Ciemna strona wyszukiwarek

Zalety wyszukiwarek internetowych opisano na kartach obszernych tomów. Powoli ujawniane są również potencjalne niebezpieczeństwa związane z funkcjonowaniem tych usług. Wiele wskazuje, że wyszukiwarki stają się idealnym narzędziem wielu nadużyć.

Zalety wyszukiwarek internetowych opisano na kartach obszernych tomów. Powoli ujawniane są również potencjalne niebezpieczeństwa związane z funkcjonowaniem tych usług. Wiele wskazuje, że wyszukiwarki stają się idealnym narzędziem wielu nadużyć.

W grę wchodzi docieranie za ich pomocą do treści naruszających prawo. Realnie rysuje się też wykorzystanie możliwości oferowanych przez wyszukiwarki w celu dokonania przestępstw przeciwko szeroko rozumianej ochronie elektronicznie przetwarzanej informacji. Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy pozostaje potrzeba odpowiedzi na pytanie o możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności operatora świadczącego usługi wyszukiwawcze w Internecie.

Przez lata "ciemną stronę" wyszukiwarek utożsamiano głównie z docieraniem dzięki nim do materiałów naruszających prawa autorskie. Choć popularyzacja P2P zmniejszyła ich udział w okradaniu twórców, to nadal dzięki wyszukiwarce użytkownik dociera do odnośników programów, takich jak Emule czy Bittorent. Czy możliwa jest eliminacja z wyników przeszukiwań sieci odnośników prowadzących do zasobów naruszających przepisy prawa? Na pierwszy rzut oka wydaje się to utrudnione, indeksowanie treści odbywa się automatycznie. W praktyce wyszukiwarki mogą jednak eliminować określone zasoby z wielu odpowiedzi na zapytania użytkowników.

Obecnie Google otrzymuje dużo żądań usunięcia spod indeksowania kontrowersyjnych zasobów (można przekonać się o tym, odwiedzając choćby stronęhttp://www.chillingeffects.org/search.cgi?search=google ). Ponadto wśród e-mailów skierowanych do przedstawicieli wyszukiwarki pojawiają się prośby o usunięcie odnośników do zdjęć naruszających prawa autorskie, kontrowersyjnych postów z grup dyskusyjnych. Treść zawiadomień jest z reguły szczegółowa, obejmuje zarówno dane dotyczące ich nadawcy, jak i konkretne wskazanie materiałów, których usunięcia dotyczy żądanie.

Zasady odpowiedzialności operatorów systemów wyszukiwawczych

Problem ewentualnej odpowiedzialności podmiotów świadczących usługi wyszukiwawcze w sieci nie został jednoznacznie rozstrzygnięty. W prawie europejskim nie odnajdziemy przepisów szczegółowo regulujących odpowiedzialność operatora wyszukiwarki związaną z udostępnianiem odnośników do materiałów naruszających prawo. Już w 1998 r. na etapie prac nad dyrektywą UE dotyczącą handlu elektronicznego prawnicy skupieni wokół projektu badawczego ECLIP (Electronic Commerce Legal Issues Platform) opublikowali krótkie rekomendacje związane z kwestią odpowiedzialności podmiotów świadczących usługi w sieciach komputerowych. Wskazano w nich potrzebę wprowadzenia ograniczeń odpowiedzialności operatorów świadczących usługi wyszukiwawcze w sieci. Jednocześnie wyrażono obawę, że brak takich przepisów doprowadzi do negatywnych skutków. Przykładem może być tendencja do utożsamiania operatora wyszukiwarki z tradycyjnym wydawcą. Trudno odwoływać się do wiedzy o nielegalnym charakterze indeksowanych zasobów. Po pierwsze, systemy indeksujące nie mogą rozpoznać, czy mamy do czynienia z materiałami naruszającymi prawo. Po drugie, nie sposób wykluczyć przy tym sytuacji, w której pomiędzy kolejnymi indeksacjami konkretnych witryn internetowych znajdą się na nich takie treści.

Zwrócić należy uwagę na wielość ról, w których może występować operator wyszukiwarki. Wyświetlanie wyników przeszukiwań sieci to wycinek funkcjonowania tego rodzaju usług. Nie można porównać tego do hostingu, ponieważ odpowiedź na zapytanie użytkownika jest tworzona na podstawie indeksowania zasobów sieci. Uznać należy to za systematyzację informacji udostępnianych przez inne podmioty. Toteż wyszukiwarka to jedynie odpowiednik mapy drogowej, czy też katalogu bibliotecznego. Jej rola sprowadza się do tematycznego grupowania zawartości sieci, przy czym to od web-masterów zależy czy ich strony zostaną ujęte przez system wyszukiwawczy. Praktycznie rzecz ujmując, niewiele witryn decyduje się na omijanie wyszukiwarek. Wręcz przeciwnie, twórcy stron WWW starają się rejestrować swoje witryny we wszystkich liczących się systemach wyszukiwawczych.

Bez jasno określonych kryteriów trudno rozstrzygać więc o zakresie ewentualnej odpowiedzialności prawnej osób oferujących usługi wyszukiwawcze. Kwestia odpowiedzialności operatora wyszukiwarki internetowej staje się bardziej wyrazista w pewnych sytuacjach. Chodzi głównie o udostępnianie własnych treści - choćby poprzez wyświetlanie przekazów reklamowych. Jeśli sam operator systemu wyszukiwawczego wprowadza do sieci informacje, to powinien liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami. W tym przypadku będzie traktowany na równi z webmasterem udostępniającym zasoby na stronie WWW. Przykładem pozostaje umieszczanie opłaconych odnośników do stron komercyjnych bez wskazania, że stanowią one formę reklamy. Opłacanie wysokiej pozycji w wynikach jest niekwestionowaną praktyką marketingową, z której korzysta coraz więcej serwisów internetowych. Obowiązkiem leżącym po stronie wyszukiwarki pozostaje wyraźne odznaczenie takich prezentacji. Ma to rozwiać wątpliwości co do tego, czy webmaster zapłacił za możliwość wyświetlania jego strony. Powszechnie wykorzystywane są w tym celu oznaczenia, takie jak "link sponsorowany", "reklama". Uchybienie jednoznacznego wyróżnienia odnośnika może stanowić formę kryptoreklamy, uznawanej za czyn nieuczciwej reklamy. Operator systemu wyszukiwawczego mógłby w takiej sytuacji zetknąć się z ewentualną odpowiedzialnością prawną.

Generalnie rzecz ujmując, unijne regulacje pomijają kwestie odpowiedzialności podmiotów świadczących usługi wyszukiwawcze. Z kolei amerykański Digital Millennium Copyright Act zawiera szczegółowe przepisy odnoszące się do tej kwestii. DMCA wymaga od serwisów wyszukiwawczych spełnienia trzech przesłanek, które wyłączają ich odpowiedzialność. Po pierwsze, operator takiej usługi nie może być świadom, że materiał, do którego prowadzą rezultaty przeszukiwań sieci, narusza prawa autorskie. Jednocześnie wyszukiwarka nie może czerpać bezpośrednio korzyści finansowych z działań naruszających prawa autorskie. W końcu trzecią z przesłanek pozostaje usunięcie lub zablokowanie dostępu do danych uznanych za nielegalne, w sytuacji gdy operator uzyska zawiadomienie o ich nielegalnym charakterze. Ostatni z warunków zwolnienia z odpowiedzialności został sformułowany analogicznie dla podmiotów świadczących usługi hostingowe. Amerykańskie publikacje związane z kwestią odpowiedzialności za usługi wyszukiwawcze w sieci wskazują na dość ciekawy przykład. W sierpniu 2003 r. Google uzyskało informacje, że wiele wyświetlanych przez wyszukiwarkę odnośników prowadzi do nielegalnych kopii programu Kazaa. Nie czekając na rozstrzygnięcie sądowe w tej kwestii, przedstawiciele Google zdecydowali się na usunięcie kontrowersyjnych linków. W rezultacie użytkownikom po wpisaniu hasła "kazaa" wyświetlano wyniki przeszukiwań sieci wraz z informacją, że część odnośników została usunięta. Wskazywano przy tym na adres, pod którym znajdowało się oficjalne pismo właściciela firmy Kazaa.

Google hacking

Powyższe problemy to niewielki wycinek kontrowersji związanych z funkcjonowaniem wyszukiwarek. Pod koniec lipca ub.r. został udostępniony w sieci wirus MyDoom.O, korzystający między innymi z dobrodziejstw usług oferowanych Google i Yahoo! Mówiąc w dużym uproszczeniu, złośliwy program zdobywał adresy e-mailowe swoich przyszłych ofiar poprzez przeszukiwanie Internetu. Powodował przy tym znaczne spowolnienie w korzystaniu z wyszukiwarek. Choć był to pierwszy taki wypadek, część informatyków teoretyzuje na temat możliwości dystrybucji "złośliwych programów" właśnie w ten sposób. W świetle amerykańskiego prawa doprowadziłoby to z pewnością do fali pozwów z żądaniem odszkodowania. Podstawą pozostałyby zaniedbania operatora wyszukiwarki, pozwalające na rozpowszechnianie się wirusa. W świetle rodzimego prawa konieczne byłoby udowodnienie winy podmiotu świadczącego usługi wyszukiwawcze. Gdyby wirus korzystał z ogólnie znanej luki w zabezpieczeniach serwerów wyszukiwarki, nie byłoby to zbyt trudne. Niemniej kontrowersyjne pozostaje korzystanie z Google w celu zdobywania informacji na temat luk w zabezpieczeniach serwerów. Prezentacja przedstawiona przez Johna Longa na ubiegłorocznym Black Hat Security Briefing udowadnia, że dzięki wyszukiwarce można dotrzeć do niezabezpieczonych serwerów. Wystarczy umiejętne dopasowanie zaawansowanych opcji wyszukiwarki i zapytań. Autor na swojej stronie WWW udostępnia ponadto (http://johnny.ihackstuff.com ) krótki opis owych technik. W sieci dostępne są również narzędzia pozwalające na automatyczne skanowanie i poszukiwanie niezabezpieczonych serwerów za pomocą Google. Czy oznacza to borykanie się operatorów systemów wyszukiwawczych z kolejnymi problemami natury prawnej? Raczej nie. Wyszukiwarka, tak jak większość narzędzi informatycznych, może zostać wykorzystana wbrew zamierzeniom jej twórców. Nie oznacza to jednak, że operator systemu wyszukiwawczego powinien odpowiadać za wady zabezpieczeń cudzych serwerów. Próba przypisania mu choćby pomocnictwa zarówno z punktu widzenia przepisów prawa cywilnego, jak i karnego graniczyłaby z absurdem. Poza tym witryny obawiające się ataków hakerskich mogą zawsze sprzeciwić się indeksowaniu swoich zasobów. Wydaje się jednak, że lepiej zadbać o szczelniejszą ochronę własnego systemu niż skazywać się w ten sposób na niebyt w internetowym światku.

Wnioski

Eliminacja z Internetu materiałów naruszających prawo nie powinna przejawiać się w skupieniu środków prawnych przeciwko wyszukiwarkom internetowym. Działanie operatora systemu wyszukiwawczego różni się znacznie od umieszczania przez webmastera linków na stronie WWW . W pierwszym przypadku całości operacji dokonują roboty indeksujące zasoby. Drugi przypadek to świadome działanie człowieka. Nawet najlepiej zaprogramowane rozwiązania techniczne nie będą w stanie rozróżnić, czy konkretny materiał narusza prawa osób trzecich. Ze względu na to brak precyzyjnych regulacji odnoszących się do potencjalnej odpowiedzialności operatorów systemów wyszukiwawczych to dość kłopotliwa sprawa. Stosowanie analogii z innymi usługami sieciowymi może nastręczać wiele wątpliwości. Na razie pozostaje tylko spoglądać w stronę USA, gdzie ten problem rozstrzygnięto już dobrych kilka lat temu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200