Bezgraniczne bezprawie

Internet kpi sobie z suwerenności państwowej, skutecznie niweluje granice geograficzne, a problem odległości sprowadza do nieznaczącego drobiazgu. Najgorsze jest jednak to, że technologia ta może być wykorzystana do propagowania bezprawia.

Internet kpi sobie z suwerenności państwowej, skutecznie niweluje granice geograficzne, a problem odległości sprowadza do nieznaczącego drobiazgu. Najgorsze jest jednak to, że technologia ta może być wykorzystana do propagowania bezprawia.

Aby nie rozpoczynać od razu z grubej rury, na rozgrzewkę zajmijmy się sprawą lżejszego kalibru, czymś co jest osiągalne na naszym rodzimym terenie internetowo-geograficznym. Jeśli otrzymacie Państwo e-mail z serwisu www.topjobs.pl, to nie dlatego, że akurat poszukujecie ofert pracy, a dlatego, że ktoś dokonał tam wpisu waszego adresu. To nie jest reklama z mojej strony, to jest ostrzeżenie. Na stronie przeglądania ofert pracy można wybrać kategorię, wpisać dowolny e-mail, którego właściciel będzie następnie nękany ofertami danej kategorii. Nie występuje tu - praktykowana zazwyczaj w takich przypadkach - konieczność zwrotnego potwierdzania udziału w tego rodzaju usłudze. Co prawda można się wypisać, ale nie jest to działanie natychmiastowe, gdyż serwer struga wariata, twierdząc, że podany adres nie istnieje w bazie. Bardziej stanowcza postawa użytkownika, czyli ponowne wysłanie zlecenia "unsubscribe" wydaje się skutkować. A przynajmniej tak było w moim przypadku. Ten rodzaj serwisu jest przykładem generatora niechcianej poczty elektronicznej.

Nie wiem, jak wygląda to w kontekście obowiązującej u nas ustawy antyspamowej, ale chyba niezbyt dobrze. Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się w zakresie międzynarodowym, bo są kraje gdzie spamowanie nie jest zabronione, skutkiem czego znakomita większość śmietnikowej poczty kierowanej do nas to spam zagraniczny.

Co w jednym kraju jest dozwolone, w drugim może być poważnym przestępstwem. Spektakularnym tego przykładem są różnice w obyczajowości panujące w krajach arabskich w stosunku do tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w naszej kulturze. Niejednego turystę zaprowadziło do więzienia nieprzestrzeganie pewnych zasad i zachowanie zbyt swobodne jak na owe zwyczaje. Jeżeli regulacje prawne danego kraju utrzymują rygor w obrębie granic państwowych, to już żadną siłą nie są w stanie wpłynąć na zachowania swoich obywateli wyrażane przez medium internetowe, czyli strony WWW zainstalowane na serwerach w innych krajach. Głośnym ostatnio u nas zdarzeniem było opublikowanie na amerykańskich serwerach stron organizacji faszyzujących, działających w naszym kraju. I nikt z naszego rządu nie mógł zmienić tego stanu rzeczy, gdyż w USA działalność taka nie jest zabroniona. Jednym słowem, aby realizować zdalne bezprawie, wystarczy zainstalować się na serwerze w regionie, gdzie dany rodzaj działalności jest tolerowany. Wówczas bez przeszkód można medialnie propagować różne niedozwolone idee, a zwłaszcza wtedy, gdy wrogą działalność wobec obywateli lub kraju A prowadzi się z terytorium kraju B, na serwerze znajdującym się w kraju C. Dopóki między państwami występują różnice w zwyczajach i prawie, dopóty będziemy mieć takie właśnie sytuacje.

Dlatego znacznie łatwiej utrzymywać kontrolę nad mediami w lokalnym środowisku. Jak donoszą serwisy, w wielu polskich mniejszych miastach zablokowano wyświetlanie filmu "Kod da Vinci". I to także jest bezgraniczne bezprawie, chociaż bez pośrednictwa Internetu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200