Ja i Penderecki

Pierwszy dzień maja 2005 i pierwszy dzień pięćdziesiątego już któregoś majowego Kiermaszu książki wokół poznańskiej Areny. Ponieważ dla mnie jest to niecałe 15 minut spaceru od domu, mogę sobie pozwolić na kilka, już zwyczajowych, tam bytności i ten pierwszy dzień tradycyjnie traktować jako rekonesans. No może z jakimś niewielkim wyjątkiem jednej, czy dwóch książek, którym nie sposób się oprzeć...

Pierwszy dzień maja 2005 i pierwszy dzień pięćdziesiątego już któregoś majowego Kiermaszu książki wokół poznańskiej Areny. Ponieważ dla mnie jest to niecałe 15 minut spaceru od domu, mogę sobie pozwolić na kilka, już zwyczajowych, tam bytności i ten pierwszy dzień tradycyjnie traktować jako rekonesans. No może z jakimś niewielkim wyjątkiem jednej, czy dwóch książek, którym nie sposób się oprzeć...

Tegoż pierwszego dnia, na stoisku księgarni muzycznej, która w mojej świadomości istnieje w Poznaniu chyba od zawsze, zauważam ósmy tom "Encyklopedii muzycznej". Nie pamiętam, czy mam go już, czy też nie, więc sprawę ewentualnego zakupu odkładam do następnego dnia.

Po powrocie do domu okazuje się, że jednak jest to tom nowy, co oznacza, że jest po co pójść i dnia następnego (mówiąc szczerze - i bez tego też bym tam poszedł...).

Kupuję więc następnego dnia. Wracam i natychmiast, kartka po kartce, przeglądam. Nie po to, by sprawdzać kompletność, lecz dla czystej przyjemności kontaktu z nową, lekko pachnącą jeszcze drukiem, elegancko i bardzo starannie wydaną książką. No a potem - sprawa najtrudniejsza, czyli wygospodarzenie kolejnych 5 cm miejsca na ciasno wypełnionej półce, i to w sąsiedztwie tomów wcześniejszych.

Z tymi z kolei sąsiaduje z jednej strony "Kronika Długosza", ale to też kilka tomów, więc ofiarą pada stojący po przeciwnej stronie album słowackiego malarza Cypriana Majernika. Jednocześnie ze zgrozą myślę ileż to jeszcze miejsca będzie potrzeba na następne tomy, skoro świeżo nabyty kończy się hasłami na literę "R" (a wszystko to, to tylko tzw. część biograficzna tej encyklopedii, po której ma nastąpić jeszcze część rzeczowa!).

Bo jest ta encyklopedia dziełem epokowym, od początku wyjątkowo i niezmiennie starannie redagowanym przez Elżbietę Dziębowską z PWM. Samo hasło "Chopin" zajmuje w niej ponad 80 stron (aby nie było, że nasz narodowy kompozytor miał szczególne względy - Debussy ma tam stron 20).

Problem jednak w tym, że pierwszy tom tego wiekopomnego dzieła ukazał się w roku... 1979 i tak on, jak i tom drugi doczekały się już suplementów, z których każdy ma ponad sto stron. Całość zaś liczy już tych stron ponad 4 tysiące.

Ostatnim hasłem w najnowszym tomie jest "Rzewski Frederic". Amerykański kompozytor polskiego pochodzenia, swego czasu bardzo awangardowy. Ponieważ i sam awangardą z tej dziedziny kiedyś się interesowałem, a co jakby nieco mi przeszło, pamiętam, że w latach 60. (a nie ma tego w encyklopedii!) jego nazwisko pisało się jeszcze "Rżewski" (wymowa czego nieźle musiała łamać języki na świecie), a swe happeningowe koncerty we włoskich kurortach rozpoczynał od rzucenia martwej (złośliwi mawiali "zdechłej") ryby na struny fortepianu, który to instrument traktował potem jeszcze gorzej, niż rzeczone rybie zwłoki.

Wówczas nawet mi się to podobało, dziś sądzę jednak, a jest to sąd barbarzyński i nie bez złośliwości, że znacznie lepszy efekt dawałaby odpowiednio duża, ryba żywa. Cóż - przeszła awangardowość takiemu Pendereckiemu, może i przejść skromnemu słuchaczowi (a w końcu łączy nas pewna wspólnota: patrząc na sprawę encyklopedycznie - obaj mamy nazwiska na "P").

Encyklopedia wraz z suplementami zajmuje obecnie 34 cm półki na książki. Całość sięgnie pewnie z pół metra, a łączna cena będzie na poziomie niezbyt wyszukanego, 4-letniego samochodu. I wtedy zapewne pojawi się wersja na jakimś super-DVD, czy jak to się będzie nazywało, za cenę niższą od dzisiejszego pojedynczego tomu, za to ilustrowana nagraniami solistów, zespołów, orkiestr oraz chórów. Mam nadzieję, że to jeszcze zobaczę i usłyszę, a te ostatnie to nie będą dla mnie chóry już anielskie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200