Kraina wielokrotnych jednorazówek

Odmienne realia ekonomiczne wyraźnie różnicują mentalność obywateli poszczególnych państw. Nie wiadomo jednak do końca, jakie cechy są właściwe wyłącznie charakterowi osoby, a jakie podlegają kształtowaniu przez warunki bytu.

Odmienne realia ekonomiczne wyraźnie różnicują mentalność obywateli poszczególnych państw. Nie wiadomo jednak do końca, jakie cechy są właściwe wyłącznie charakterowi osoby, a jakie podlegają kształtowaniu przez warunki bytu.

Moja ciotka, zamieszkująca od 40 lat w Denver (USA), zasiliła nas w stanie wojennym paczką zawierającą artykuły spożywcze, chwilowo trudno osiągalne na naszym rynku. Mnie i rodzinę mojego brata - bo była to wspólna paczka - rozbawił znaleziony wewnątrz, ręcznie spisany kwit oznajmiający, co ile USD kosztowało. Sumaryczna pozycja "total" jednoznacznie wykluczała jakiekolwiek inne domniemania o przeznaczeniu tej listy.

Już chyba zamerykanizowany Kuba Tatarkiewicz udowadnia w felietonie "Plujka, czyli felieton(ista) ogolony" (CW 41/2005), że zysk to jest wszystko, dając przy okazji wykład niezwykle precyzyjnego obliczania kosztów jednostkowych na bazie ostrzy do golenia zarostu. I tym właśnie się różnimy, między innymi. Nie samym zarostem, bo w naturze od dwóch lat brodę mam wypucowaną na błysk, ale tym, że ja nawet nie pamiętam, ile kosztuje maszynka do golenia - obojętnie iluostrzowa. Nie mówiąc już o tym, że nawet nie staram się kalkulować rozkładu kosztów na poszczególne zabiegi golenia, a gdybym zaczął, podejrzewałbym siebie o jakąś paranoję. Podobnie, nie potrafię wyszczególnić, ile też kosztują podstawowe dobra spożywcze i to nie dlatego, że nie pomagam żonie w zakupach, ale zwyczajnie nie przykładam wagi do cen takich rzeczy. Jednym słowem, żyję po pańsku, nie wnikam w szczegóły finansowe, bo mogę sobie na to pozwolić z racji niezłych zarobków (to podpowiedź dla moich potencjalnych przyszłych pracodawców). Bardziej niż detale finansowe pochłaniają mą uwagę inne aspekty tego świata. W wielu względach lubię zmierzyć się z nowym wyzwaniem, zupełnie ignorując racje ekonomiczne. Gdybym rzeczywiście był przywiązany jedynie do pieniądza, nigdy w życiu nie związałbym się z informatyką, gdyż przez kilkanaście lat realnego socjalizmu zarabiałem mniej niż operator koparki, a górnik pozostawał dla mnie niedoścignionym wzorem dobrobytu.

W ostatnim czasie naprawiałem własnoręcznie odtwarzacz MP3, mikser kuchenny, drukarkę (tym razem już inną) i wycieraczkę samochodową. Przy tym ostatnim zdarzeniu, kolega przyglądający się błyskawicznemu i niezwykle skutecznemu zabiegowi, nazwał mnie Pomysłowym Dobromirem, co jest - wbrew łaskawym sugestiom Kuby Tatarkiewicza - bezpośrednim dowodem na to, że owi "pomysłowi" wcale nie wyszli z użycia. Naprawiałem także nadesłaną z USA pocztówkę z pozytywką. Nadrukowana cena obwieszczała bezceremonialnie 3,5 USD rozrzutności. Jednak po tych kosztach nie potrafią za oceanem przewidzieć, że w grającej pocztówce targanej losami przesyłkowymi bateria powinna mieć solidne mocowanie. No i proszę sobie wyobrazić, że to Amerykanin otrzymuje taką niedziałającą przesyłkę, otwiera, a tu ani be, ani me, żadnego odgłosu. "Shit za $3,50" - komentuje i wyrzuca. Natomiast Polak, zaprawiony latami zmagań, potrafi niewielkim wysiłkiem poprawić usterki amerykańskiej technologii.

Nie każdy bawi się w "złotą rączkę" dla sportu. Większość czyni to z konieczności finansowej, łatając jak długo tylko się da. Jaki powód by nie był, mniej rzeczy wyrzuca się na śmietnik, a więc nie produkuje się góry odpadów pokonsumpcyjnych. Zbytni komfort życia rozleniwia, a u nas komfortowo chyba nigdy nie będzie, stąd mamy szansę zostać ostatnią nacją wysoko zurbanizowanego społeczeństwa radzącą sobie bez problemów z wiązaniem sznurowadeł.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200