Świat otwartych kodów

IBM, Microsoft, Novell, Oracle czy Sun Microsystems od pewnego czasu eksperymentują z open source. Z takiego oprogramowania zaczynają też korzystać dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego. Otwarte standardy i open source zmieniają formy zależności pomiędzy dostawcami oprogramowania i jego użytkownikami. Jakich korzyści można się spodziewać?

IBM, Microsoft, Novell, Oracle czy Sun Microsystems od pewnego czasu eksperymentują z open source. Z takiego oprogramowania zaczynają też korzystać dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego. Otwarte standardy i open source zmieniają formy zależności pomiędzy dostawcami oprogramowania i jego użytkownikami. Jakich korzyści można się spodziewać?

Potentaci, tacy jak IBM, Microsoft, Novell, Oracle czy Sun Microsystems, od pewnego czasu eksperymentują z open source. Open source zaczyna pojawiać się również w obszarach zarezerwowanych dla dostawców sprzętu telekomunikacyjnego. Otwarte standardy i open source zmieniają formy zależności pomiędzy dostawcami oprogramowania i ich użytkownikami. Jakich korzyści można się spodziewać?

Przytłaczająca większość oprogramowania w przedsiębiorstwach pochodzi dzisiaj od niewielkiej grupy potężnych, monolitycznych firm. Jednocześnie otwarte standardy i ruch open source zmieniają powoli rynek oprogramowania.

Otwartość stała się dla przemysłu IT dużym wyzwaniem. BEA, IBM, Microsoft, Novell, Oracle, Sun Microsystems proponują odmienne podejście do tego zagadnienia, różny też zakres otwartości. Określenie prawdziwej wartości propozycji każdego z tych dostawców może być zadaniem trudnym.

Na problem projektowania oprogramowania trzeba spojrzeć z punktu widzenia kosztów. Istnieją w praktyce trzy schematy projektowania oprogramowania. Jednym z nich jest projektowanie własnymi siłami. Kolejnym jest kontrakt. W obu przypadkach firma ponosi prawie wszystkie koszty, a ryzyko oscyluje na poziomie 50% - ok. połowa projektów wykonywanych w ramach kontraktu lub wewnętrznego projektowania kończy się niepowodzeniem.

Trzecim modelem jest open source, czyli "projektowanie rozproszone". W tym przypadku koszty dzielone są miedzy wielu projektantów. Także ryzyko rozprasza się w samym akcie dystrybucji kosztów.

Około 10% oprogramowania w każdym biznesie to oprogramowanie specyficzne, wykonywane w ramach prac własnych lub kontraktów. Pozostałe 90% oprogramowania w przedsiębiorstwie to pakiety typowe, stosowane w wielu innych przedsiębiorstwach czy organizacjach. Takie oprogramowanie kupuje się u dostawców, takich jak Microsoft czy IBM. Może ono być realizowane w ramach projektów open source, a ta ewentualność wymusza na firmach sektora IT zmianę podejścia do zjawiska otwartych kodów.

Lepsze traktowanie

Microsoft, od dłuższego czasu jeden z najgłośniejszych krytyków ruchu open source, wyraża pogląd, że dedykowany projektant i skoncentrowane zasoby wsparcia, jakimi dysponują dostawcy komercyjni, zapewniają wyższy komfort użytkownikom korporacyjnym. Ale nawet Microsoft nie jest odporny na naciski ze strony swoich użytkowników, nawołujących do otwarcia jego produktów. Nasuwa się jednak pytanie, czy rzeczywiście potrzebują oni otwartego kodu, czy może też oczekują lepszego traktowania ze strony dostawców i innych form współpracy?

W przypadku Microsoftu jednym z przykładów nowego podejścia jest inicjatywa shared source, która daje użytkownikowi dostęp do kodu źródłowego niektórych sztandarowych produktów firmy, takich jak Windows czy Office. Nie należy jednak mylić pojęć: shared source to nie open source. Kod jest oferowany jedynie wybranym klientom na warunkach, nazywanych przez Microsoft reference grant, co w praktyce oznacza "przeglądaj, ale nie dotykaj".

Zwolennicy open source mogą mieć wątpliwości co do szczerości takich gestów, ale mogą być zaskoczeni wiadomością, że shared source nie jest jedynym ruchem Microsoftu w stronę otwartości. Na swoim koncie Microsoft ma też prawdziwe projekty open source na warunkach Common Public License (CPL) i przekazał nawet niektóre kody do GNC (GNU C Compiler) Free Software Foundation na zasadach GNU GPL (General Public License), co można uznać za antytezę jego własnej, komercyjnej polityki licencyjnej.

Przedsięwzięcia Microsoftu w zakresie licencji związanych z kodem źródłowym można określić jako podejście wybiórcze, dostosowywane odpowiednio do każdego produktu. Szerszy dostęp do kodu Windows nie daje większych korzyści użytkownikowi, ponieważ żadne przedsiębiorstwo nie zechce wziąć odpowiedzialności za utrzymywanie własnej, dopasowanej wersji systemu operacyjnego. Podstawowym uzasadnieniem potrzeby dostępu do kodu źródłowego Windows jest chęć posiadania platformy odniesienia

- swego rodzaju encyklopedii, do której zagląda się przy tworzeniu aplikacji działających na tej platformie. Przyglądanie się interfejsom takiej platformy pozwala zrozumieć, jak one działają. A to z kolei stymuluje prowadzenie własnych prac projektowych na platformach Microsoftu, przyczyniając się m.in. do zwiększenia popytu na nie.

Interes pośredni

IBM realizuje open source w sposób bardziej zdecydowany niż Microsoft. Jednak w rzeczywistości obie firmy patrzą na rynek oprogramowania open source w podobny sposób.

Dla wielu użytkowników dostęp do kodu źródłowego nie jest aż tak istotny. Niewiele firm zatrudnia zespoły projektowe z dostatecznym doświadczeniem, aby stawiać czoła kodowi tak złożonemu, jak Windows czy jądro Linuksa. Z wyjątkiem bardzo specjalistycznych projektów, takich jak systemy zagnieżdżane, niewiele organizacji zdecyduje się na dotknięcie choćby wiersza kodu open source.

Odmiennie niż w przypadku programu shared source Microsoftu, istotnym elementem otwartości prawdziwych projektów open source jest licencja na swobodne dystrybuowanie tego kodu, co ma eliminować możliwość uzyskiwania profitów z licencji stanowiskowych czy zbiorczych. Rodzi się więc pytanie: jaki interes ma IBM w przekazywaniu społeczności open source tak złożonych produktów, jak środowisko projektowe Eclipse czy zagnieżdżona baza danych Java Cloudscape, w które zainwestował na etapie projektowania dziesiątki milionów dolarów?

Odpowiedź brzmi: interes pośredni, ponieważ firma oczekuje zwrotu z tych inwestycji na innej drodze. Cloudscape i Eclipse szczególnie ciepło zostały przyjęte przez projektantów Java. IBM zakłada, że swobodny dostęp do tych produktów będzie działał jak stymulator i zachęci społeczność projektantów Java do wykorzystywania platformy J2EE WebSphere IBM, co z kolei zapewni większy zysk z jej sprzedaży.

IBM uważa również, że open source daje bezpośrednie korzyści użytkownikom. Nawet jeżeli niewiele firm modyfikuje kod open source w ramach własnej organizacji, to robi to regularnie duża liczba niezależnych projektantów. Sprawia to, że oprogramowanie jest projektowane szybciej i bardziej wszechstronnie, a to przekłada się na coraz lepsze spełnianie potrzeb użytkowników.

Wartość open source polega m.in. na tym, że istnieje zmotywowana społeczność ludzi z wysokimi umiejętnościami, którzy nieustannie rozwijają projekty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200