Krzemowe nerwy

Technologie sztucznej inteligencji doskonalące dialog człowieka z maszyną cyfrową są skoncentrowane głównie na zagadnieniach matematyczno-technicznych. Tymczasem komputerowe wspomaganie ludzkich decyzji wymaga także uwzględnienia naszego wymiaru emocjonalnego.

Technologie sztucznej inteligencji doskonalące dialog człowieka z maszyną cyfrową są skoncentrowane głównie na zagadnieniach matematyczno-technicznych. Tymczasem komputerowe wspomaganie ludzkich decyzji wymaga także uwzględnienia naszego wymiaru emocjonalnego.

Bezduszność maszyn przedstawia się z reguły jako ich zaletę. Komputer o stalowych nerwach nigdy przecież nie straci cierpliwości i w nieskończoność potrafi być tak nieludzko grzeczny. Młodzieńczy SMS, składający się z dziesięciokrotnego powtórzenia słowa "kocham", zostanie przez komórkowy mikroprocesor przyjęty bez "mrugnięcia bitem", podczas gdy pocztowa "panienka z okienka" co najmniej uśmiechnie się pobłażliwie, czego zresztą poniekąd od niej oczekujemy.

Tymczasem komputerowa bezuczuciowość przestaje już być tylko kategorią czysto estetyczną - emocjonalność to nie rodzaj gadżetu, bez którego można się znakomicie obejść. Okazuje się jednak, że bez uwzględnienia czynników emocjonalnych wkrótce może zostać zagrożona funkcjonalność typowo komercyjnego oprogramowania. Tak się bowiem składa, że człowiek nie zawsze postępuje czysto racjonalnie.

Klasyczne komputerowe symulacje zachowań grupy ludzi w sytuacji paniki pokazują, że przy dwóch wyjściach z pomieszczenia grupa równomiernie się rozdzieli i je opuści. W rzeczywistości często dochodzi jednak do całkowitego zablokowania któregoś z wyjść i niewykorzystania drugiego. Taki przebieg ewakuacji można również przewidzieć na drodze programowej, jeśli uwzględni się nieracjonalność ludzkich zachowań, modelowaną funkcjami reakcji w zależności od prędkości przemieszczania jednostek oraz zmian odległości między nimi.

Nietrudno sobie wyobrazić, jakie znaczenie ma tego typu podejście np. dla systemów multiagentowych prognozujących rozwój transakcji giełdowych. Również i w tym przypadku klasycznie normalne rozkłady Gaussa mają - mówiąc statystycznym żargonem - podejrzanie grube ogony. I cóż z tego, zapyta w tym miejscu sceptyk? Przecież nikt nie wątpi, że giełdowy gracz kieruje się często uczuciami i postępuje niezgodnie z zasadami zachowań racjonalnych. Czy da się wszakże nieobliczalność psychiki jednostki zamknąć w zdeterminowanym układzie równań?

Ekonofizyka

Okazuje się, że jest to możliwe i to w daleko idącym stopniu. W tym kierunku zmierza nowa gałąź wiedzy, jaką jest ekonofizyka (econophysics), proponując analogie do równań Hamiltona, obrazujących ruch obiektu, dla opisu zachowań giełdowych. Naukowy trik polega tu na konstatacji, że wolna wola przekładająca się na konkretne działania człowieka w związku z jego chwilowymi emocjami ma niewielkie znaczenie w sytuacji zachowań grupowych. Człowiek działa wówczas jak układ z niewielką liczbą tzw. stopni swobody. Nie da się zatem przewidzieć, jak zachowa się jednostka, ale można ważyć się na kwalifikowaną prognozę zachowań zbiorowych.

W gruncie rzeczy operuje się przy tym nie uczuciami poszczególnych jednostek, ale całych grup. W pierwszym przybliżeniu dzieli się zatem graczy giełdowych na tzw. fundamentalistów (polegają głównie na podstawowych parametrach ekonomicznych przedsiębiorstwa), czartystów (chart) operujących przede wszystkim analizą techniczną i - bodaj najbardziej interesującą grupę - graczy mniejszościowych (minor game), którzy "płyną pod prąd", tzn. wbrew większościowym trendom kupują, gdy akcje spadają, i sprzedają przy rosnących kursach. W kolejnych krokach można owo grupowanie dalej uszczegóławiać, korzystając przy modelowaniu z typowych metod sztucznej inteligencji, np. logiki rozmytej (fuzzy logic). Niemniej ludzkie uczucia nie są tutaj zmienną objawiającą się bezpośrednio w matematycznym (ekonofizycznym) modelu, pozostając na wysokim poziomie agregacji (grupowania). Czy zatem warto, czy w ogóle można poszukiwać bardziej szczegółowych sprzężeń o charakterze emocjonalnym w dialogu człowieka z maszyną cyfrową?

Odpowiedź na pierwszą część pytania jest twierdząca. Wprawdzie niekiedy badania i nowinki w tym zakresie traktuje się podejrzliwie, ale podobnie bywało z innymi wymiarami technologii informatycznej, które w początkowej fazie rozwoju uznawano za zbędne i drogie gadżety. Tak było w momencie pojawienia się ekranów kolorowych (po co, przecież wystarczą monochromatyczne) czy systemów graficznych (zabawka, profesjonalista wprowadza komendy, wklepując je "z ręki"), uznawanych obecnie za standard. Skoro nasz świat jest kolorowy, to komputer powinien operować kolorami. Skoro jest trójwymiarowy, powinniśmy mieć oprogramowanie 3D. Więc idąc tym tropem - skoro częścią naszego świata są emocje, to powinniśmy nauczyć komputer ich rozróżniania.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200