Krzywa powoli rośnie w górę

Wartość eksportu polskiego sektora IT wyraźnie rośnie, ale jest to wzrost liczony od bardzo niskiego pułapu.

Wartość eksportu polskiego sektora IT wyraźnie rośnie, ale jest to wzrost liczony od bardzo niskiego pułapu.

Już sama lektura danych zawartych w raporcie TOP 200, dotyczących międzynarodowej aktywności handlowej działających na naszym rynku firm informatycznych, dowodzi, że coś zaczęło się wreszcie zmieniać. Do tej pory eksport usług i oprogramowania informatycznego stanowił zupełny margines w odniesieniu do wielkości całego rynku. Co więcej, istotną pulę w tym niewielkim odsetku stanowiła sprzedaż sprzętu, m.in. montowanych u nas komputerów PC, a więc rzeczy, które z natury charakteryzują się niskimi marżami i słabym poziomem wkładu intelektualnego (zupełnie inaczej niż w przypadku oprogramowania czy wyrafinowanych usług, m.in. konsultingowych).

W tym roku firmy, które podały swoje wyniki, deklarują eksport na poziomie blisko 500 mln zł, zapewne doliczyć do tego można drugie tyle z uwagi na trudną do uchwycenia wielkość eksportowej produkcji ośrodków rozwojowych zachodnich koncernów branży ITC (m.in. Siemens, Motorola, Sabre Holdings, CAP Gemini), a także rosnącą eksportową aktywność małych firm, które niestety często skrzętnie swoje wyniki finansowe ukrywają.

Jednak nadal ten zakładany miliard złotych to bardzo mało, jeśli oszacowaną wielkość eksportu porównać z wynikami przedsiębiorstw innych branż. Według wyników rankingu największych polskich przedsiębiorstw Lista 500, wydanego w kwietniu br. przez dziennik Rzeczpospolita, firm, które osiągają większe przychody z eksportu niż cała branża IT w Polsce, jest ponad 20. Czyli innymi słowy w obszarze nowoczesnych technologii i usług IT na świecie udaje nam się sprzedać mniej niż swoich wyrobów czy usług sprzedaje każde z osobna spośród 20 kilku polskich liderów eksportu!

Takie makroekonomiczne spojrzenie pozwala właściwie ocenić skalę zjawiska, które musi mocno niepokoić tych, którzy w informatyce upatrują lokomotywy rozwoju naszej gospodarki. Dowodzi to niestety tego, że nasza branża IT jest bardzo mało innowacyjna (a więc nie inwestujemy w tym obszarze w B+R, a co więcej brakuje podaży funduszy służących wsparciu innowacyjnych przedsięwzięć).

Możliwość uczestniczenia w unijnych programach, w tym w VI Programie Ramowym, oczywiście pobudza aktywność innowacyjną, ale są to wciąż raczej odosobnione zjawiska wyspowe dotyczące wąskiego grona firm i tak znanych wcześniej z innowacyjnej działalności i produktów.

W liczbach bezwzględnych niewątpliwie liderami są duże, znane podmioty, które od kilku lat realizują strategię opierania swojego dalszego rozwoju także na działalności międzynarodowej. Tutaj oczywiście uwagę zwraca fenomen ComArchu, który skutecznie inwestując i, co więcej, inwestując w krajach zachodnich, zbudował przyczółki pozwalające mu na uzyskanie wielu ciekawych kontraktów, które oczywiście przekładają się na uzyskiwane wyniki finansowe (ponad 67 mln zł w ub.r., co oznacza więcej niż 20% całości przychodów spółki). Znaczenie międzynarodowej aktywności ComArchu jest tym większe, że wcześniej generalnie powątpiewano w słuszność takiej strategii. Co prawda można wskazać przykłady niszowych firm, które oferując innowacyjne produkty potrafiły skutecznie zaistnieć na świecie (jak np. Transition Technologies czy Young Digital Poland), lecz dopiero ComArch stał się namacalnym przykładem dla innych, że jednak warto.

Czas pokaże, jak szybko w tym kierunku podążą inne firmy z naszego rynku. Widać również zjawisko wykorzystywania naszych specjalistów w zagranicznych koncernach na potrzeby kontraktów międzynarodowych (np. IMG Polska czy SAS Institute). Oczywiście cały czas wielkim znakiem zapytania pozostaje kierunek wschodni, na którym nasza niewielka obecność na pewno stanowi wielką porażkę branży IT. Przykładowa obecność ComputerLandu w Rosji (gdzie ma własną stukilkudziesięcioosobową spółkę i zamierza osiągać kilkadziesiąt procent przychodów w sektorze bankowym właśnie z rynków wschodnich) jest tutaj niestety raczej wyjątkiem niż rzeczą powszechną.

Pozostają także również inne, mniej oczekiwane kierunki - np. Andersen Business Consulting, firma obecnie polska, z powodzeniem oferuje swoje usługi konsultingowe na rynkach Bliskiego Wschodu.

Przykłady udanych przedsięwzięć i inicjatyw oczywiście można mnożyć, ale w ocenie, jak szybko może w przyszłości rosnąć ich liczba, wiele zależy od dobrej diagnozy dotychczasowej mizerii - od tego, czy przyczyn należy szukać w czynnikach zewnętrznych i problemach systemowych, które przy rozsądnych działaniach, wspartych przez państwo, można stopniowo usuwać, czy też w rzeczach głębszych, wymagających znacznie dłuższego czasu.

Być może wyjaśnienie tej sytuacji leży zupełnie gdzie indziej, zaś te wszystkie argumenty merytoryczne mają drugorzędne znaczenie. Dość dobitnie o tym mówi Jerzy Dryndos, prezes zarządu Logotec Engineering - "Kiedy w 2001 r. postawiliśmy sobie nowe, ambitne cele, by stworzyć rozwiązania mobilne, których wówczas w ogóle nie było na rynku, rezygnując tym samym z wygodnych pozycji i miejsca na rynku, które osiągnęliśmy dzięki zupełnie innym produktom, to jakże odmienne były reakcje na tę decyzję w Polsce i Stanach Zjednoczonych. U nas było to pukanie się w głowę, przekonywanie, że robimy coś bez sensu, że nie mamy szans, że tylko stracimy wszystkie pieniądze. Za Oceanem zaś, widać było duże zainteresowanie, chęć niesienia pomocy, czasem zupełnie bezinteresownie, no i oczywiście namowy, by przenieść firmę do Doliny Krzemowej, a wówczas bez trudu uda się zdobyć potrzebne fundusze. Tam sukces innych motywuje pozostałych, u nas tymczasem skupiamy się raczej na tym, by szukać problemów i wyjaśnień, dlaczego coś się nie uda. Sukces innych jest dla nas powodem frustracji, więc staramy się ich przekonywać, by nie próbowali. Straciliśmy wiarę w sukces - w to, że powinniśmy mierzyć wysoko i marzyć o naprawdę wielkich rzeczach. A tylko wtedy może się nam udać. Co gorsza, rozwoju innowacyjnych technologii IT - pomimo ogólnikowych haseł - w ogóle nie wspiera u nas państwo. Co więcej, jego działania wskazują na kompletną niewiarę w możliwość skutecznego działania w obszarze innowacji. Przykładowo, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłosiła program stworzenia Polskiego Produktu Przyszłości, tyle tylko, że w konkursie chodzi o produkty, które muszą zaistnieć na rynku polskim - a więc nie idzie tu o eksport. Od razu zastrzeżono też, że choć do programu mogą być zgłaszane produkty informatyczne, to jednak wyłącznie jako elementy sterowania procesem technologicznym".

W warunkach coraz bardziej integrującej się gospodarczo Unii Europejskiej międzynarodowa aktywność i zdolność do tworzenia innowacyjnych produktów czy świadczenia usług, które można eksportować, coraz bardziej staje się warunkiem niezbędnym do samodzielnego przetrwania polskiej branży IT. Inaczej czekać nas będzie los co najwyżej podwykonawców.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200