Jak szukać pracy?

OSTROŻNIE!!!

OSTROŻNIE!!!

Wszystkie sytuacje, firmy i osoby opisane poniżej są autentyczne, fakty o których będzie mowa, wydarzyły się naprawdę. Nie wymieniamy nazwisk, tylko dlatego, że kilkanaście miesięcy później nie chodzi już o „dołożenie" jednej nieuczciwej firmie czy niesłownemu facetowi. Takich firm i facetów zapewne jest więcej - jeśli nie podam nazwisk, może będziecie uważniej rozglądać się w swoim otoczeniu, a o to przede wszystkim chodzi.

Zaczęło się od ogłoszenia w prasie, jesienią 1989 roku: UWAGA ABSOLWENCI, SZKÓŁ WYŻSZYCH, Zakład Innowacyjno-Wdrożeniowy „I" Na Północ od Warszawy OGŁASZA NABÓR INFORMATYKÓW DO PRACY W KRAJU I ZA GRANICĄ na bardzo korzystnych warunkach. Wymagana znajomość języków:..., oferty kierować.... Szczegółowych informacji udziela przedstawiciel w Warszawie ...we wtorki.....

Pan P złożył ofertę, dostał na firmowym papierze odpowiedź, w której m.in. znalazło się: „Uprzejmie dziękuję za złożenie wyczerpującej... Pragnę Pana zaprosić na spotkanie w celu szczegółowego omówienia warunków pracy.... w Warszawie przy ul. Poselskiej....wiceprezes R".

Spotkanie odbyło się, choć z wielo-minutowym opóźnieniem - spora kolejka oczekiwała na szansę pracy w kraju i za granicą na bardzo korzystnych warunkach. Warunki rzeczywiście były atrakcyjne - najpierw kilkumiesięczne szkolenie w RFN, z pensją kilkuset marek miesięcznie (siła na-bywcza marki w Polsce była wtedy kil-kakrotnie wyższa niż dziś!). Później praca w Polsce, w specjalnie tworzonym ośrodku obliczeniowym, z pensją jeszcze wyższą. Trzeba było jednak przeprowadzić się do miasta, w którym powstawał ośrodek - oczywiście firma zapewniała wszechstronną pomoc, hotel w okresie przejściowym, pomoc w urządzeniu itp. Jednak pan P, wolał się zastanowić i dopiero na drugim spotkaniu wyraził gotowość podjęcia pracy na tych warunkach. Gotowość została przyjęta życzliwie i pan R zaoferował zatrudnienie. Uzgodniono termin jego rozpoczęcia na początek stycznia. Pan P otrzymał projekt umowy o pracę, ale umowy nie podpisano, za to uzgodniono termin jej podpisania na 19 lub 20 grudnia.

Po dotychczasowym wstępie domyślacie się już co było dalej: pan P uzyskał w swoim dotychczasowym miejscu pracy zgodę na rozwiązanie umowy z końcem grudnia i czekał na

informację o dokładnej dacie wyjazdu na szkolenie. Gdy się nie doczekał, zaczął dzwonić do wiceprezesa R, który jak się okazało, był równocześnie głównym specjalistą w Poważnym Urzędzie Państwowym. Dowiedział się, że są przejściowe kłopoty, bo zachodni partner ma dużo zleceń, i nie może przeznaczyć na szkolenie tyle stanowisk pracy, ile planowano, ale 3 stycznia R osobiście jedzie do Niemiec i po powrocie (ok. 5-6 stycznia) da odpowiedź. Nie zadzwonił, więc pan P odszukał go 8 stycznia, dowiedział się, że za tydzień, a za tydzień, że we wtorek. Tyle, że każdy następny kontakt był coraz trudniejszy, bo pan R był coraz bardziej nieuchwytny, aż wreszcie zniknął...

Za to po następnym miesiącu przyszedł list, który myślę, że warto przytoczyć w całości (choćby ze względu na walory stylistyczne): Szanonny Panie, wydarzenia gospodarcze, jakie maję miejsce w Polsce w ostatnich tygodniach, a w szczególności zmiany stanu prawnego w sferze rozliczeń finansowych i podatków obowiązujące od nowego roku, jak również sytuacja inwestycyjna w NRD po ostatnich wydarzeniach, postawiły naszą firmę na nieco odmiennej pozycji w kontekście współpracy z partnerem z RFN.

Te jak i szereg innych uwarunkowań niekorzystnie wpłynęły na szybkość i efektywność naszych działań, powodując znaczne przesunięcie w czasie naszych dotychczasowych uzgodnień dotyczących współpracy z Panem.

Z tych też powodów zmuszeni jesteśmy odłożyć do czerwca nasze decyzje dotyczące ewentualnego zatrudnienia Pana w naszej firmie. Mając jednak na uwadze naszą przyszłą współpracę i pozycję firmy, przyjęliśmy koncepcję przejściową polegającą na zatrudnieniu Pana na indywidualnym kontrakcie u naszego wspólnika zagranicznego.

O szczegółach kontraktu poinformujemy w drodze korespondencyjnej w terminie do dwóch miesięcy.

Przepraszamy za komplikacje Pana planów spowodowane tymi decyzjami.

Łączę wyrazy szacunku. Dyrektor K"

Pan P, człek przezorny i dobry fachowiec, miał coś w odwodzie i w tym czasie pracował już w nowym miejscu. Machnął ręką na sprawę, gdyż uznał, że próby wyegzekwowania przyrzeczonego zatrudnienia lub uzyskania rekompensaty za straty mogą go kosztować więcej czasu i zdrowia niż ostatecznie uda się uzyskać, a w sprawiedliwość przestał wierzyć już dawno. Pomyślał, że te dwa miesiące spokojnego oczekiwania, o które prosi go firma „I", potrzebne są jej na zlikwidowanie interesu, w której to likwidacji sprawy sądowe mogłyby być niemiłym zgrzytem. Przypuszczenie to zdaje się być dziś potwierdzone przez fakt, iż mimo upływu czasu nikt nie poinformował go w drodze korespondencyjnej o szczegółach kontraktu.

Kilka aspektów tej historii chyba zasługuje na podkreślenie. Po pierwsze, nigdy za wiele pewności. Oferta firmy „I" wydawała się na pozór bardzo wiarygodna - ośrodek obliczeniowy w Polsce był już podobno w trakcie wyposażania. Choć z drugiej strony pan P tylko o nim słyszał, nie widział go osobiście. Wiarygodność zwiększało również to, że trudno wyobrazić sobie motywy do organizacji całej akcji z premedytacją -przecież chociaż P stracił (przez miesiąc był bez pracy), to firma nic na tym nie zyskała. Podobne sytuacje mogą się powtarzać, nie tylko z obietnicami zatrudnienia, ale z najróżniejszymi innymi obietnicami - dostawy sprzętu, serwisu, zapewnienia" części zamiennych, otwarcia przedstawicielstwa. Nie bądźmy zbyt ufni nie mając gwarancji. Jeśli w grę mają wchodzić duże pieniądze, dodatkowo trzeba sprawdzać wartość tych gwarancji. Ważne przecież jest nie tylko czy rozmówca ma zamiar się wywiązać, ale czy będzie w stanie. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam, że słowo partnera jest wystarczające, to zachęcam do ponownej lektury zacytowanego powyżej listu. Pomiędzy bełkotliwym wyliczeniem rzeczy, z których żadna nie była stawiana jako warunek w zawieranej ustnie umowie, znajduje się cudowny fragment: „..zmuszeni jesteśmy odłożyć decyzje dotyczące ewentualnego zatrudnienia Pana..."

Po drugie, ostatecznie nie było żadnego dramatu, dzięki temu, że główny nabrany od początku był przygotowany na rozwiązanie zastępcze, co warto mieć na uwadze projektując większe zmiany w swojej karierze.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200