdżający nie przenoszą swojego "centrum życiowego" - w Polsce mają nadal przyjaciół i środowisko, a często i rodziny. Dlaczego? Bo, wbrew gniewnym deklaracjom, doceniają miejsce, gdzie żołnierz dłużej żałuje oręża / Niż tu syn ojca; po psie płaczą szczerze / I dłużej niż tu lud po bohaterze. Mój kolega mówi: nigdy nie będziesz znał ich Bolka i Lolka - i w tym jednym, celnym zdaniu jest dostateczne wyjaśnienie powodów, dla których emigracja na stałe będzie się zdarzać raczej przez zasiedzenie niż jako zamierzenie.

Wystarczy zajrzeć na fora dyskusyjne i portale polskich informatyków na obczyźnie (np. www.polonia-it.org), by poczuć całą tymczasowość Wielkiej Emigracji AD 2006. W wypowiedziach dominują tematy przyziemne i praktyczne - jak znaleźć mieszkanie, jak załatwić formalności urzędowe, jak szukać lepszej pracy, które linie lotnicze taniej wożą do Polski, jak zaoszczędzić na podatkach... nie ma żali, żółci ani dylematów; nie ma przeintelektualizowanych dyskusji o losie emigranta. Jest codzienność, niezbyt może kolorowa, ale też niespecjalnie szara. Ot, zwyczajne życie - tylko gdzie indziej.

I założę się, że pomimo dramatycznego tonu prasy codziennej, fala wyjazdów nie będzie trwała. Cieszę się z tego i tylko jednego mi szkoda: zawsze Wielkiej Emigracji towarzyszyła fala wspaniałej polskiej literatury - wystarczy wspomnieć wieszczów, Lechonia, Hemara, Mrożka czy Miłosza...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200