Ingres po trzydziestce

Rozmowa z Davem Dargo, dyrektorem ds. technologii w wydzielonej z CA firmie Ingres, oferującej serwer baz danych Ingres w wersji komercyjnej oraz na zasadach open source.

Rozmowa z Davem Dargo, dyrektorem ds. technologii w wydzielonej z CA firmie Ingres, oferującej serwer baz danych Ingres w wersji komercyjnej oraz na zasadach open source.

Przepracował Pan w Oracle 15 lat i brał Pan udział w jego inicjatywach związanych z Linuxem i środowiskiem open source. Jakie znaczenie ma według Pana ostatnie przejęcie Sleepycat Software przez Oracle?

Oracle nie kupił Sleepycat, by w ten sposób znaleźć się w centrum świata open source. Na przestrzeni lat Oracle kupował różne firmy oferujące produkty z otwartym i zamkniętym kodem źródłowym po to, aby zwiększyć liczbę swoich klientów. Wszystkie zakupione przez Oracle firmy działające na zasadach open source wniosły do niego 100% posiadanych praw własności intelektualnej, co oznacza, że zwiększyła się liczba firm płacących Oracle za usługi wsparcia technicznego. Myślę, że Klienci usłyszą wkrótce: "Jeśli chcecie mieć wsparcie Oracle, musicie wykupić wsparcie na wszystkie produkty Oracle, jakie posiadacie".

Myślę, że takie traktowanie klientów jest zbyt obcesowe, tym bardziej że wielu klientów wybrało produkty właśnie dlatego, aby uniknąć współpracy z Oracle. Teraz zostaną wessani przez wielką machinę i to właśnie jest dla nich najbardziej deprymujące. Nasza działalność będzie w tym świetle stanowić pewną korzyść - dzięki nam w dziedzinie usług wsparcia będzie można mówić o konkurencji. W tym świetle, przejęcie Sleepycat Software jest dla nas rynkową okazją.

Wielcy rynku serwerów baz stwierdzili, że podobnie jak firmy działające na rynku rozwiązań open source - Ingres czy MySQL, mogą oferować dwa modele licencjonowania - stąd przecież te darmowe wersje Express. Słychać już nawet pierwsze historie o powrotach klientów do dużych dostawców na skutek tych inicjatyw. Czy to nie spowalnia dynamiki rozwoju rynku na rozwiązania open source?

Ingres po trzydziestce

Dave Dargo, dyrektor ds. technologii w wydzielonej z CA firmie Ingres

Nie dostrzegam tu żadnego zagrożenia. Klienci zaczęli eksperymenty z serwerami baz danych dystrybuowanymi na zasadach open source, ponieważ zdobyli już pozytywne doświadczenia z systemem Linux i serwerem Apache. Poza tym przekonali się, że opłaty za wsparcie, które dotychczas wnosili, wcale nie przekładały się na rozwój produktów.

Model biznesowy oparty na [współpracy firm z osobami zainteresowanymi rzeczywistym rozwojem produktów na zasadach - przyp. red.] open source był im bardzo potrzebny. Problem w tym, że serwery baz danych open source są niedojrzałe - nie mają za sobą 30 lat rozwoju jak Oracle czy DB2.

Reasumując, tam gdzie decyzje będą podejmowane wyłącznie na podstawie kosztów licencji, zapewne w dłuższym okresie pojawią się jakieś zwycięstwa [dostawców oferujących bezpłatne wersje produktów komercyjnych - przyp. red.], ale będą to zwycięstwa tymczasowe. Sądzę, że model oparty na zasadach open source będzie się dalej popularyzować, ponieważ jest efektywniejszy w dostarczaniu nowej funkcjonalności. Innowacyjne firmy, które ciągle potrzebują nowych funkcji, wiedzą, że mogą je uzyskać szybciej niż poprzez wnoszenie opłat licencyjnych firmom oferującym produkty zamknięte. Firma, która potrzebuje poważniejszej zmiany, musi uciekać się do lobbingu, który wygląda mniej więcej tak jak lobbing w Kongresie [niższa izba amerykańskiego parlamentu, odpowiednik polskiego Sejmu - przyp. red.].

Ludzie tacy jak Marty Beard z Sybase uważają, że większość pracy nad nową funkcjonalnością, nawet w przypadku baz danych open source, wykonują firmy komercyjne, a nie środowisko deweloperów. Mówi też, że firmy komercyjne mają większe zasoby i zdolności do tworzenia rozwiązań, na które jest zapotrzebowanie, ponieważ zatrudniają znacznie więcej inżynierów niż firmy takie jak Ingres czy MySQL. Zgadza się Pan?

Przedstawiciele niejednej z giełdowych firm mówili nam, że za pewnymi funkcjami lobbowali w Oracle przez 10 lat. Tu nie chodzi o możliwości czy zasoby, tylko o wolę wykonania czegoś. I nawet jeśli Oracle i IBM mają więcej programistów, liczba osób, które rzeczywiście dotykają kluczowych funkcji, jest naprawdę niewielka - kilkanaście osób. U nas jest zresztą podobnie.

O rozwiązaniach open source mówi się, że dostają się do wielkich korporacji na barkach młodych informatyków, którzy eksperymentują z darmowymi produktami w coraz poważniejszych zastosowaniach. Gdy szef informatyki w końcu dowiaduje się o tym, jak szeroko rozwiązanie jest wykorzystywane, zwykle decyduje się na próbę wykorzystania go także na potrzeby aplikacji o krytycznym znaczeniu dla biznesu. Tak często wygląda ścieżka kariery PostgreSQL i MySQL, które w środowisku informatyków mają status "gwiazd". Z kolei Ingres ma dłuższą historię, i to historię korporacyjną, ale jakoś nie przebija się do świadomości tak jak jego "młodsi" bracia. Co musiałoby się stać, żeby deweloperzy uwierzyli, że Ingres również jest "gwiazdą"?

Takie rozumowanie jest trochę naiwne. Tego rodzaju opinii nie wyrażają środowiska deweloperów, ani też nie słychać ich z ust dyrektorów informatyki. Deweloperzy szukają rozwiązań, które najlepiej nadają się do wykonania pewnego zadania. Potem zespoły odpowiedzialne za standaryzację ustalają, które z proponowanych rozwiązań będzie najłatwiejsze do wdrożenia i utrzymania.

Popularność MySQL bierze się stąd, że jest to najlepsza baza do budowy aplikacji WWW, a przy tym pojawiła się, gdy potrzeby w tej dziedzinie stały się powszechne. Nie było w tym nic z "gwiazdorstwa" - chodziło o łatwość użytkowania. Ale w zastosowaniach korporacyjnych MySQL nie ma nawet cienia szansy na popularność. Jeśli chodzi o administratorów baz danych, "gwiazdorstwo" produktu jest dla nich mało istotne. Nie ma też dla nich znaczenia, jak szybko można za pomocą danej bazy zbudować aplikację WWW. Ich interesuje stabilność - to, czy będą przyjeżdżać do firmy o drugiej w nocy, żeby odtworzyć uszkodzone pliki. Ingres ma w swoim dorobku funkcje, o których inni dostawcy open source nawet nie pomyśleli.

Czy od czasu wydzielenia firmy Ingres z CA [pod koniec 2005 r. - przyp. red.] firmie przybyli jacyś nowi klienci?

Podpisaliśmy sporo umów, ale wszystkie z dotychczasowymi klientami. Nie mam konkretnych informacji, czy zdążyliśmy już podpisać jakąkolwiek umowę z całkiem nowym klientem. Na tym etapie skupiamy się na komunikacji z klientami, których już pozyskaliśmy - staramy się, żeby byli zadowoleni. Pojawienie się nowych klientów będzie wynikiem naturalnego rozwoju naszej działalności na tym rynku. Kontaktowało się z nami wiele firm, ale nie możemy jeszcze mówić o kontraktach.

Kilka miesięcy temu trudno było od Pana wyciągnąć jakiekolwiek informacje o planach produktowych. Czy stworzyliście już Państwo strategię rozwoju produktów?

Na początku lutego opublikowaliśmy oficjalnie Ingres 2006, któremu towarzyszy nowy model licencjonowania i nowy model cenowy. Obecnie wprowadzamy subtelne zmiany w istniejącym produkcie, po to by w pierwszej połowie 2007 r. ogłosić kolejną nowość. Chcemy zyskać na tym, że pozostali dostawcy otwartych serwerów baz danych wciąż nie wychodzą poza proste partycjonowanie i klastrowanie.

W naszych planach są m.in. indeksy bitmapowe i partycje tymczasowe. Jeśli chodzi o XML jako format przechowywania danych, na razie pozwolimy walczyć w tej dziedzinie Oracle'owi i IBM-owi. Ingres jak na razie nadal będzie przechowywać XML w formie obiektów BLOB. Nie chcę, aby firma skupiała się na rzeczach związanych ze specyficznymi aplikacjami i traciła szerszą perspektywę.

Ingres to jedyna baza danych na rynku posiadająca certyfikację bezpieczeństwa na poziomie C2. Szyfrowanie danych podczas transportu realizujemy od dawna. Szyfrowania danych w stanie spoczynku nie wykonujemy, bo sądzimy, że lepiej jest to robić na poziomie systemu operacyjnego. Zastanawiamy się właśnie, czy szyfrowanie można włączyć do wersji open source.

Wersja rozwijana wraz ze środowiskiem open source będzie wydawana w cyklach miesięcznych. Na tej podstawie będziemy wydawać wersję korporacyjną nie częściej niż raz w roku, żeby ludzie nie mieli wątpliwości, że przeszła wszechstronne testy.

Współpracujemy też z partnerami nad przygotowaniem zintegrowanej platformy sprzętowo-programowej, co pozwoliłoby na łatwe zapewnienie wsparcia dla systemu i bazy. Dyskusje dotyczą obecnie tego, jaki ma być zakres prac po każdej ze stron. Jak do tej pory nie podjęliśmy jeszcze decyzji, czy produkty OpenROAD, Enterprise Access i EDBC zostaną opublikowane na licencji open source.

Na podstawie amerykańskiego wydania Computerworld; oprac. tom.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200