W poszukiwaniu blasku

Zapaść Sun Microsystems po giełdowym krachu dotcomów była tak głęboka, że dopiero po pięciu latach firma odzyskuje równowagę. Jonathan Schwartz, nowy dyrektor wykonawczy, zdaje się widzieć trudności i dostrzegać szanse, jakie stoją przed firmą. Czy to wystarczy?

Zapaść Sun Microsystems po giełdowym krachu dotcomów była tak głęboka, że dopiero po pięciu latach firma odzyskuje równowagę. Jonathan Schwartz, nowy dyrektor wykonawczy, zdaje się widzieć trudności i dostrzegać szanse, jakie stoją przed firmą. Czy to wystarczy?

Dwadzieścia pięć lat to dla firm technologicznych wiek sędziwy. Na przestrzeni ćwierćwiecza zmienia się pokolenie, a fundamentalnych zmian rynkowych, wymuszających na liderach przemyślenie dotychczasowego modelu biznesowego, zdarza się co najmniej kilka. To dostatecznie dużo czasu, by obnażyć słabości myślenia strategicznego menedżerów i niedociągnięcia w obszarze operacyjnym. Nic dziwnego, że znakomita większość firm - nie tylko w branży IT - nie dożywa tego wieku.

Przez pierwsze dwadzieścia lat działalności Sun Microsystems dawał sobie radę nadzwyczaj dobrze. Młoda firma weszła na rynek przebojem, oferując produkt bardzo jak na owe czasy innowacyjny. Przez wiele lat marka Sun Microsystems była synonimem wydajnych stacji roboczych. Także później, gdy w połowie lat 90. rozpoczęła się "gorączka internetowa", Sun wcześnie dostrzegł wzbierającą falę i popłynął na niej bardzo daleko, osiągając w 2001 r. największą w swojej historii sprzedaż (18 mld USD) i wartość rynkową.

Sielanka skończyła się, gdy kluczowy dla Sun Microsystems rynek serwerów doznał zapaści w wyniku załamania się rynku spółek internetowych. Podstawowy segment rynkowy skurczył się dramatycznie - obroty firmy spadły o połowę, a dodatkowo wielkie ilości sprzętu Suna trafiły na rynek jako efekt wyprzedaży majątku upadłych firm. W związku z masowymi bankructwami dotcomów także kontrakty serwisowe - obejmujące nierzadko kilka tysięcy serwerów w jednej firmie - wyparowały.

I tak przyszłość jednego z bohaterów Krzemowej Doliny stanęła pod znakiem zapytania.

Wiara w niezatapialność

Podstawowym grzechem Suna w czasie jego największej rynkowej prosperity była niedostateczna dywersyfikacja źródeł przychodów. Biznes serwerowy rozwijał się tak dobrze, że inwestycje w inne obszary schodziły na dalszy plan. Firma miała wprawdzie całkiem prężny dział oprogramowania, ale zajmował się on głównie rozwijaniem systemu Solaris i narzędzi wokół niego. Nawet rozwiązania, takie jak iPlanet Web Server czy iPlanet Application Server, które powstawały we współpracy z inną legendarną firmą Netscape, przez długi czas były dostępne praktycznie tylko dla platformy Solaris.

Po drodze było też kilka poważnych pomyłek, które znacząco pogłębiły mizerię firmy w czasie kryzysu. Chodzi przede wszystkim o zawartą tuż przed krachem giełdowym transakcję, w ramach której Sun za 2 mld USD w gotówce przejął Cobalt Networks. Mając znaczący udział w sprzedaży dużych serwerów, Sun chciał zabezpieczyć sobie przyszłość także w segmencie prostych serwerów dla mniej zamożnych klientów. Oferowane przez Cobalt gotowe rozwiązania sprzętowo-programowe były idealnym kandydatem, tym bardziej że wprowadzały dywersyfikację pod względem architektury (procesory Intela).

Na nieszczęście dla Suna wraz z pęknięciem dotcomowej bańki mydlanej popyt na produkty Cobalt zamarł. Zarząd firmy zrozumiał, że sama specjalizacja nie zapewnia sukcesu, nawet jeśli ma się dobry produkt. Nakreślenie nowej strategii i poszukiwanie nowych obszarów działalności nie przyszło firmie łatwo, zwłaszcza że rynek produktów dla branży telekomunikacyjnej i dostawców usług internetowych - podstawowej klienteli Suna - pogrążył się w marazmie. W międzyczasie Sun napotkał także wiele innych wyzwań. Z częścią z nich nie poradził sobie po dziś dzień.

Szewc bez butów

Sprawa numer jeden to skuteczna komercjalizacja technologii Java, która pomimo dużej kreatywności zarządu Suna w tworzeniu wizji jej rozwoju i zastosowań, nie powiodła się do tej pory. Prawdziwe pieniądze z Javy czerpią IBM i BEA Systems oraz ciągle powiększająca się rzesza mniejszych firm, ale nie Sun. Być może dlatego, że Sun cały czas unika konkurowania ze społecznością, do powstania której się przyczynił. Sunowi najwyraźniej nie wystarczy fakt, że jest twórcą i jednym z głównych deweloperów fundamentów środowiska i języka Java. To zapewne sprawa kultury, obawa przed odsunięciem w cień albo... braku dobrego pomysłu na czerpanie profitów z Javy.

Dylematy Suna w stosunku do Javy widać wyraźnie na zakończonej przed tygodniem konferencji JavaOne, podczas której Sun znów usłyszał, że powinien oddać Javę środowisku open source. "Obecnie to nie jest kwestia «czy», ale «jak»" - powiedział Jonathan Schwartz podczas wystąpienia inaugurującego konferencję. Zwlekanie z pełnym otwarciem kodu środowiska wykonawczego Java tylko częściowo wiąże się z obawami o utratę kompatybilności, o której przedstawiciele Suna mówią przy każdej okazji. Zapewne Sun, zanim otworzy Javę, chciałby trwale zabezpieczyć sobie dostęp do udziału w szerokim strumieniu zysków z Javy.

Odwlekając pełne otwarcie Javy Sun obawia się utraty przychodów z licencji, jakie za korzystanie ze środowiska płacą mu producenci telefonów komórkowych, przystawek do odbioru cyfrowej telewizji i całego mnóstwa innych urządzeń, dla których Java stała się podstawowym językiem do tworzenia aplikacji i środowiskiem do ich uruchamiania. Sun zapewne chce upewnić się, że przychody z licencji na pewno uda się zastąpić przychodami ze wsparcia technicznego i konsultingu, a w dłuższym okresie nawet je przewyższyć. Ta wizja przyświeca Jonathanowi Schwartzowi i wielu jego współpracowników zdaje się ją podzielać.

Jasne promyki w stronę Linuxa

W kontekście Linuxa warto odnotować, że Sun właśnie zmienił licencję dla środowiska wykonawczego Java, która do tej pory praktycznie uniemożliwiała dołączanie jej w rozsądny sposób do Linuxa przez producentów dystrybucji tego systemu. Zmiany licencyjne w połączeniu z dialogiem ze środowiskiem i udostępnieniem nowej wersji narzędzi deweloperskich kompatybilnych z Linuxem tworzą szansę na przyszłość. Trudno przewidzieć, czy Sun bezpośrednio zyska na tym finansowo. Jonathan Schwartz twierdzi, że wzrost zainteresowania deweloperów zawsze wyprzedza falę wzrostu przychodów i mówi, że jest spokojny o ostateczny efekt obecnie wykonywanych ruchów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200