Z Matriksa na Ziemię

Z czym kojarzy się zwykłemu Janowi Kowalskiemu hasło e-administracja? Z czarną magią i strachem przed nowym.

Z czym kojarzy się zwykłemu Janowi Kowalskiemu hasło e-administracja? Z czarną magią i strachem przed nowym.

Uczestnicy 9. konferencji Stowarzyszenia "Miasta w Internecie" postawili przed sobą ambitny cel: tak zmodernizować administrację publiczną, aby wszystkim żyło się lepiej. A jak to zrobić? Należy wsłuchać się w opinię zwykłego odbiorcy usług elektronicznej administracji, słowem powrócić z Matriksa na Ziemię.

Nasz czy nie nasz

Zdaniem Edwina Bendyka, publicysty tygodnika Polityka, "unowocześnia się państwo, żeby obywatelowi żyło się gorzej", zaś każda próba polepszenia i tak kiepskiej sytuacji, w rezultacie tylko ją pogarsza. Zatem, co zrobić, żeby było lepiej? Według Krzysztofa Janika, byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Leszka Millera i byłego posła, głównym problemem jest mentalność Polaków. Jego zdaniem stworzyliśmy sobie administrację władczą, a nie służebną. Państwo powinno być dla obywatela. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. Przemiana musi dokonać się w kulturze społeczeństwa, w której Jan Kowalski powinien być świadom tego, że bierze udział w procesie budowy swojego państwa.

Wszystko pięknie, tylko skąd państwo będzie wiedziało, czy Jan Kowalski jest nasz, czy nie nasz, jeśli Jarosław Tworóg, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji, kwestionuje bezpieczeństwo i tym samym prawdziwość odręcznego podpisu? Wszakże polska biurokracja zbudowana jest wyłącznie na papierowych dokumentach i ręcznie kreślonych podpisach. Skoro nie możemy wierzyć w podpis odręczny, jak więc okiełznać tego zwierza, jakim jest podpis elektroniczny? Trudno zaś mówić o e-administracji bez e-podpisu.

Kafejka internetowa czy okienko w urzędzie

Z Matriksa na Ziemię

GRZEGORZ BLIŹNIUK, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, i KRZYSZTOF JANIK, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Leszka Millera.

Zwróćmy uwagę na pewien paradoks. O ile administracja publiczna jest skłonna zaakceptować tę formę potwierdzania tożsamości, o tyle społeczeństwo boi się jej jak ognia. Kajetan Wojsyk, wiceprezes Stowarzyszenia "Miasta w Internecie" i zarazem zastępca naczelnika Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta Częstochowy, twierdzi z pełnym przekonaniem, że e-podpis nie chce się przyjąć właśnie po stronie obywatela. Wygląda na to, że my sami sobie szkodzimy. Domagamy się sprawniejszego funkcjonowania urzędów, nie chcemy stać w kolejkach, wiedząc, że nagrodą za wytrwałość będzie spotkanie urzędniczki niezmiernie uszczęśliwionej widokiem kolejnego petenta. I gdy dostajemy narzędzie, które spełni to marzenie, zaczynamy się boczyć.

Kluczem jest uświadamianie społeczeństwa, czyli potencjalnego użytkownika e-podpisu. Nie ufamy tworom nowoczesności, zwłaszcza takim, których nie można dotknąć, poobracać, obejrzeć z każdej strony. Ogromna część społeczeństwa zwyczajnie nie rozumie nowej technologii. Dlatego należy opracować zespół informacji - radzi Jarosław Tworóg - i to nie ma być urzędowa broszurka, tylko ulotka, zaś jej treść w prostych słowach ma wyjaśniać sposób stosowania e-podpisu, jego wady i zalety.

Niestety, w świadomości ludzkiej "papier" silnie zakorzenił się jako oryginalny dokument, w jego świetle blednie ten elektroniczny, powszechnie uważany za pozbawiony wartości prawnej.

Kult "bumagi"

Po takim dictum trzeba postawić kropkę nad "i". Gdy rząd widzi remedium na problemy w tworzeniu kolejnych ustaw, artykułów i broszur, to w oczach Jana Kowalskiego są one postrzegane jako zwykły bełkot. Niestety, prawnicy pracujący nad nowymi projektami prawa zahaczającymi o informatykę powinni tworzyć te ustawy po dokładnych konsultacjach i wielu wywiadach z fachowcami, inaczej trafią w ślepy zaułek.

Drugą stroną medalu jest wnętrze administracji. Jak można oczekiwać, że modernizacja państwa powiedzie się przy niewłaściwym zarządzaniu poszczególnymi jednostkami. Można domniemywać, że administracja publiczna jest tworem samorządzącym. Według Jana Olbrychta, posła do Parlamentu Europejskiego, wśród urzędników państwowych jest niewiele osób, które są specjalistami od zarządzania w sferze publicznej.

Uniwersytet Warszawski jako pierwsza jednostka szkoli na kierunku zarządzania w specjalizacji administracji publicznej, jednakże wiele wody w Wiśle upłynie, nim ci młodzi i wykształceni dojdą do głosu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200