Białe tablice

W kwietniowym numerze magazynu Fortune przedstawiono styl pracy naczelnego architekta Microsoftu. Zresztą na podstawie jego osobistych wyznań. Od razu porównałem to z moim sposobem pracy i wyszło prawie identycznie. Nie mogę się wobec tego nadziwić jakim cudem nasze zarobki są aż tak rozbieżne. Najwyraźniej mój pracodawca oszczędza na mojej krwawicy.

W kwietniowym numerze magazynu Fortune przedstawiono styl pracy naczelnego architekta Microsoftu. Zresztą na podstawie jego osobistych wyznań. Od razu porównałem to z moim sposobem pracy i wyszło prawie identycznie. Nie mogę się wobec tego nadziwić jakim cudem nasze zarobki są aż tak rozbieżne. Najwyraźniej mój pracodawca oszczędza na mojej krwawicy.

Wspomniany artykuł można w oryginale poczytać pod adresem:http://money.cnn.com/2006/03/30/news/newsmakers/gates_howiwork_fortune/ , natomiast ja odniosę się do kilku zaledwie, bardziej frapujących mnie wątków. Otóż Bill Gates używa do zarządzania swoim Dziełem (tzn. Microsoftem) poczty elektronicznej, jako głównego medium komunikacyjnego. I tu nie różnimy się ani trochę, gdyż ja czynię podobnie, chociaż nie zarządzam firmą, a jedynie informatykami w niej. Podobnie też jak i on, otrzymuję dziennie około 100 maili. Z tą jednak różnicą, że ja nie mam sekretarza, który by mi wstępnie filtrował pocztę, stąd 90% listów to spam w czystej postaci. Mam więc znacznie mniej interesujących tematów do czytania. Bill Gates pracuje równocześnie na trzech monitorach tworzących wirtualny pulpit - na lewym ekranie wyświetlana jest skrzynka odbiorcza, na środkowym list aktualnie "obrabiany", a na ekranie prawym przeglądarka. I tu, muszę powiedzieć, nieco pozostaję w tyle ze swym warsztatem pracy, albo żeby lepiej brzmiało - mam ustawienie zdecydowanie odwrotne: kilka komputerów i jeden ekran, za to duży. Zamiast więc widzieć wszystko naraz, korzystam z bufora pamięciowego we własnym mózgu, co pozwala mi na przełączanie się między wątkami bez utraty wątku. Zresztą czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a poza tym - i tu przytoczę słowa Bill Gatesa - zalanie informacjami nie oznacza, że otrzymujemy informacje prawidłowe czy też, że weszliśmy w kontakt z właściwymi ludźmi. Trudno nie przytaknąć.

Generalnie Microsoft obywa się bez papieru, prowadząc projekty tylko na nośnikach elektronicznych. Przypuszczam jednak, że nie dojdzie do skrajności i papier toaletowy pozostanie tam w użyciu. U mnie w firmie jest trochę rozmaitości i lubimy gryzmolić na kartkach, co potem nanosi się na komputer, drukuje i znowu na tym się gryzmoli i tak do skutku, aż zostanie osiągnięta pełna logika i spójność informacyjno-pojęciowa. No i co tu owijać w bawełnę - Microsoft ma dużo łatwiej, gdyż pracuje w jednolitym środowisku. Natomiast u mnie są używane różne technologie, czyli jest w tym względzie od Sasa do Lasa, a każdy programista zajmuje się innym zakresem merytorycznym i dysponuje osobnym serwerem testowym, który tylko na okoliczność konkretnego etapu integracyjnego sprzęga się z innym serwerem. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że ja muszę nad tym wszystkim panować.

Bill Gates podkreśla, że jedynym przeżytkiem w jego biurze jest biała tablica, na której kolorowymi pisakami utrwala się efekty burzy mózgów. Większość tablic w biurach Microsoftu ma możliwość digitalizacji i Bill także ma obiecane w przyszłym roku dostać taką do swego biura. Życzę z całego serca spełnienia marzeń! U mnie w biurze natomiast mamy nawet dwie wiszące koło siebie i także dysponujemy kolorowymi mazakami pomagającymi ukraszać nasze piękne schematy poglądowe. I jeśli kolega Adam ma akurat przy sobie aparat cyfrowy, to wykonujemy digitalizację. No i proszę - jak tanio i jak dobrze.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200