Prawie Janosik

Świat obiegła wiadomość o zamiarze przejścia Billa Gatesa do rezerwy informatycznej.

Świat obiegła wiadomość o zamiarze przejścia Billa Gatesa do rezerwy informatycznej.

Niektórzy zastanawiają się, jaki wobec tego los spotka Microsoft, inni zapewne już czają się na darowizny z charytatywnej działalności, której w pełnym wymiarze poświęci się najbogatszy na tym padole człowiek.

Uznając zasługi Microsoftu w zakresie popularyzacji zastosowań informatyki i widząc, jak wielki wpływ odgrywają produkty tej firmy na nasze życie zawodowe i prywatne, trudno nam myśleć, że firma przestałaby istnieć lub przeistoczyłaby się w niszowego producenta. Zresztą nie ma powodów, aby wraz z odejściem jej głównego architekta grzebać od razu, na żywca, cały dorobek. Niemniej Bill Gates jest postacią charyzmatyczną. Bez pewnych cech swojej osobowości nie stworzyłby imperium software'owego i nie zrobiłby tego nikt inny w jego zastępstwie. Po prostu znalazł się właściwy człowiek we właściwym czasie i miejscu. Jeśli braknie go jako filara i koła zamachowego jednocześnie, różne mogą być losy jego firmy. Z drugiej strony patrząc, należy zauważyć, że na świecie istnieje jednak mnóstwo innych producentów oprogramowania, którzy chętnie zaprzęgną się do pchania tego wózka. Wątpiącym pragnę dodać otuchy. Nie ma ludzi i firm niezastąpionych. Świat bez Microsoftu może istnieć, co niniejszym mogę osobiście potwierdzić, gdyż pamiętam czasy sprzed dominacji tej firmy (czyli, przyjmijmy umownie, sprzed 1981 r.), kiedy to zawodowo udzielałem się w informatyce. I było całkiem fajnie, chociaż zupełnie inaczej.

Teraz współzałożyciel największej firmy programistycznej będzie rozdawał pieniądze, czyli oddawał społeczeństwu zgromadzony majątek - jak sam to określa. Nie wiem, czy można mówić o jego działalności charytatywnej, jako o formie spłacania długu, bo nie jest to żaden dług. Po prostu człowiek zarobił pieniądze i może z nimi robić, co mu się żywnie podoba. A że postępuje moralnie właściwie, zamierzając skierować strumień finansowego wsparcia w stronę pewnej grupy potrzebujących, chwała mu za to. I tak znajdzie się zapewne spora ilość krytykantów wywodzących się z grona tych, którzy liczyli na coś, a nie dostali.

Jest zjawiskiem dosyć symptomatycznym, że ludzie w pewnym wieku przechodzą psychiczną metamorfozę, zaczynając dostrzegać istotność zupełnie odmiennych wartości niż te, którym do tej pory hołdowali.

Często bodźcem do takich przemian jest choroba własna lub kogoś bliskiego. Bywa też i zwyczajne "otrzeźwienie", kiedy dochodzi się do wniosku, że gromadzenie dóbr wszelakich nie prowadzi w zasadzie do niczego, oprócz określonego stanu posiadania, którym trudno się cieszyć, bo jest dla właściciela zbyt powszedni. Wtedy próbuje się szukać alternatyw mających wypełnić byt i pozwalających w innym nieco kontekście zaakcentować swoją obecność. Ci, których na to stać, rozdają radość i nadzieję w formie materialnej. Mniej zamożni mogą jedynie zaoferować uśmiech i dobre słowo. Każdy według możliwości. I trudno oceniać, co jest lepsze.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200