Mobilność we krwi

Dystans między Microsoftem a konkurentami w dziedzinie platform mobilnych jest już tak duży, że jego hegemonia na tym rynku jest prawie pewna.

Dystans między Microsoftem a konkurentami w dziedzinie platform mobilnych jest już tak duży, że jego hegemonia na tym rynku jest prawie pewna.

Platformy systemowe, nie wiedzieć czemu, zawsze były przedmiotem zagorzałych dysput. Religijny zapał zwolenników tej czy innej "opcji" niewiele miał zazwyczaj wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i na jego podstawie trudno było przewidywać przyszłość rynku. Tak było wiele razy. Wspaniały, wręcz rewolucyjny (w swoim czasie) pod względem grafiki i wygody obsługi system operacyjny Be OS firmy Be rozpłynął się, nie zdobywszy szerszego wsparcia.

Oferowany przez jakiś czas przez IBM system OS/2, choć konstrukcyjnie zaawansowany, bezpieczny i wydajny nie doczekał się szerszego zastosowania na desktopie, a jedyną areną, na której zyskał szersze uznanie, okazały się... bankomaty. Apple ze swoim systemem Mac OS, pomimo obecności na rynku od wielu lat, uzyskał w ostatnim kwartale ub.r. udział w rynku systemów biurkowych w Stanach Zjednoczonych na poziomie zaledwie 2,88% (dane IDC). To i tak niezły wynik, albowiem jeszcze rok wcześniej udział ten wynosił zaledwie 2,06%. Wyniki dla całego świata są z pewnością gorsze.

Jest jeszcze Linux - system, który na biurku wciąż ma spore szanse, zwłaszcza w dłuższym okresie. Niestety, myśl ta powtarzana jest od dobrych kilku lat jak mantra, a jednak, jeśli cokolwiek się zmieniło, to raczej niewiele. Dyskusje o tym, co jest dobre na desktopie, dawno zostały rozstrzygnięte - w tej dziedzinie Windows króluje, czy się to komuś podoba, czy nie i bez względu na siłę argumentów jego przeciwników. Czy sukces Microsoftu na biurku, a w dużej mierze także na serwerze, zostanie przekuty na hegemonię na rynku urządzeń mobilnych?

Wizja i wola

Mobilność we krwi

Rynek systemów dla urządzeń PDA* w III kw. 2004 r.

Sytuacja wyjściowa była taka, jak wiele razy w przeszłości - Microsoft nie interesował się rynkiem mobilnym, aż pewnego dnia ogłosił, że zmienia zdanie. Po pewnym czasie na rynek trafiać zaczęły produkty, które osadzona na nim konkurencja, przede wszystkim Palm Computing, a obecnie PalmSource całkiem zasadnie wyśmiewała jako niedopracowane i mało użyteczne.

Windows CE rzeczywiście nie było hitem - do tego stopnia, że Microsoft zdecydował się zmienić nazewnictwo jego kolejnych wersji na Pocket PC. Następcy Windows CE - systemy wywodzące się technologicznie z Windows NT/2000, a obecnie Windows XP - relatywnie szybko pozbyły się jednak kompleksów. Najnowsza wersja systemów Pocket PC i Windows Mobile (ich fundamenty technologiczne określane są jako Windows CE 5.0) zawiera tyle funkcji, że pozostali gracze, jak PalmSource czy Symbian, mogą mu jedynie pozazdrościć.

To również nie jest nowość. Wiele razy w przeszłości Microsoft dotował nowe produkty technologiami z dziedzin pokrewnych, by zapewnić im absolutnie najlepszy stosunek możliwości do ceny. Jak na razie wszystko idzie zgodnie ze starym, sprawdzonym scenariuszem. Udział systemów opartych na technologiach Windows CE osiągnął już prawdopodobnie 50% rynku (wykres obok dotyczy III kw. ub.r.), zmuszając dotychczasowego hegemona - PalmSource - do poszukiwania nowych sposobów na prowadzenie biznesu (patrz wywiad z prezesem PalmSource na str. 16).

Sukces Microsoftu w promowaniu nowej platformy nie wynika jednak wyłącznie z opanowanej do perfekcji umiejętności skrośnego wspierania swoich technologii i produktów. Jeśli przyjrzeć się sprawie bliżej, okaże się, że za działaniami Redmond stoi głębokie zrozumienie zasad funkcjonowania rynku producentów oprogramowania oraz znajomość oczekiwań użytkowników.

Nic z przypadku

W pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o stabilność interfejsów API, wynikającą z rozsądnej długości cyklu wprowadzania nowych wersji. Pod tym względem pretendujący do konkurowania z Windows CE Linux sam sobie szkodzi. Zbudowanie aplikacji i zapewnienie jej wsparcia na platformie, która podlega zmianom w cyklach tygodniowych, jest przedsięwzięciem na dłuższą metę skazanym na niepowodzenie - zwłaszcza w przypadku aplikacji biznesowych. Pod tym względem platforma Palm OS prezentuje się znacznie lepiej.

Druga ważna cecha Windows CE, w wyniku której system ten może podobać się twórcom oprogramowania, to przejrzysta, modularna architektura. Wyraża się to m.in. tym, że projektant jest w stanie opracować aplikację wykorzystującą tylko określone elementy systemu operacyjnego, innych nie tykając w ogóle. W praktyce oznacza to, że system rozwiązania docelowego może być bardzo kompaktowy - zawierać tylko podstawowe biblioteki i kilka innych - niezbędnych do działania aplikacji określonego typu, np. klienta systemu CRM.

Rezultatem jest większe bezpieczeństwo, większa wydajność oraz mniejsze wymagania sprzętowe - bez rezygnowania z oczekiwanej funkcjonalności. Pod tym względem Linux przedstawia pewne problemy - monolityczne jądro, którego poszczególne funkcje wzajemnie się zazębiają, nie sprzyja dobrej separacji funkcji. Oczywiście, jądro można odpowiednio przygotować i skompilować, tyle że jądro podlegające ciągłym modyfikacjom i wynikająca z tego faktu konieczność testowania aplikacji nie jest czymś zachęcającym dla jej producenta.

Dla porównania, w przypadku PalmSource producent aplikacji ma do czynienia z relatywnie prostym jądrem, do którego funkcji API programista może się bezpośrednio odwoływać. Szybkość tworzenia oprogramowania i zwięzłość kodu są tu atutem. Również wydajność działania aplikacji jest wyśmienita - nawet na sprzęcie o niewielkiej mocy i zasobach. Problem w tym, że możliwości rozbudowy takiej architektury o nowe funkcje są ograniczone. Linux jest w tej dziedzinie znacznie bardziej elastyczny.

Kolejna ważna sprawa to uniwersalność w dziedzinie wspieranych architektur. Producent aplikacji oferuje zazwyczaj wiele różnych rozwiązań dla wielu klientów. Jedni życzą sobie klasycznej architektury klient serwer, inni architektury z synchronizacją różnicową. Jedni chcą, by aplikacja działała w przeglądarce WWW, inni preferują usługi terminalowe. Część wybierze technologię .Net, inni skłonią się ku Javie. Taka elastyczność to wielki magnes dla developerów. Który system ją zapewni? Na razie tylko Windows CE.

Kto się postawi

Utrzymujący się nikły udział Linuxa w rynku rozwiązań mobilnych przy zmniejszających się udziałach dotychczasowych liderów (PalmSource i RIM) na rynku PDA i chwiejna pozycja Symbian na rynku zaawansowanych telefonów nie bierze się znikąd. Microsoft wykorzystuje swoje doświadczenie rynkowe, potęgę technologiczną i błędy konkurentów, by najdalej za kilka lat mieć kolejny rynek w kieszeni.

Inicjatywy podejmowane przez tych, którzy chcą z nim konkurować, muszą celować wysoko i mieć spójną wizję na przyszłość - nie tylko w dziedzinie technologii, ale także biznesu. Niestety, nie można tego powiedzieć ani o ludziach/firmach zaangażowanych w rozwój mobilnych platform linuxowych, ani o PalmSource, bo choć firma zmierza do wyzwolenia się z gorsetu dotychczasowej technologii, Linux rozwiąże tylko część problemów.

Czy MontaVista da radę w pojedynku na funkcje z PocketPC? Czy Palm OS w połączeniu z jądrem Linuxa i rozwijaną od roku architekturą Cobalt stawi czoła Windows CE pod względem elastyczności? Czy wydajność, wielowątkowość i przenośność platformy Symbian wystarczy, by wygrać z Windows na rynku konsumenckich urządzeń kieszonkowych? Czy popularna dziś na telefonach komórkowych Java będzie w stanie wytrzymać napór szykowanej przez Microsoft architektury .Net 2.0?

Być może, aby stawić czoła Microsoftowi na rynku niszowych dotychczas producentów, potrzebna będzie konsolidacja. Jednak nawet jeśli do niej dojdzie, na realne efekty technologiczne, a tym bardziej rynkowe, przyjdzie poczekać kilka lat. Tymczasem wypada się przygotować na to, że kolejny palmtop lub telefon będzie nosić charakterystyczne "okienkowe" logo.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200