Bezprzewodowa wojna

Już od kilku lat dość uważnie przyglądam się rozwojowi sieci bezprzewodowych i potencjalnym korzyściom z nim związanym. Korzyściom nie dla wielkich korporacji (bo te raczej jeszcze długo nie skorzystają z dobrodziejstw sieci wireless), ale dla zwykłego fascynata różnych nowinek świata teleinformatycznego. Fakty są ciekawe, wnioski wyciągnąć trudno. Oczywiste jest, że motorem rozwoju tego rynku jest głównie chęć pozyskania jak najbardziej swobodnego dostępu do Internetu.

Już od kilku lat dość uważnie przyglądam się rozwojowi sieci bezprzewodowych i potencjalnym korzyściom z nim związanym. Korzyściom nie dla wielkich korporacji (bo te raczej jeszcze długo nie skorzystają z dobrodziejstw sieci wireless), ale dla zwykłego fascynata różnych nowinek świata teleinformatycznego. Fakty są ciekawe, wnioski wyciągnąć trudno. Oczywiste jest, że motorem rozwoju tego rynku jest głównie chęć pozyskania jak najbardziej swobodnego dostępu do Internetu.

Na początku warto zauważyć, że trwa coraz bardziej agresywna zimna wojna między tymi, którzy radiowy sygnał sieci chcieliby pozyskać z jak największego obszaru (z reguły nie będąc do tego uprawnionymi), a osobami, które sygnału emitowanego przez własne urządzenia chciałyby strzec jak oka w głowie. Dla obu grup są dostępne bardzo ciekawe rozwiązania.

Osobom, które chciałyby wyznaczyć propagację fal sygnału radiowego z dokładnością co do metra, amerykańska firma Force Field Wireless (http://www.forcefieldwireless.com ) proponuje... farbę blokującą przenikanie fal radiowych przez ściany. Zdaniem producenta powierzchnie pokryte farbą DefendAir Radio Shield odbijają i rozpraszają fale radiowe w 90%. Jedna warstwa farby podobno zatrzymuje fale o częstotliwościach od 100 MHz do 2,6 GHz, zaś po nałożeniu kilku warstw możliwe jest nawet zatrzymanie fal o częstotliwości do 5 GHz. Niestety, nie ma jeszcze opracowań na temat skuteczności tego rozwiązania, producent nie podpowiada też jak przed uciekaniem sygnału zabezpieczyć okna i drzwi. Cena tego bezprzewodowego firewalla nie jest odstraszająca - galon farby (3,78 litra) kosztuje 69 USD.

Odpowiedź na ten produkt, prawdopodobnie całkiem nieświadomie, przygotowała firma Pringles (tak, tak, producent chipsów). Otóż tulejkowa puszka po tych chipsach (oczywiście opróżniona) okazała się idealnym medium przyciągającym fale radiowe. Wystarczy tylko przymocować w odpowiednim miejscu przewód łączący puszkę z kartą sieciową i zasięg obszaru, z którego możemy pozyskać sygnał, wzrasta o dobrych kilkaset metrów. Wszystkie schematy, bardzo prostej zresztą instalacji, można znaleźć w Internecie (wystarczy w Google wpisać "Pringles cantenna").

Kolejnym ciekawym urządzeniem dla bezprzewodowych maniaków jest EZ Connect g 2.4 GHz 802.11g Wireless Traveler's Kit firmy SMC. To mały przenośny access point - wystarczy podłączyć go do sieci Ethernet tam, gdzie właśnie się znajdujemy, aby sygnał sieci bezprzewodowej mieć zawsze przy sobie.

Przydatności wszystkich tych rozwiązań oczywiście nikomu nie trzeba tłumaczyć. Jako komentarz mogę tylko dodać sprawdzony fakt, że jadąc pociągiem na większości często uczęszczanych polskich tras (z Warszawy do Gdańska, Krakowa, Poznania) notebook wyposażony w dobrą bezprzewodową kartę łączy się z kilkudziesięcioma sieciami bezprzewodowymi, a w co najmniej jednej z nich może uzyskać dostęp do Internetu (sprawdza się to szczególnie na postojach w większych miastach, w drodze z reguły wystarczy czasu, aby sprawdzić pocztę). Oczywiście trudno zgadnąć, czy dostęp ów to efekt celowego działania administratora, czy też braku jego wiedzy (lub odpowiedniej dbałości) na temat podstaw bezpieczeństwa w sieciach bezprzewodowych. Faktem natomiast jest, że przyrost liczby sieci bezprzewodowych znacznie przewyższa przyrost wiedzy na temat ich bezpieczeństwa.

Zastanawiające jest natomiast, co będzie dalej. Czy świat pokryją bezprzewodowe sieci metropolitarne, czy też technologia komórkowa (GPRS, EDGE, UMTS) rozwinie się na tyle, że rynek bezprzewodowego dostępu do Internetu zostanie zagospodarowany przez operatorów telefonii komórkowej? Przyznaję, że nie odważyłbym się założyć i postawić na jedną z wymienionych opcji. Niewątpliwie, przynajmniej w polskich warunkach, zwycięży tańszy. Ale czy lepszy?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200