Pieniądze i wizje

Fundusze strukturalne mogą w znacznym stopniu przyczynić się do uruchomienia istniejącego w Polsce potencjału rozwojowego. Pod warunkiem, że ich wykorzystanie zostanie wpisane w strategię budowania przyszłości państwa i społeczeństwa.

Fundusze strukturalne mogą w znacznym stopniu przyczynić się do uruchomienia istniejącego w Polsce potencjału rozwojowego. Pod warunkiem, że ich wykorzystanie zostanie wpisane w strategię budowania przyszłości państwa i społeczeństwa.

Z funduszami strukturalnymi związane są powszechnie duże nadzieje na modernizację naszego kraju. Jednocześnie towarzyszą im jednak duże obawy dotyczące właściwego wykorzystania stojącej przed nami szansy.

Unijne środki mają przyczynić się do pobudzenia rozwoju cywilizacyjnego naszego kraju i ożywienia regionalnych społeczności. Przedstawiciele sektora IT są szczególnie zainteresowani realizacją projektów związanych z budową infrastruktury społeczeństwa informacyjnego. 120 mln euro przeznaczonych na ten cel na lata 2004-2006 ma skutkować nowymi, lepszymi możliwościami działania w zakresie informatyzacji kraju i dostępu do usług elektronicznych, wpływać na wzrost atrakcyjności inwestycji w regionach oraz przyczyniać się do wzrostu koniunktury na krajowym rynku teleinformatycznym. Dzięki tym środkom ma pojawić się szansa realizacji wielu ważnych przedsięwzięć związanych z wykorzystaniem technik informacyjnych w całym kraju.

Czy te oczekiwania i nadzieje rzeczywiście się spełnią? Trudno wyrokować w tej chwili o ostatecznych efektach wykorzystania europejskich funduszy. Nie wiadomo na ile faktycznie pod względem cywilizacyjnym zmieni się nasz kraj za ich przyczyną. W województwach rozstrzygnięto dopiero pierwsze konkursy na realizacją działań z różnych dziedzin objętych unijnym refinansowaniem. Nie można mówić na razie o rzeczywistych konsekwencjach realizacji zatwierdzonych projektów, gdyż żaden z nich nie został jeszcze zakończony. Możliwe jest jednak wskazanie najważniejszych, dominujących tendencji, kierunków i zjawisk dotyczących sposobów zagospodarowania funduszy strukturalnych. Dostępne dane pozwalają na podjęcie próby pierwszych, wstępnych ocen, opinii i analiz.

Małe jest popularne

Największe zagrożenia związane są z rozdrobnieniem projektów. Po pierwszych konkursach widać, że fundusze unijne posłużą głównie realizacji małych, lokalnych inicjatyw. Dominują wnioski pojedynczych gmin i miast, nastawione przede wszystkim na poprawę lokalnej, podstawowej infrastruktury technicznej. Niewiele jest pomysłów na działania w większej skali, długofalowe, obejmujące kilka gmin, powiatów czy wręcz całe regiony, ukierunkowanych na tworzenie kompleksowych, strukturalnych rozwiązań. A to właśnie na wspomaganie takich przedsięwzięć powinny być w pierwszej kolejności przeznaczane fundusze strukturalne. Mają one bowiem służyć przede wszystkim wspieraniu długofalowego rozwoju regionalnego, a nie załatwianiu doraźnych potrzeb w zakresie wyposażenia technicznego.

Według raportu Stan wdrażania polityki strukturalnej w Polsce w zakresie rozbudowy infrastruktury społeczeństwa informacyjnego (działanie 1.5 ZPORR) opracowanego przez Stowarzyszenie "Miasta w Internecie" na zlecenie Ministerstwa Nauki i Informatyzacji, władze samorządowe chcą przede wszystkim budować regionalne sieci szerokopasmowe oraz informatyzować urzędy. Często zgłaszane są projekty związane z wprowadzaniem elektronicznego obiegu dokumentów w urzędach różnych szczebli oraz nastawione na rozwój usług elektronicznej administracji. Do rzadkości nie należą wcale przypadki występowania o unijne środki po prostu na zakup komputerów i sprzętu komputerowego do urzędów. Jest również kilka projektów tworzenia zintegrowanych, elektronicznych platform umożliwiających współpracę urzędów i instytucji publicznych na poziomie wojewódzkim, powiatowym czy w skali gmin.

Tylko niewielki procent zgłoszonych projektów ma jednak charakter innowacyjny, stawia na technologie usług publicznych, uwzględnia wykorzystanie w przyszłości podpisu elektronicznego. Większość autorów projektów myśli przede wszystkim o doraźnych, dosyć prostych rozwiązaniach. Planowanych jest dużo zakupów sprzętu komputerowego na wyposażenie urzędów. Wiele środków ma być przeznaczonych na budowę lokalnych - na potrzeby urzędów - sieci komputerowych. Nie ma na przykład pomysłów na stworzenie zintegrowanych systemów zarządzania oświatą, nieliczne są projekty związane z telemedycyną.

Z informacji Departamentu Koordynacji Polityki Strukturalnej Ministerstwa Gospodarki i Pracy wynika, że podobna sytuacja występuje też we wszystkich innych dziedzinach objętych unijnym dofinansowaniem. Dominują małe, proste, odosobnione projekty nastawione przede wszystkim na poprawę podstawowej infrastruktury w miastach czy gminach. Najwięcej wniosków dotyczy budowy dróg, wodociągów, kanalizacji itp. Dużo zadań zgłaszanych do sfinansowania z funduszy strukturalnych jest kontynuacją prac wykonywanych w ramach funduszy przedakcesyjnych, np. SAPARD czy PHARE. Dużą grupę stanowią wnioski o dofinansowanie kursów i szkoleń, ale chodzi tu głównie o prostą edukację na podstawowym poziomie, dotyczącą na przykład sposobów formułowania aplikacji o dofinansowanie.

Każdy myśli o sobie

Innym powodem do obaw może być brak integracji, powiązania z sobą zakwalifikowanych do realizacji przedsięwzięć. Brakuje kompleksowego spojrzenia na rozwój objętych strukturalną pomocą dziedzin funkcjonowania regionów. Brakuje projektów wizjonerskich, zakrojonych na szeroką skalę, perspektywicznych, długofalowych. Brakuje projektów związanych z rewitalizacją czy restrukturyzacją regionów. Wnioskodawcy skupiają się raczej na łataniu przysłowiowych dziur w jezdniach, na nadrabianiu zaległości w zakresie podstawowej infrastruktury niż na tworzeniu warunków do rozwoju gmin, powiatów czy województw, tak aby w jego efekcie mogły się m.in. pojawić środki na nowe drogi i wodociągi. A już dzisiaj wiadomo, że w ramach funduszy strukturalnych nie starczy środków na załatanie wszystkich dziur we wszystkich jezdniach w całej Polsce. Popyt na środki z funduszy strukturalnych znacznie przewyższa ich podaż.

Polskie gminy nie są skłonne do daleko idącej współpracy. Nie potrafią się porozumieć w celu stworzenia jednego, mocnego, dobrze umotywowanego projektu pozwalającego na realizację wspólnych interesów, mającego dużo większą niż pojedynczy projekt siłę oddziaływania. Wolą raczej promować małe, ale własne, ograniczone do własnych opłotków pomysły w nadziei, że lepiej na tym wyjdą, gdy będą bronić tylko swoich, lokalnych interesów.

Bezsilne w integrowaniu społeczności na swoim terenie okazują się powiaty, predestynowane z natury rzeczy do funkcji koordynatora. Ustawowe umocowania nie znajdują odzwierciedlenia w realnych działaniach. Wojewódzkie władze samorządowe również nie zawsze są w stanie przekonać innych do wspólnego wysiłku na rzecz rozwoju całego regionu. Rozproszenie inicjatyw wynika w dużej mierze właśnie z braku umiejętności koordynacji działań na poziomie regionalnym przez urzędy marszałkowskie. Instytucje te, z mocy ustawy odpowiedzialne za przygotowanie i prowadzenie polityki regionalnej będącej podstawą oceny przydatności wniosków o dofinansowanie ze środków europejskich, nie zawsze potrafią sobie z tak postawionym przed nimi zadaniem poradzić.

Władze wojewódzkie nie potrafią zebrać i połączyć małych, lokalnych inicjatyw i stworzyć na ich bazie jednego, zintegrowanego projektu mającego widoczny, ewidentny wpływ na rozwój całego regionu. Zupełnie inne oddziaływanie ma realizacja kilkunastu osobnych projektów gmin nastawionych na przykład na rozwój turystyki, a inne - jeden, duży program rozwoju turystyki w gminach górskich czy nadmorskich.

Nie zawsze jednak integracja działań i kompleksowe podejście musi oznaczać stworzenie jednego, wielkiego programu dla całego województwa, tak jak na przykład w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie większość środków w ramach działania 1.5 (88,36 %) zostało przeznaczonych na realizację jednego, regionalnego, wspólnego przedsięwzięcia, jakim jest Kujawsko-Pomorska Sieć Informacyjna. Często problem polega na tym, że między projektami z różnych dziedzin brakuje spójności. Nie chodzi o wymyślanie na siłę wspólnych, jednakowych dla wszystkich planów. Potrzebne jest jednak dostrzeganie związków i relacji między rodzącymi się w różnych miejscach inicjatywami.

Jeżeli przykładowo region stawia na rozwój turystyki, to dla powodzenia tego zamierzenia musi uwzględnić wiele wiążących się ze sobą rzeczy. Przede wszystkim musi zapewnić dobry, dogodny dojazd do atrakcyjnych wypoczynkowo miejscowości. Środki na budowę dróg powinny więc być rozdzielane tak, aby stworzyć najbardziej optymalną z punktu widzenia walorów turystycznych regionu siatkę połączeń komunikacyjnych. Nie ma sensu przyznawać środków na rozwój bazy hotelowej jednym gminom, a na budowę dróg innym - tylko dlatego że akurat mają przygotowane takie, a nie inne wnioski. Bardzo ważna dla rozwoju turystyki jest też promocja. Cóż jednak regionowi przyjdzie z najlepszego, najnowocześniejszego portalu turystycznego, jeżeli do jednych z reklamowanych w Internecie gmin nie będzie można dogodnie dojechać, a w drugich nie będzie odpowiedniej bazy noclegowej.

Niewdzięczna spuścizna

Z drugiej strony należy pamiętać też o realiach, w jakich Polsce przychodzi korzystać z funduszy strukturalnych. Trudno w pewnym sensie dziwić się nastawieniu gmin i powiatów na uzupełnianie w pierwszym rzędzie zaległości w podstawowej infrastrukturze komunalnej, gdy braki w tym zakresie są olbrzymie. Być może w przyszłości na bazie tych miejscowych inicjatyw, po zaspokojeniu przez społeczności lokalne swych najpilniejszych, podstawowych potrzeb będzie można rozwijać bardziej zaawansowane, rozbudowane projekty o większym zasięgu i sile oddziaływania. Być może przysłowiowe łatanie dziur jest koniecznym, niezbędnym etapem na drodze do działań cywilizacyjnych o większej sile oddziaływania.

Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby w Polsce nadal panował ustrój socjalistyczny. Samorządom lokalnym udało się już w dużym stopniu nadrobić zaległości w infrastrukturze komunalnej odziedziczone po PRL-u. W wielu polskich miastach i gminach przez ostatnie 15 lat powstało więcej wodociągów, gazociągów czy sieci kanalizacyjnych niż w całym czterdziestopięcioletnim okresie powojennym. A jak widać chociażby z zapotrzebowania na fundusze strukturalne, potrzeby w tym zakresie wciąż są olbrzymie. Do tego dochodzą jeszcze nowe, nieznane wcześniej potrzeby związane z rozwojem nowych technologii.

Poważnym utrudnieniem w działalności administracji samorządowej w zakresie wykorzystania funduszy strukturalnych jest także brak odpowiedniego zaplecza legislacyjnego. Chodzi tu głównie o konieczność ustawowego, precyzyjnego uregulowania kwestii partnerstwa publiczno-prywatnego. Mówi się o tym od lat, ale projekt stosownej ustawy stał się przedmiotem pracy posłów dopiero niedawno. Co prawda, prawo o zamówieniach publicznych pozwala na podejmowanie działań o podobnym charakterze, ale nie wszystkie samorządy chcą brać na siebie ryzyko działań, które nie mają jednoznacznych, bezpośrednich uregulowań prawnych. Nie do końca jasne są wciąż na przykład zasady udzielania pomocy publicznej.

Najbardziej niepokojący wydaje się jednak fakt, że nie mamy alternatywy dla funduszy strukturalnych czy szerzej funduszy unijnych. Cały program modernizacji i zmian cywilizacyjnych naszego kraju uzależniony jest w tej chwili od jednego źródła finansowania. Czy to wystarczy, by można było myśleć o rzeczywistej, jakościowej zmianie?

Brakuje jasnej, klarownej wizji rozwoju państwa i społeczeństwa. Wizji, w którą integralnie włączone byłyby również fundusze strukturalne, ale której powodzenie nie byłoby uzależnione tylko od unijnej pomocy i unijnych celów. Wizji, która brałaby pod uwagę rzeczywiste cele i potrzeby kraju i określała faktyczne możliwości ich spełnienia w realiach przynależności Polski do Unii Europejskiej.

Za taką wizję trudno uznać przygotowywany obecnie Narodowy Plan Rozwoju na lata 2007-2013. Przede wszystkim dlatego, że nie ma w nim jasno zdefiniowanego głównego celu, do którego Polska powinna zmierzać. Pokazane są w nim raczej ogólne kierunki rozwoju, stan który byłby przez wszystkich mile widziany, ale nie wiadomo, czy możliwy do osiągnięcia. Widoczna mocno jest chęć zadowolenia wszystkich grup nacisku z różnych kręgów społecznych i gospodarczych. W konsekwencji jest to bardziej katalog pobożnych życzeń i wyobrażeń niż strategia modernizacji i rozwoju cywilizacyjnego kraju. Jest on często nazywany Polską Strategią Lizbońską. Tyle tylko, że cele zapisane w Strategii Lizbońskiej i sposoby ich osiągnięcia nie są już dzisiaj tak oczywiste jak przed laty. W Unii Europejskiej trwa dyskusja nad korektą Strategii Lizbońskiej, a wiele jej zapisów poddano już istotnym korektom i weryfikacjom. Budowanie przyszłości kraju na takich fundamentach jest co najmniej dyskusyjne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200