Opcjonalna rekalkulacja interpretera

W moim laptopie SHARP MZ-100 wygodnie usadowił się Framework II, który sprawia, że pisanie również tego felietonu nie musi być wcale mordęgą. Framework II nie należy z pewnością do najlepszych edytorów tekstu, jakie wymyślono na świecie. Jest już trochę przestarzały, posługiwanie się nim bywa czasem uciążliwe. Gdybym jednak miał okazję kupić edytor lepszy, prostszy w obsłudze, to ... nigdy bym tego nie zrobił!

W moim laptopie SHARP MZ-100 wygodnie usadowił się Framework II, który sprawia, że pisanie również tego felietonu nie musi być wcale mordęgą. Framework II nie należy z pewnością do najlepszych edytorów tekstu, jakie wymyślono na świecie. Jest już trochę przestarzały, posługiwanie się nim bywa czasem uciążliwe. Gdybym jednak miał okazję kupić edytor lepszy, prostszy w obsłudze, to ... nigdy bym tego nie zrobił!

Jako kompletny dyletant w dziedzinie informatyki nie mam już ochoty po raz wtóry dowiadywać się, że "obecność pliku na dysku systemowym jest opcjonalna" albo że mam dokonać "rekalkulacji rysunku".

Szanowni Autorzy uczonego bełkotu podręczników i książeczek poświęconych programom komputerowym! Takich słów jak: "opcjonalna" i "rekalkulacja" język polski nie zna. Nie zna jeszcze wielu innych, którymi się posługujecie, pisząc swoje "polskie" książeczki. Słowo "interpreter" rozumie każdy jako tako wykształcony Anglik, ale Polak, choćby przewertował wszystkie nasze bryki, encyklopedie i słowniki, wyrazu tego nie znajdzie. O, pardon. W małym słowniku informatycznym angielsko - polskim, wydanym przez WNT w 1990 r, angielski interpreter to po polsku... interpreter!

Rozumiem, że każda dziedzina wiedzy wytwarza własny, zrozumiały tylko dla specjalistów język. Jednakże podane przeze siebie przykłady znalazłem w książeczkach napisanych dla początkujących użytkowników komputerów, a więc dla ludzi, którzy z informatyką i komputerami mają do czynienia po raz pierwszy. Należą do nich urzędnicy, księgowi, prawnicy, ekono-mości, biznesmeni, sekretarki, dziennikarze itd. By posługiwać się komputerem, nie muszą być wcale absolwentami Politechniki. Moje doświadczenie podpowiada, że wystarczy komputer i książka - podręcznik, jeżeli jest napisana po polsku i nie potrzeba tygodni cierpliwości, by przetłumaczyć ją na język obowiązujący jeszcze między Odrą a Bugiem.

Nasi "autorzy" idą po linii najmniejszego oporu. Rozmaite podręczniki i broszurki są zazwyczaj dosłownym tłumaczeniem książek angielskich, z zachowaniem składni tego języka i niektórych angielskich słów. Nie obywa się też bez nadużyć. Wiele broszurek poświęconych różnym programom, m.in. NORTON COMMANDER, to nieudolne i w dodatku niekompletne tłumaczenia informacji umieszczonych na dyskietce z programem, otrzymywanych po uruchomieniu funkcji HELP!. Drugi raz na takie "podręczniki" nabrać się nie dam.

A przecież można prostym, przemawiającym do wyobraźni językiem nauczyć laika posługiwania się komputerem. Na przykład w... Ameryce. Miałem tam okazję posługiwać się edy-

torem tekstu "Xy-write". Wystarczyła kilkugodzinna lektura jednego z podręczników i mogłem już przystąpić do redagowania tekstów na komputerze. Gdyby mi przyszło korzystać z polskiego podręcznika, dawno bym zrezygnował. W rodzimych książkach dla początkujących wiele jest informacji zbędnych albo zrozumiałych tylko przez specjalistów - informatyków. W czasie lektury odnoszę wrażenie, że ktoś chce mnie eduko-

wać na siłę, częstując przy okazji "opcjonalnymi"- koszmarkami. Brr!!!

Tego rodzaju książki, by mogły być czytane z przyjemnością i pożytkiem, muszą być dobrze napisane. Prosto, logicznie, zro zumiale. Przez dwóch autorów. Pierwszego: fachowca - informatyka i drugiego: dyletanta, za to piszącego po polsku. Jako ten drugi oferuję swoje usługi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200