Piesek, pan i ja

Najpierw słychać szczekanie, potem można gdzieś w pobliżu dostrzec metalowy wózek na ogumionych kołach. Od wózka biegnie smycz na końcu której widać psa, pieska właściwie, takiego jamnikowatego mieszańca, z za dużym o kilka numerów kagańcem na pysku. To on tak groźnie poszczekuje, gdy jego pan przeszukuje w tym czasie któryś z okolicznych śmietników w poszukiwaniu złomu, makulatury, butelek i co tam jeszcze można znaleźć. Zarabiają w ten sposób na życie (ale nie na picie!).

Najpierw słychać szczekanie, potem można gdzieś w pobliżu dostrzec metalowy wózek na ogumionych kołach. Od wózka biegnie smycz na końcu której widać psa, pieska właściwie, takiego jamnikowatego mieszańca, z za dużym o kilka numerów kagańcem na pysku. To on tak groźnie poszczekuje, gdy jego pan przeszukuje w tym czasie któryś z okolicznych śmietników w poszukiwaniu złomu, makulatury, butelek i co tam jeszcze można znaleźć. Zarabiają w ten sposób na życie (ale nie na picie!).

Spotykam ich co jakiś czas od kilku lat, rano, na krótkiej drodze do pracy. Z panem zresztą znamy się, bo od czasu do czasu umawiam się z nim na odbiór makulatury, którą, jak zawsze, skrzętnie gromadzę.

Jest w tej makulaturze sporo znajdowanych na progu i w skrzynce na listy reklamowych gazetek i ulotek. Swoisty papierowy spam, o który nikogo nie proszę, ale nie mam o to do nikogo pretensji, a pan z pieskiem mają z tego nawet pożytek. Podobnie nie mam pretensji o listy reklamowo-informacyjne, kierowane do mnie imiennie, często przez nieznanych mi nadawców. Niewiele, bo ilościowo mniej niż 1% przesyłek poczty elektronicznej, które dostaję na swoje adresy, też można zakwalifikować do kategorii spamu. A adresy moje należą do tzw. powszechnie znanych, jak chociażby ten pod zdjęciem przy tym tekście. A jakiś nigeryjski list, który od czasu do czasu też się zdarzy, nie tylko z zainteresowaniem czytam (co też jeszcze potrafią tam wymyślić?), ale starannie odkładam do kolekcji tego swoistego gatunku twórczości.

Jeżeli natomiast miałbym znaleźć coś naprawdę niechcianego i zarazem irytującego, to z pewnością są to reklamy telewizyjne, oglądając które płacę podobno pośrednio za oglądanie tego, co reklamami mi się przerywa.

No i teraz ktoś zamierza nagle mnie, a ze mną i resztę współobywateli, uszczęśliwić i zakazać nadawania, ale nie, niestety, reklam telewizyjnych, tylko akurat najróżniejszych przesyłek słanych drogą elektroniczną, o których ten ktoś wie lepiej, że ja ich sobie nie życzę. Dla zagwarantowania zaś, że coś takiego na pewno do mnie nie dotrze, ten ktoś będzie to wyłapywać, a po złapaniu natychmiast urządzi najazd na domniemanego nadawcę, któremu w charakterze dowodu rzeczowego skonfiskuje narzędzie zbrodni, czyli komputer i od ręki wymierzy sprawiedliwość w postaci wysokiej grzywny, z zamianą na błyskawiczne zajęcie komornicze w razie braku natychmiastowej wypłacalności. Szczytność celu takiego działania zbytecznym uczyni nakaz rewizji, nawet gdy będzie chodziło o mieszkanie całkiem prywatne.

Specjalizować się w tym mają specjalne brygady, powołane w tym właśnie, jedynym celu. Aby jednak miały one jakieś zajęcie (i spektakularny sukces od czasu do czasu), ktoś będzie musiał czytać i bieżąco analizować wszystko, co jest wysyłane, i wyłapywać, w moim imieniu to, czego sobie nie życzę. Całkiem przy okazji tak, zapamięta się, a może czasem i zanotuje to i owo z czytanej masy. W wolnych zaś chwilach zbierze się te zapiski, zorganizuje, i tak spisane będą czyny i rozmowy, w sposób i w celu, którego nawet Poeta by nie wymyślił.

Jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości, o co chodzi, to wyjaśniam: idzie o rewolucyjny, łamiący wszystkie konwencje i zasady, niechby i pochodzące z prawa rzymskiego, pomysł polskiej ustawy antyspamowej.

Rewizja bez nakazu, wyrok bez sądu na podstawie poszlak. - Najpierw niech wydadzą wyrok, a potem mogą się zastanawiać! - mawiała o sędziach królowa z "Alicji w krainie czarów".

A co będzie gdy trafią na mnie, za sprawą zombie, w który ktoś niepostrzeżenie zamieni mój komputer? Dołączę wtedy do pana z pieskiem. Mam nadzieję, że przyjmą mnie po starej znajomości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200