Mielić informatyków?

Media z USA i Europy Zachodniej, a za nimi Computerworld (''Wyszukana konkurencja'', CW 29/2005) donoszą o sporze Google i Microsoft o pracowników. Nie pierwszy to taki przypadek, ale pierwszy raz mamy do czynienia z ogólnoświatowym echem. Chodzi bowiem nie o wyniesienie dokumentów lub twardych dysków z danymi, ale... własnych głów.

Media z USA i Europy Zachodniej, a za nimi Computerworld (''Wyszukana konkurencja'', CW 29/2005) donoszą o sporze Google i Microsoft o pracowników. Nie pierwszy to taki przypadek, ale pierwszy raz mamy do czynienia z ogólnoświatowym echem. Chodzi bowiem nie o wyniesienie dokumentów lub twardych dysków z danymi, ale... własnych głów.

Jest w tych informacjach kilka rzeczy, które - nie bójmy się tego słowa - wywołują daleko posunięte obawy. W ani jednym materiale nie znalazłem żadnego zdania wypowiedzianego przez zainteresowanych. Tak jakby ich to nie dotyczyło. A tymczasem za nazwiskami Kai Fu-Lee czy Adam Bosworth nie tkwią abstrakcyjne problemy z rynku przeszukiwarek internetowych, prawa pracy i prawa konkurencji, a ludzie ze swoimi planami, preferencjami, emocjami i ambicjami. Czy one się w ogóle dla kogoś liczą?

Drugi problem to moralność Kalego, którą prezentują uczestnicy sporu. Kiedy firma ściągała z całego rynku wybitnych specjalistów, ci zaś - swoich byłych kolegów z pracy - było to OK. Kiedy jednak tę samą taktykę zaczęli stosować jej konkurenci, wytaczane są ciężkie argumenty a komentarze przybierają histeryczny ton. Proszę rzucić okiem na stronęhttp://www.microsoft.com/presspass/press/2005/jul05/07-19GoogleStatement.mspx , akapit zaczynający się od Creating intellectual property is the essence... sugeruje, jakoby prawem autorskim była objęta zawartość szarych komórek każdego byłego pracownika.

Trzeci powód, dla którego jestem zniesmaczony, to abstrahowanie od przyczyn, dla których ludzie decydują się zmienić pracę. Byłem już parę razy w sytuacji, gdy mój pracownik odchodził; raz i drugi sam odszedłem. Zawsze motywacja jest taka sama - człowiek wierzy, że tam, dokąd idzie, będzie mu lepiej niż w miejscu, w którym jest teraz. Dlaczego jego dotychczasowy pracodawca w porę nie zidentyfikował i nie usunął problemów, które skłaniają jego ludzi do zmiany miejsca? Czy badał satysfakcję zespołu, sprawdzał poziom wynagrodzeń na rynku i zastanowił się, czy możliwości rozwijania zainteresowań u niego są porównywalne z tymi u konkurencji?

Powiedzmy otwarcie, że jedynym stuprocentowo pewnym sposobem na to, by informatyk nie przenosił informacji ze starego do nowego miejsca pracy, jest mielenie jego mózgu w maszynce do mięsa - przynajmniej dopóki nie wynaleziono "biologicznego reset", który pozwalałby selektywnie wykasować odchodzącemu pracownikowi pamięć.

Jest jeszcze drugi sposób, który chciałbym podsunąć Microsoftowi, Google i wszystkim innym, którzy chcieliby ograniczyć prawo informatyków do swobodnej zmiany pracy. Da się zrobić tak, żeby wiedza nie odchodziła wraz z pracownikiem. Wystarczy zarządzanie nią w taki sposób, by była składowana w bazach wiedzy i rozchodziła się w firmie wraz z kompetencjami. A jeśli przedsiębiorstwo nie będzie doprowadzało do nadmiernej koncentracji wiedzy w jednej głowie i zorganizuje się tak, by była ona użyteczna tylko w połączeniu ze strukturami organizacyjnymi i procesami biznesowymi danej firmy (i żadnej innej) - ryzyko jest minimalne. Wiem - znacznie trudniej stworzyć takie środowisko pracy niż napisać umowę o zakazie konkurencji, a potem pozew!

Postawię mocną tezę: firma, która twierdzi, że wraz z odejściem pracownika traci istotną część swojej przewagi konkurencyjnej oraz z której odchodzący pracownik jest w stanie "wyciągać" byłych kolegów i koleżanki, jedno po drugim, w gruncie rzeczy sama siebie ośmiesza. W ten sposób mówi wszystkim: nie potrafimy zarządzać wiedzą, a warunki pracy są u nas tak podłe, że kto tylko zna swoją wartość szuka pierwszej okazji, żeby od nas uciec.

Radzę się zastanowić, czy na pewno szkody, które taki wizerunek wywołuje na rynku, nie są większe od odszkodowań, które ewentualnie uda się wywalczyć.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200