Telemedycyna to nie kwestia mody

Z Adamem Koprowskim, pełnomocnikiem dyrektora ds. telemedycyny w Instytucie Kardiologii w warszawskim Aninie oraz konsultantem Unii Europejskiej ds. projektów teleinformatycznych w medycynie, rozmawia Antoni Bielewicz.

Z Adamem Koprowskim, pełnomocnikiem dyrektora ds. telemedycyny w Instytucie Kardiologii w warszawskim Aninie oraz konsultantem Unii Europejskiej ds. projektów teleinformatycznych w medycynie, rozmawia Antoni Bielewicz.

Mało ostatnio słyszymy o telemedycynie. Czy niewiele się dzieje w tej dziedzinie, czy też media przestały traktować telemedycynę jako atrakcyjną nowinkę?

Częściowo to kwestia mody. O ile jeszcze parę lat temu jakiekolwiek działania z tego zakresu były mocno nowatorskie, o tyle teraz telemedycyna nieco się "oswoiła". W niektórych jednostkach medycznych są systemy, które wkomponowały się trwale w praktykę kliniczną. Ponieważ jednak są one niedofinansowane, to brakuje spektakularnych osiągnięć. Dlatego nie słyszymy o nich zbyt często.

Systemy te zostały zbudowane parę lat temu w oparciu o fundusze naukowe polskie lub zagraniczne, więc siłą rzeczy możliwości ich rozwoju są ograniczone. Dopóki w rozwój telemedycyny długofalowo nie włączy się biznes, trudno będzie mówić o jakichś spektakularnych osiągnięciach.

A jak wygląda rozwój telemedycyny na szczeblu europejskim?

Sytuacja jest zupełnie inna. Jednym z priorytetów przyjętych przez Wspólnotę jest program rozwoju e-health, promujący konieczność wymiany informacji o pacjentach. Dlatego Unia Europejska kładzie duży nacisk na wypracowanie standardów umożliwiających wymianę informacji pomiędzy bazami danych medycznych z różnych krajów. Ich wypracowywanie trwa od lat. O ile jeszcze kilkanaście lat temu mówiło się przede wszystkim o standardzie zapisu danych alfanumerycznych, o tyle teraz oczekiwania wzrosły, a EPR (Electronic Patient Record) ma obejmować także obrazy elektroniczne generowane przez medyczne urządzenia diagnostyczne.

Jakie są priorytety UE w zakresie informatyzacji sektora medycznego?

Obserwuję nowy trend. O ile jeszcze kilka lat temu mówiło się przede wszystkim o informatyce medycznej, o tyle teraz karierę robi zwrot "bioinformatics", czyli połączenie biologii (np. zagadnień związanych z opisaniem ludzkiego genomu), bioinżynierii oraz informatyki. Widać to także w strukturze priorytetów. V Program Ramowy kładł nacisk na informatykę medyczną, VI Program Ramowy to już bioinformatyka, a w założeniach VII Programu Ramowego kładzie się już nacisk na zagadnienia znane dotąd z filmów SF - elektroniczna odzież z biosensorami albo np. specjalna maska umożliwiająca śledzenie mimiki twarzy u kierowców F1 i pilotów samolotów to już tematyka niektórych realizowanych obecnie programów naukowych. UE chce finansować projekty z naszego punktu widzenia mocno oderwane od rzeczywistości czy też, dokładniej rzecz biorąc, wyprzedzające ją.

Czyli całkowita zmiana priorytetów?

Nie do końca. Niezwykle istotnymi elementami rozwoju są programy zintegrowane, na które UE chce łożyć nie jak dotychczas setki tysięcy, a wręcz po kilkanaście milionów euro. Ważnym elementem rozwoju technologicznego jest promowanie europejskich Centrów Doskonałości, a więc "siatki" kilkunastu ośrodków wspólnie opracowujących wiele zagadnień.

Czy można wśród nich znaleźć także polskie ośrodki?

Tak, niewiele, ale są, to m.in. Centrum Innowacji, Transferu Technologii i Innowacji Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz uczelnie medyczne z Wrocławia, Gdańska, Warszawy. Bardzo sprawnie działa też ICM.

Kto przoduje w tego typu projektach?

O dziwo relatywnie mało jest Niemców, mocni są Skandynawowie, a także np. Grecy, Włosi. Mocna jest także Anglia, gdzie stopień komputeryzacji służby zdrowia dzięki informatycznym inwestycjom NHS (National Health System) w medyczną sieć teleinformatyczną jest bardzo wysoki. Anglikom bardzo pomaga także fakt, że nie mają bariery językowej, bo faktycznie zarówno selekcja wniosków, jak i późniejszy system monitoringu jest bardzo wymagający. Trzeba pisać dogłębne sprawozdania co kwartał i być w każdej chwili gotowym na dosłanie jakiejś szczegółowej dokumentacji poszczególnych zadań.

Do końca br. można składać wnioski o udział w projektach zaczynających się w 2007 r. Skoro dziś polskich ośrodków jest niewiele, to można zakładać, że UE nas mocno przegoni. Dlaczego jesteśmy tak opóźnieni?

W przypadku projektów z zakresu e-health zostajemy z tyłu nie tylko ze względu na słabości systemu ochrony zdrowia, ale także na brak koordynacji na szczeblu krajowym. Osoby za to odpowiedzialne, np. w obrębie Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia, zmieniają się na tyle często, że trudno o wypracowanie spójnej strategii i jakąś ciągłość działania. Wciąż także brakuje informacji o projektach, a polskie firmy i ośrodki naukowe, jednostki służby zdrowia są słabo przygotowane do uczestnictwa w projektach, w których obowiązują wysokie standardy współpracy, związane z koniecznością przygotowania dokumentacji sprawozdawczej w języku angielskim.

Jakie będą konsekwencje tego opóźnienia?

Na kilkanaście projektów, które przeglądałem, odnalazłem tylko jedną firmę z Polski - spółkę Athena z Sopotu, której technologie portalowe są wykorzystywane w jednym z projektów. Nie spotkałem się nigdzie z realizacją przez partnera polskiego zadań na styku wysokich technologii medycznych z informatyką. Jeśli już w czymś uczestniczymy, to jesteśmy dopraszani do projektów jako pewnego rodzaju uzupełnienie konsorcjum o partnera z tej części Europy. Żadna polska jednostka nie pełni roli koordynatora w projektach medycznych. Duzi gracze rynku IT także nie uczestniczą jako partnerzy w takich projektach, co wskazywałoby na to, że firmy te nie mają u siebie nawet komórek zajmujących się informatyką medyczną na tym "wyższym poziomie".

Jednym ze skutków tego opóźnienia jest także pozostawanie poza całym nieformalnym obiegiem informacji na temat polityki UE w tym zakresie. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że taki obieg, czy też ranking instytucji i ludzi "lepiej poinformowanych" istnieje. Po prostu ci, którzy zajmują się tą problematyką od dawna, o pewnych rzeczach wiedzą więcej i szybciej.

Co powinny zrobić polskie ośrodki, żeby zwiększyć swój udział w tych projektach?

Na rolę ośrodków koordynujących nie mamy szans, dlatego uważam, że najlepiej po prostu poszukać możliwości dołączenia do jakiegoś funkcjonującego już projektu. Przede wszystkim trzeba zorientować się, jakie sfery w zakresie e-health są najbardziej promowane. Potem zastanowić się, na czym polegają nasze mocne strony i spróbować jakoś dopasować się do komponowanych konsorcjów. W kojarzeniu partnerów mogą pomóc specjalne bazy danych oraz wyszukiwarki ośrodków medycznych poszukujących kontaktów, umieszczane na stronach europejskich*.

Bardzo ważna jest też odpowiednia strategia informacyjna prezentowana w Internecie. Należy zadbać o stworzenie profesjonalnej strony WWW w języku obcym i uaktualniać ją często. Jej treść musi być spójna z tym, co sami "oferujemy". Nie może być tak, że ktoś przedstawia swój ośrodek jako wiodący w jakiejś dziedzinie, a nie ma o tym ani słowa w Internecie, nawet na własnej stronie WWW. Dobrze jest powołać komórkę zajmującą się koordynacją takich działań. Nie jesteśmy wcale bez szans - w końcu Polska to 40-milionowy członek Unii.

Ogromną szansę dla polskich ośrodków stwarzają także stworzone półtora roku temu w ramach EOG (Europejskiego Obszaru Gospodarczego) tzw. fundusze norweskie. Tylko ministerstwo zdrowia ma w ramach tych funduszy ok. 42 mln euro do rozdysponowania. Można uzyskać dofinansowanie do 85% (w przypadku administracji i jednostek użyteczności publicznej) lub 60% (w przypadku firm komercyjnych).

Te środki są łatwiejsze do zdobycia?

Nie do końca. To znaczy wstępna kwalifikacja wniosków odbywa się na szczeblu ministerialnym na podstawie wniosków pisanych po polsku. Dopiero wstępnie zakwalifikowane projekty są tłumaczone i idą do Brukseli lub do Oslo. Widzę w tym zresztą pewne ryzyko. Polscy eksperci nie zawsze rozumieją wymogi, jakie projektom stawiają eksperci unijni. Ale to jest ogromna szansa, którą trzeba wykorzystać, bo za kilka lat te fundusze pójdą do innych państw.

* http://europa.eu.int/information_society/index_en.htm

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200