Kto do Della?

Bezkrólewie w Dellu trwa pół roku i wciąż nie widać następcy Romana Durki.

Bezkrólewie w Dellu trwa pół roku i wciąż nie widać następcy Romana Durki.

Irlandczyk Patrick J. Dwyer, który przyjechał do Polski, by tymczasowo przejąć obowiązki dyrektora generalnego w Dell Computer Poland może tu zostać nawet następne pół roku. Biznes rozwija się, więc rekrutacja nie spędza nikomu snu z powiek. Proces trwa, nowego dyrektora szuka spółka Kałużyński & Madeja, ale na rynek praktycznie nie przeciekają nazwiska. Nawet zazwyczaj ci "dobrze poinformowani" bezradnie rozkładają ręce, gdy spytać ich kto zastąpi Romana Durkę.

Nieśmiałe kandydatury

Na giełdzie pojawiło się kilka nazwisk. Pierwszy strzał to Marek Borówka, który od roku szefuje Lenovo. Nieoficjalnie wiadomo, że Dell składał mu propozycję, ale ten ma przed sobą inne ekscytujące wyzwanie. Za chwilę Lenovo na dobre zaistnieje w konsumenckiej świadomości wypromowane na olimpiadzie w Turynie, a zadaniem Borówki będzie uczynienie zeń liczącej się siły i walka z antychińskimi stereotypami.

Kandydat nr 2 to Sylwester Grzebień, szef sektora publicznego w IBM, długoletni współpracownik Dariusza Fabiszewskiego, który notabene sam w sobie byłby świetnym kandydatem, gdyby tylko szukał jeszcze cięższej pracy od tej, którą ma teraz. Atutem Grzebienia jest doświadczenie na rynku PC wyniesione z kierowania Fujitsu Siemens Computers.

Jest jeszcze jeden kandydat z IBM. Ktoś przypomniał przy tej okazji osobę urzędującego w Wiedniu Grzegorza Tomasiaka. Dla niego byłaby to wymarzona okazja do udowodnienia czegoś tym, którzy twierdzili, że jego prezesura w IBM była klapą. Dla Della mogłoby być cenne jego doświadczenie i biegłość w finansach.

Dobrym kandydatem jest Dariusz Chwiejczak z Cisco, chociaż ostatnio to on zabierał Dellowi pracowników. Interesująca propozycja to Wojciech Gaca, ale dopiero co przeszedł z HP do Xeroxa i raczej o zmianie nie myśli. Pojawiają się też plotki o kandydacie z branży software'owej (Oracle i SAP). Na miejscu jest Maciej Filipkowski, który od dawna pracuje w Dellu, ale dotąd poza Polską. Do Warszawy trafił za sprawą Romana Durki, lecz nie zdążyli już popracować razem. Odpowiadał w Dellu za kilkusetosobowe call center na Słowacji, obsługujące zamówienia o wartości pół miliarda euro z rynku niemieckiego i austriackiego.

Skok poza branżę

Dell jest firmą specyficzną, o czym wiedzą nawet ci, którzy nigdy tam nie pracowali. Wystarczy przejrzeć podręczniki biznesu, by przekonać się, że nie jest to łatwy chleb. Nie jest wydumaną legendą, że menedżer musi dwa, trzy razy dziennie składać raport o wykonanym planie i prognozować sprzedaż. W Dellu mierzone jest prawie wszystko. Korporacja godziwie wynagradza - Roman Durka do marca będzie zwlekać z podjęciem nowej pracy, bo czeka na realizację opcji na akcje - ale tempo pracy jest zawrotne, co powoduje, że raczej nie jest to miejsce atrakcyjne dla weteranów branży IT. Atrakcyjność wzrosła by jednak niepomiernie, gdyby realne stało się wybudowanie fabryki pod Łodzią - sprawa nadal nie jest rozstrzygnięta i Polska wciąż ma szansę na tę inwestycję. Dell zatrudniałby w Polsce nie 90 osób jak dzisiaj, ale nawet 3-4 tysiące. Byłby to klucz do wielu drzwi. Szef Della w Irlandii, gdzie firma ma swoją pierwszą fabrykę europejską, jest na "ty" z premierem kraju. Na razie dyrektor Dell Poland nie może liczyć na taką zażyłość z Kazimierzem Marcinkiewiczem.

Czy Dell wyjdzie z poszukiwaniami poza IT np. do branży FMCG? Roman Durka nie przypomina sobie jednak, żeby gdziekolwiek przez 8 lat mianowano dyrektorem kogoś spoza IT. Pewnie i tym razem korporacja nie zdecyduje się na taki krok.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200