Poradnik lobbysty

Wkrótce na korytarzach sejmowych zaroi się od... lobbystów. Oto poradnik dla tych, którzy chcieliby skorzystać z ich usług

Wkrótce na korytarzach sejmowych zaroi się od... lobbystów. Oto poradnik dla tych, którzy chcieliby skorzystać z ich usług.

Nie tak dawno na pierwszej stronie Rzeczpospolitej można było przeczytać o zgubnej i przestępczej działalności lobbysty Marka Dochnala. "To są chyba źli ludzie, ci lobbyści" - pomyślał czytelnik. Gdy jednak przewertował ten dziennik cztery strony dalej, natknąłby się na artykuł, w którym gazeta nawoływała do silnego i zdecydowanego lobbingu na rzecz polskich interesów w Brukseli i Waszyngtonie. Dziennikarz domagał się zatrudnienia zawodowych lobbystów na koszt polskiego podatnika. Czy Państwo coś z tego rozumieją? Kim jest lobbysta: bandytą czy fachowcem od przekonywania polityków?

Inny przykład. Gdy toczyła się debata nad unijną dyrektywą o tzw. patentowaniu oprogramowania, zaangażowane zostały najwybitniejsze kancelarie lobbystyczne. Wśród nich CEC Government Relations, która wcześniej prowadziła kampanię w imieniu Lockheed Martin na rzecz wyboru F-16 jako samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii. Tym razem reprezentowała interesy EICTA, organizacji reprezentującej europejskie przedsiębiorstwa z branży nowych technologii. Jej zadaniem było "urabiać" polityków i dziennikarzy, aby zrozumieli racje przedsiębiorców zrzeszonych w EICTA. Niewątpliwie jej zasługą stało się to, że debata publiczna nie została zdominowana przez obrońców patentów i wolnego oprogramowania. Można było poznać pogląd drugiej strony.

Oczywiście lobbing istniał od zawsze - niestety, w młodej polskiej demokracji zapomina się o dawnych tradycjach lobbystycznych z czasów I Rzeczpospolitej, kiedy na każdym sejmiku i sejmie szukano argumentów za i przeciw: jedni gardłowali za racjami Iksińskiego, inni za Ygrekowskiego. W III Rzeczpospolitej - wbrew Konstytucji RP, która mówi, że "1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne (...).

2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku i obrazu" - tylko nieliczni mogą uczestniczyć w procesie stanowienia prawa. "Zwykły obywatel z ulicy, który nie posiada zaproszenia posła, nie wejdzie na galerię dla publiczności podczas posiedzenia plenarnego Sejmu. Tym bardziej nie należy się dziwić, że na posiedzeniach komisji również nie ma obywateli, którzy mogliby swoją wypowiedzią zwiększyć wiedzę posłów i współobywateli" - czytamy w ubiegłorocznym raporcie Instytutu Sobieskiego, który zaangażował się w prace nad Ustawą o lobbingu.

Właściwie jednak powinien wystarczyć jeden argument. Posłowie nie znają się na wszystkim. Zajmują się często sprawami, na których nie mają możliwości się znać. Nie wystarczy powoływanie ekspertów według widzimisię prezydium komisji. Także sejmowym prawnikom nie starcza wiedzy w specjalistycznych ustawach. Musi się pojawić ktoś, kto przedstawi racje każdej zainteresowanej strony. I to jest zadanie nie tylko organizacji przedsiębiorców czy samorządu terytorialnego, lecz także lobbystów wynajętych przez konkretne przedsiębiorstwa lub grupy obywateli. Tylko w ten sposób zakończy się skandaliczna praktyka dzielenia obywateli dopuszczanych do prac legislacyjnych w Sejmie na "obiektywnych ekspertów" i "stronniczych lobbystów". Właśnie takie jest przesłanie instytucji wysłuchania publicznego w Ustawie o lobbingu.

Ustawa o działalności lobbingowej

Prace nad tą ustawą posuwały się niemrawo od jesieni 2003 r., kiedy już wszystkim znane były sławetne sformułowania "lub czasopisma", "lub inne rośliny" dorzucone do projektów ustaw. Dopiero jednak przed końcem tej kadencji nabrały tempa. W rezultacie każdy może prowadzić działalność lobbystyczną, jeśli ją zarejestruje w rejestrze prowadzonym przez ministra właściwego ds. administracji publicznej. Dzięki zaś lobbingowi Instytutu Sobieskiego i jej eksperta dr. Pawła Dobrowolskiego do ustawy trafiła wspomniana wyżej instytucja wysłuchania publicznego.

Zgodnie z ustawą, podmiot odpowiedzialny za opracowanie projektu rozporządzenia może przeprowadzić wysłuchanie publiczne jego dotyczące. Informacja o terminie tego wysłuchania podlega udostępnieniu w Biuletynie Informacji Publicznej co najmniej na siedem dni wcześniej. Prawo wzięcia udziału w wysłuchaniu publicznym ma każdy podmiot, który zgłosił zainteresowanie pracami nad projektem rozporządzenia co najmniej na trzy dni przed dniem wysłuchania publicznego. Paweł Dobrowolski postuluje, aby wysłuchanie jednej osoby nie zajmowało więcej niż kwadrans i miało charakter "zagajenia stanowiska". Całość ma być przedstawiona na piśmie, zaś jego treść ma zostać upubliczniona w Internecie.

Posłowie i lobbyści nie zdają sobie chyba jednak sprawy, jak ten zapis zmienia obyczaje panujące w komisjach sejmowych. Na niektórych bywało tak, że posłowie znikali w tłumie ekspertów (czytaj lobbystów). Tylko od silnej ręki przewodniczącego komisji lub podkomisji zależała dyscyplina na sali. W konsekwencji nie zawsze posłowie poznawali pogląd zainteresowanych stron. W Sejmie V kadencji - jeśli przyjdzie zmieniać np. Ustawę o podpisie elektronicznym - przewodniczący może, i właściwie powinien, wysłuchać racji każdej ze stron, o ile ich stanowiska wnoszą coś nowego do sprawy. Także gdy mówi się o zmianie Ustawy o kinematografii, głos będą mogli zabrać zarówno przedsiębiorcy telekomunikacyjni, jak i twórcy filmowi. Niestety, jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. Nowy marszałek Sejmu musi opracować regulamin, który sprecyzuje sposób wysłuchania publicznego. Może to zająć trochę czasu.

Kalendarz lobbysty

Ostatnio doświadczyłem na sobie, jak wielkie znaczenie ma znajomość sejmowego kalendarza. Lobbysta pewnej branżowej izby gospodarczej zastanawiał się nad organizacją pewnego seminarium, na którym powinni pojawić się nowo wybrani posłowie. Oto w skrócie jego wywód. 19 października br. ukonstytuuje się Sejm, zaś nazajutrz Senat RP.

Powinien zostać wtedy wybrany marszałek i skład komisji sejmowych.

Jeśli tak się stanie, to pierwsze konstruktywne posiedzenie Sejmu odbędzie się po drugiej turze wyborów prezydenckich, czyli najlepiej 26 i 27 października. Wtedy dojdzie do expose premiera i pierwszych posiedzeń komisji. Potem zaś Sejm zamiera z racji świąt aż do połowy listopada. Nic dziwnego, że wspomniane seminarium powinno się odbyć najlepiej 27 października, gdzieś w pobliżu Sejmu.

Finansowe bariery rozwoju

Dalszy rozwój teleinformatyki wymaga znaczącego zwiększenia nakładów finansowych, przynajmniej do średniego poziomu w Unii Europejskiej (teraz nasze nakłady są sześć razy niższe). Zdając sobie sprawę z ograniczeń finansowych budżetu, zwracamy uwagę na konieczność ograniczenia niektórych kosztów, jakie ponosi sektor teleinformatyczny. Są wśród nich:

  • nadfiskalizm skarbowy, spowodowany brakiem wystarczającej wiedzy o obrocie gospodarczym w sferze teleinformatyki, a prowadzący do likwidacji firm IT wskutek nakładania na nie - jak się później okazuje - bezzasadnych kar finansowych,

  • przeregulowane, a przez to trudne w stosowaniu prawo zamówień publicznych, które m.in. umożliwia skuteczne blokowanie rozstrzygnięć przetargów poprzez niezasadne oprotestowywanie wyników postępowania, co prowadzi do dodatkowych kosztów po stronie zamawiającego i dostawców,

  • nakładanie na przedsiębiorców telekomunikacyjnych coraz bardziej kosztownych w realizacji obowiązków gromadzenia danych dla ewentualnego wykorzystania ich przez służby specjalne, przy czym wiele z tych wymagań mogłoby być uproszczonych,

  • obrót materiałami strategicznymi, w tym powszechnie stosowanym oprogramowaniem i urządzeniami szyfrującymi, gdzie nałożone wymagania administracyjne są i kosztowne, i niecelowe (takie oprogramowanie może być bez problemu pobrane z witry
  • internetowych),

  • nałożenie na dostawców sprzętu wysokich opłat z tytułu praw autorskich, których późniejsze dystrybuowanie stawia wiele pytań o celowość takiego "dodatkowego opodatkowania".
Źródło: Memorandum Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji

Lobbing po amerykańsku

Według serwisu internetowego Cellular-News, amerykańscy operatorzy telekomunikacyjni wydali w ciągu ostatnich sześciu lat na "polityczne darowizny" 56,8 mln USD, a przez ostatnie dwa lata aż 77,8 mln USD na lobbing. Te miliony dolarów mają pomóc firmom w przeforsowaniu lub zablokowaniu zmian w prawie w zależności od własnego interesu. Najwięcej na lobbing wydaje teksańska spółka SBC Communications. W latach 2003-2004 wydała ok.16,3 mln USD na lobbing władz stanowych, 10,1 mln USD przeznaczyła zaś na darowizny na partie i kampanie kandydatów w latach 1999-2004.

Warto pamiętać, że w Polsce:

4% krajowego produktu brutto pochodzi z sektora teleinformatycznego,

24% obywateli ma dostęp do Internetu,

34% wynosi nasycenie w telefonii stacjonarnej,

36% gospodarstw domowych ma komputer,

60% wynosi nasycenie w telefonii komórkowej,

75% przedsiębiorstw przekazuje przez Internet dane ubezpieczeń społecznych,

92% przedsiębiorstw wykorzystuje komputery.

Źródło: Memorandum PIIT

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200