Życiorysy ładne piszą

Pierwszy, a czasami niestety ostateczny osąd na temat kwalifikacji pracownika podejmuje się na podstawie życiorysu zawodowego. Zadajmy proste pytanie, czy jest to miarodajne narzędzie?

Pierwszy, a czasami niestety ostateczny osąd na temat kwalifikacji pracownika podejmuje się na podstawie życiorysu zawodowego. Zadajmy proste pytanie, czy jest to miarodajne narzędzie?

Weryfikacja umiejętności zawodowych kandydata do pracy jest kwestią subiektywną i dosyć niewymierną. Przekonują się o tym rzesze administratorów i programistów poszukujących zatrudnienia. Goryczy dodaje sposób prowadzenia naboru i bezwarunkowe opieranie się na opisanych w życiorysie zawodowym walorach, umiejętnościach i przebiegu kariery. Na dodatek proces pozyskiwania pracowników został w dużej mierze sformalizowany i oddany w ręce specjalistów kadrowych, co jeszcze bardziej oddaliło możliwość merytorycznej weryfikacji pretendentów. Znacznie łatwiej mają chyba artyści estradowi "bez nazwiska", którzy w zależności od specjalizacji mogą na castingu zatańczyć, zaśpiewać lub zagrać - i już wiadomo, z kim ma się do czynienia i czy warto nawiązać współpracę. Niestety, w dziedzinie specjalności informatycznych nie sposób w krótkim czasie i łatwymi metodami ustalić predyspozycje kandydata do wykonywania danej pracy, ze względu na złożoność "sztuki" oraz z tego, że w większości przypadków mamy do czynienia raczej z wyrobnikami niż z artystami. Stąd pierwszy, a czasami niestety ostateczny osąd podejmuje się na podstawie życiorysu zawodowego. Czy jest to miarodajne narzędzie? Czy nie ma lepszej metody na poznanie nabytych technicznych umiejętności kandydata oraz obnażenie prawdy o jego inklinacji do sprawnego myślenia?

Ocena - umiejętna wiarygodność czy wiarygodna umiejętność?

Znaczenie pojęcia umiejętność jest podawane przez słowniki jako równoważne słowom: biegłość, wprawa, wiedza, fachowość. Pora więc ustalić, dlaczego niektórzy kandydaci do pracy w kategorii umiejętność podają często wszystkie nazwy języków programowania, systemów operacyjnych i pakietów narzędziowych, o których tylko słyszeli. Miesiąc pracy w środowisku Linuxa nie upoważnia nikogo do wpisywania tego systemu na listę nabytych umiejętności. Podobnie jest ze wszelkimi innymi narzędziami informatycznymi. W ciągu miesiąca można poduczyć się pewnych pakietów narzędziowych, ale do zaprojektowania i zbudowania rozsądnej aplikacji jeszcze daleka droga.

Pojęcie umiejętności bywa stosowane dosyć luźno, nawet w kontekście prozaicznych znaczeń. Bo czyż o każdym obywatelu naszego kraju możemy powiedzieć, że w równym stopniu zna język ojczysty? Oczywiście nie - jednych rzeczywiście należy zaliczyć do grupy władających językiem polskim doskonale, inaczej mówiąc, bardzo dobrze lub perfekcyjnie. Jest to w sumie niezbyt liczna grupa. Znacznie większa populacja naszych obywateli ma przeciętne umiejętności w tym względzie. Mówią raczej niechlujnie, nie czując jednak kompleksów w tej mierze. Jest także spora liczba ludzi kaleczących wręcz swój język ojczysty, nierozumiejących znaczenia wielu słów, nawet tych używanych powszechnie (np. "bynajmniej" jako zamiennik dla "przynajmniej"). Przypuszczam, że gdy wyżej wymienionych zapytać o umiejętności w zakresie języka polskiego, każdy z nich poczuwałby się do stopnia doskonałego w tej mierze.

Jeśli ktoś utrzymuje, że na poziomie bardzo dobrym zna język obcy, od razu nasuwa się kwestia wartościowania tej umiejętności w stosunku do języka ojczystego. Może bardziej prawdziwe i celowe byłoby określenie raczej relatywne niż bezwzględne, co dałoby się wyrazić słowami "bardzo dobrze jak na język obcy". Kandydaci do pracy biurowej zazwyczaj utrzymują, że posiedli umiejętność obsługi komputera, po czym już zatrudnieni nie potrafią uruchomić go, gdy ktoś przez zapomnienie pozostawi w nim dyskietkę. Wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że potrafią posługiwać się edytorem tekstu, a w praktyce środkują tekst spacjami, wcięcia robią tak samo, a każda linia to nowy akapit za sprawą entera.

Aplikanci zastanawiają się, co umieścić w CV, aby nie wypaść zbyt blado w stosunku do konkurencji. Kto nie podda się tej eskalacji samochwalstwa, przepada na wstępie, gdyż dział HR zwyczajnie odrzuci oferty "zbyt skromne". Czyż oznacza to, że drzwi stoją otworem jedynie przed doskonałymi ofertami papierowymi? Nie ma się co dziwić, że w CV prawie każdy wypisuje na czym to on się nie zna i to doskonale. Rzadkie bywają przypadki samokrytycznego określenia średniego lub słabego poziomu umiejętności, co najczęściej leżałoby znacznie bliżej prawdy. Problem krytycznej samooceny jest jednym z trudniejszych zagadnień i nie wiadomo też, czy zbyt niska ocena własnych umiejętności byłaby dobrze widziana przez potencjalnych pracodawców lub poławiaczy kadr. Dlatego też zapanowała fałszywa moda na przerysowywanie dotychczasowej ścieżki kariery i naświetlanie swych pozornych umiejętności. Stąd wywodzą się dalsze nieporozumienia. Każdy kandydat wygląda na papierze jednakowo ślicznie. Tak przedstawione życiorysy stają się materiałem zupełnie nieprzydatnym, niezawierającym pełnowartościowego materiału porównawczego.

Są dwie podstawowe metody pozwalające ocenić umiejętności kandydata: albo prawie bezgranicznie uwierzyć w nieskazitelną zawartość CV, albo ją zweryfikować. Jeśli zaś sprawdzać, to pod jakim kątem? Można przeprowadzić testowanie możliwości intelektualnych w oderwaniu od konkretnej technologii lub też skoncentrować się nie tyle na intelekcie, co na warsztatowej wprawie dotyczącej konkretnego środowiska pracy.

Umiejętności to nie tylko wiedza teoretyczna, ale w dużej mierze praktyczna. Programista nie może zastanawiać się, jak z formalnego punktu widzenia zapisać kod w danym języku, ale jak spowodować, aby działał on prawidłowo. Jest to analogia do prowadzenia samochodu - nie powinniśmy zastanawiać, jak zmieniać biegi, lecz jak skutecznie i bezpiecznie dotrzeć do celu. Aby dojść do takiego etapu, należy mieć wprawę wynikającą z praktyki, a to z kolei wymaga czasu. Ponadto w dziedzinie programowania nie tylko ważna jest formalna poprawność składniowa, ale przede wszystkim poprawność algorytmiczna, o optymalności kodu nie wspominając. Administrator sieci nie może zastanawiać się, jak wdrożyć reguły bezpieczeństwa na firewallu, lecz musi to przeprowadzić sprawnie i poprawnie. Administrator jedynego serwera w firmie nie powinien doszukiwać się w literaturze fachowej skąd serwer ten ma pobierać adres IP itd. W zależności od profesji, ale jednak dosyć jednoznacznie można powiedzieć, że umiejętność oznacza po prostu ni mniej, ni więcej tylko możliwość poprawnego i wprawnego wykonania zadania.

Niezłym, aczkolwiek pomocniczym wyznacznikiem oceny kandydata jest analiza dotychczasowego przebiegu pracy zawodowej. Niezaprzeczalnie najlepszym wskaźnikiem jest efekt rozmowy kwalifikacyjnej, ale nie ze specjalistą ds. osobowych, a specjalistą merytorycznym z danej dziedziny.

Naprawdę znasz się na tym?

Przegląd spisanych umiejętności kandydata łatwo skorelować z przebiegiem jego kariery zawodowej, czasem jej trwania i zakresem wykonywanych prac. Zestawienie tych faktów pozwala z dobrym przybliżeniem określić szacowane umiejętności, jakie kandydat może sobą prezentować. Niestety, nie daje to na ogół odpowiedzi co do jakości świadczonej uprzednio pracy i jej merytorycznego zasięgu.

Jeśli kandydat na administratora dużej sieci komputerowej jest świeżo upieczonym absolwentem nawet dobrej uczelni i utrzymuje, że doskonale zna platformę systemu Linux, przy czym dokumentuje roczne zarządzanie serwerem w osiedlowej kawiarence internetowej, to z pewnością nie jest to właściwy kandydat. W przypadku mniej pesymistycznej wersji skutków jego destrukcyjnego działania będącego pochodną niewiedzy, należy liczyć co najmniej na rozregulowanie parametrów sieci zakładowej. Po roku skromnego praktykowania nie ma się żadnego przygotowania do pracy w warunkach produkcyjnych. Można co najwyżej z takim stażem zostać czeladnikiem mistrza i zdobywać kolejne szczeble drabiny doświadczenia praktycznego. Tak długo, dopóki przestaną młodego administratora zaskakiwać całkiem zwyczajne zdarzenia, których nie był nawet świadom.

Dyskwalifikuje siebie kandydat głoszący o swych umiejętnościach dotyczących baz danych określonych producentów, a nieprecyzujący jakiego merytorycznie zakresu ta znajomość dotyczy. Co komu ze stwierdzenia "umiejętności w zakresie baz danych: Oracle, MySQL, MS SQL"? Nie wynika z tego, czy znajomość zagadnienia dotyczy strony administracyjnej, czy też projektowej, a może tylko podstaw języka SQL. Nie wiadomo, co człowiek wokół tego robił i czy w ogóle coś robił. Czy zdaje sobie sprawę z istniejących różnic np. w sposobie działania wyzwalaczy. Bo znać zagadnienie powinien niezależnie od tego, czy stara się o stanowisko programisty, projektanta czy administratora tych baz. Jeśli nie wie tak podstawowych rzeczy, to ciekawe, co upoważnia go do składania nieprawdziwych oświadczeń. Gdy aplikant wyrazi się precyzyjniej, pisząc np.: "administrowanie bazą danych Oracle 9i" albo też "zaprojektowanie bazy danych klientów hurtowni - platforma PostgreSQL", wtedy wiadomo już nieco lepiej, z kim mamy do czynienia. Co do jednego możemy być zgodni: jeśli pretendent twierdzi, że zna język SQL, to na pewno będzie w stanie uruchomić podstawowe zapytania na każdej z wyszczególnionych przez siebie baz danych, jeśli ktoś mu je zaprojektuje, zainstaluje i skonfiguruje. Stąd też prawdopodobnie biorą się te przerośnięte listy nazw baz danych, na których osobnik wykonał z sukcesem niewiele bardziej złożone od "select*" zapytania. Jeśli na tym polega ta jego okrzyczana umiejętność w zakresie baz danych, to szczerze współczuję pracodawcom, którzy dali się na te tanie chwyty nabrać.

Administrowałem na co dzień serwerem MS SQL Server 2000 i wcześniejszymi. Potrafię zainstalować ten serwer bazodanowy i skonfigurować jego parametry. Programuję procedury składowane i wyzwalacze w tym środowisku. Uruchamiam z aplikacji klienckiej pojedyncze zapytania i złożone transakcje z zamierzonym poziomem izolacji. Wykonuję konwersję danych pomiędzy różnymi systemami baz danych. Orientuję się dokładnie w sprawach indeksów, kluczy głównych i w zagadnieniach normalizacji. Umiejętności te w moim CV są ujęte lakonicznie jako "MS SQL Server (w tym administrowanie)". Kiedyś - dla własnego doświadczenia - zmajstrowałem bazę danych MySQL na Linuxie (niestety nie pamiętam wersji systemu) i testowałem serwer jakimiś zapytaniami. Nie znajdziecie w moim CV wzmianki o MySQL, gdyż uważam, że umiejętności nabywa się wówczas, gdy używa się danego narzędzia lub pracuje w danym środowisku dłuższy czas i to w warunkach produkcyjnych, a nie eksperymentalnych. Jednocześnie byłby niepoważny ten, kto twierdziłby, że miałbym problemy z "rozgryzieniem" MySQL, znając dowolny system baz danych z wyższej półki. Kiedyś zmuszony okolicznościami poprawiałem po innym autorze funkcje w PostgreSQL. Mimo że wcześniej nie praktykowałem na tego rodzaju serwerze, raz dwa oswoiłem się z nim, a w korektach większą trudność sprawiło mi zdiagnozowanie i skorygowanie cudzych błędów logicznych niż poruszanie się w nowym środowisku.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200