Pisać może każdy...

Blogi należą do nowszych form internetowej aktywności. Blogosfera rozrasta się w szybkim tempie, stając się publikacyjną siłą, której nie mogą już ignorować tradycyjne media, przedsiębiorstwa czy politycy.

Blogi należą do nowszych form internetowej aktywności. Blogosfera rozrasta się w szybkim tempie, stając się publikacyjną siłą, której nie mogą już ignorować tradycyjne media, przedsiębiorstwa czy politycy.

http://Technorati.com - portal, który dla blogera jest tym, czym Google dla buszującego po Internecie - podaje, że na świecie jest ponad 20 mln blogów. W Polsce mamy ich już setki tysięcy. Oczywiście znaczna część blogów to sercowa liryka nastolatek typu "Andrzej jest z Baśką z IIc, na przerwie przed matmą zamknęłam się w kiblu, żeby się wypłakać". Ale wśród internetowych dzienników są też prawdziwe perełki. Ich znalezienie nie jest wszakże łatwe.

To trochę tak, jak w dużej bibliotece z dziełami, które nie mają nazwisk autorów, nazw wydawnictw, nawet tytułów. Nie ma też katalogów, słowa wstępnego redaktorów, recenzji niezależnych krytyków.

Są tylko książki z numerami i datą wydania. Jeżeli dogrzebiemy się do właściwej treści, to możemy zostać wierni znalezionemu "numerowi".

Nie powinniśmy się jednak dziwić tej sytuacji. Internet jest młody, a blogi są jego jeszcze młodszym dzieckiem. Kto założył pierwszy blog? Zapewne ktoś, kto nie wiedział, że jego strona domowa mogłaby być traktowana jako blog. Sam termin "Web Log" przypisuje się Jornowi Bargerowi (to był rok 1997). Dwa lata później inny koryfeusz blogosfery - Peter Merholz - nieco inaczej podzielił powyższe literki: "We Blog". Końcówka się przyjęła i została. To trochę jak z naszym słowem "empik", które też nic nie znaczy, a jest jedynie końcówką skrótu KMPiK (Klub Międzynarodowej Książki i Prasy).

Wirtualna drukarnia

Od tamtych chwil blogosfera eksploduje w tempie 100 tys. blogów dziennie, czyli 1 blog na sekundę! Większość z nich nie jest aktualizowana całymi tygodniami, a wiele okazuje się jednorazowym "wyczynem" ich autorów. Czy zatem blogi mogą być zagrożeniem dla tradycyjnych mediów papierowych? Zapewne nie większym niż kino dla teatru albo magnetowid czy płyta DVD dla kina. Nowe media uzupełniają możliwości ich starszego "rodzeństwa", powodując, że proporcje w podziale medialnego "tortu" się zmieniają, ale też cały tort staje się większy i zaczyna szybciej rosnąć.

Gry komputerowe pozornie odciągają nastolatki od kina, ale także sprawiają, że tłumy walą na filmy kręcone na motywach gier komputerowych (np. Tomb Raider). Podobne sprzężenia działają między filmem a książką. Widzowie Harry'ego Pottera czy Władcy Pierścieni sięgają po stosowną lekturę, a czytelnicy tych książek idą do kina. Relacje między czasopismami w wersji papierowej i elektronicznej są podobne: "papierowy" czytelnik będzie szukał swego ulubionego tytułu także w sieci, a elektroniczny pofatyguje się do kiosku "w Realu", by nabyć tam wersję wydawnictwa "z galaktyki Gutenberga".

Przeżyją ci, którzy są silni w obu wymiarach. Tradycyjne wydawnictwa encyklopedyczne uzupełniają zatem swoje dzieła wersjami CD/DVD bądź internetowymi (za opłatą). Z kolei darmowa w sieci Wikipedia myśli o wydrukowaniu odpłatnej wersji papierowej, zamykając medialny cykl niejako z drugiej strony. W Internecie każdy może mieć swoją stację radiową czy telewizyjną. Może mieć też własne czasopismo czy dziennik, w podwójnym tego słowa znaczeniu - także w obszarze publicystycznym, będąc "sam sobie, sterem, żeglarzem i okrętem".

Samopublicyści

Na świecie są tysiące i miliony ludzi, którzy piszą książki, grają w piłkę, występują w filmie, ale tylko nieliczni z nich mogą przekształcić swe hobby w profesję, z której można się utrzymać. Nie inaczej jest w blogosferze - w USA są już pierwsi blogerzy, którzy niczym innym się zarobkowo nie zajmują. Jak to się robi? Oczywiście korzysta się z wpływów reklamowych. Ważne, aby dziennik był na blogowym topie i znalazł się w tzw. grupie A-List. Ten blogowy szczyt zmienia się z każdą chwilą i można by odnieść wrażenie, że to przypadek, jak w totku. Tymczasem mamy tu raczej do czynienia ze zdeterminowanym chaosem: zamachanie "piórkiem" w odpowiednim blogu może wywołać medialną burzę, wykraczającą poza internetowy wymiar.

Wiedzą o tym amerykańskie partie, które przy swych kampaniach wyborczych akredytują także blogerów, obok dziennikarzy klasycznych mediów. Podczas ataków terrorystycznych w Londynie gwałtownie wzrosła poczytność blogów pisanych na bieżąco w metrze i uzupełnianych zdjęciami robionymi za pomocą telefonów komórkowych. Blogi były pierwszym, najbardziej obszernym, źródłem informacji o zamachach, zanim na miejsce dotarły ekipy radiowe i telewizyjne. Podobną sytuację mieliśmy w Polsce podczas pamiętnej powodzi w 1997 r. Tradycyjne media nie były w stanie konkurować z Internetem, precyzją i aktualnością informacji o powodzi, sytuacja zmieniała się lokalnie z godziny na godzinę, a w sieci można było śledzić dane o stanie wody nie tylko na poszczególnych ulicach Wrocławia, lecz wręcz w pojedynczych budynkach.

O potędze blogosfery świadczy przypadek jednej z firm amerykańskich produkujących zabezpieczenia dla rowerów. Firma zignorowała blogowe wpisy, a wreszcie i film umieszczony w sieci, który demonstrował, jak w prymitywny sposób można otworzyć rzekomo niezawodny zamek. Brak rzetelnej reakcji ze strony firmy i pójście "w zaparte" okazały się katastrofalnym błędem. Zlekceważona blogosfera uderzyła do szturmu. W ciągu kilku dni stosowna strona weblogowa została odwiedzona dwa miliony razy. Wreszcie sprawa trafiła do świata tradycyjnych mediów papierowych, m.in. do New York Timesa. Tu już nie dało się dłużej chować głowy w piasek i trzeba było wymienić zamki cyklistom, kosztem 10 mln USD.

Dzienniki pisane dźwiękiem

Już z tych kilku przykładów widać, że czasem trudno jest odróżnić bloga od zwykłej strony domowej albo od forumowego portalu - w końcu internetowy dziennik może zawierać także komentarze jego czytelników. Klasyczna definicja encyklopedyczna mówi, że blog jest periodyczną publikacją internetową, prezentowaną z reguły w odwrotnym porządku chronologicznym. Wszelkie szufladkowe podziały mają jednak charakter umowny, a granice między różnymi formami blogów czy stron internetowych są płynne. W końcu blog może być tworzony przez wiele osób i upodabniać się także do internetowego czasopisma.

Wymieńmy jedynie dla przykładu kilka rodzajów typowych blogów:

  • osobisty: klasyczna forma blogu będąca internetowym dziennikiem (pamiętnikiem);

  • informacyjny: zawierający komentarze do aktualnych wydarzeń, np. społecznych, politycznych;

  • tematyczny: dotyczący wybranej dziedziny, często na tematy fachowe, zdrowotne, edukacyjne, podróżnicze, naukowo-badawcze, religijne, gospodarcze, filozoficzne;

  • litblog: szczególna forma blogu tematycznego o charakterze literacko-poetyckim;

  • blawg (law blog): tematyczny blog prawniczy;

  • korporacyjny: tworzony przez pracowników firmy, z reguły mało obiektywny;

  • busiplog (business spam blog): odmiana blogu korporacyjnego o szczególnie małej wartości informacyjnej, nakierowanego jedynie na promocję produktu;

  • grupowy (friend, community blog): tworzony przez grupę znajomych, przypominający strony sieciowych wspólnot (grona);

  • moblog (mobile blog): aktualizowany wiadomościami SMS/MMS;

  • fotoblog: przeznaczony do oglądania i wymiany fotografii;

  • audioblog: blog pisany dźwiękiem, związany z podcastingiem (iPod broadcasting);

  • wideoblog: blog filmowy

Czy zatem w przyszłości każdy będzie miał swojego bloga, a w Internecie przybędzie treści fascynujących bądź nudnych w podobnych proporcjach, w jakich fascynujący bądź nudni bywają ludzie? Z pewnością musimy zachować realizm w zakresie zawartości sieci: ta jest demokratyczna i stanowi własność społeczności internetowej. Dla jej pojedynczego członka tylko mikroskopijny fragment Internetu jest interesujący i zauważalny. Reszta jest, świadomie bądź mimowolnie, ignorowana i lekceważona. Podobnie dzieje się w blogosferze.

Każdy w bliskiej przyszłości będzie miał możliwość prowadzenia internetowego dziennika, ale nie każdy zechce z tego skorzystać. Nie wszyscy lubią pisać, nie wszyscy lubią też czytać.

Tym większą przyszłość ma przed sobą blogosfera audiowizualna.

Coraz lepsza jakość zdjęć czy filmów robionych telefonami komórkowymi powoduje, że będą one coraz bardziej zasilać blogi. Takie treści mogą mieć indywidualne znaczenie informacyjne czy poznawcze. W ten sposób kajakarz znajdzie blogowy przewodnik po nieznanej mu regionalnej rzece, a maturzysta odbędzie wirtualny spacer po uczelni, na którą się wybiera, z towarzyszącym blogowym komentarzem studentów.

Należy spodziewać się też wzrostu znaczenia oprogramowania dokonującego konwersji tekstowo-dźwiękowej. Synteza dźwięku i przekształcenie pisanego blogu na wersję, której można słuchać, nie jest trudnym zadaniem (a zwłaszcza w porównaniu z procesem odwrotnym, tj. analizy dźwiękowej). Dla wielu osób wygodniej jest tworzyć blog mówiony niż mozolnie wklepywać literki przy użyciu klawiatury. W każdym razie już dziś, dla nowoczesnego menedżera czy marketingowego specjalisty, selektywnie traktowana blogosfera może być interesującym źródłem opinii, wyrażanych przez końcowych użytkowników usług i produktów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200