Wyspy nie takie wymarzone

Wbrew obawom otwarcie niektórych rynków pracy Unii Europejskiej przed polskimi pracownikami nie spowodowało masowych wyjazdów wykwalifikowanej kadry. Według naszych szacunków wśród ponad 50 tys. Polaków, którzy po 1 maja 2004 r. podjęli pracę w Wlk. Brytanii, było niespełna 100 informatyków.

Wbrew obawom otwarcie niektórych rynków pracy Unii Europejskiej przed polskimi pracownikami nie spowodowało masowych wyjazdów wykwalifikowanej kadry. Według naszych szacunków wśród ponad 50 tys. Polaków, którzy po 1 maja 2004 r. podjęli pracę w Wlk. Brytanii, było niespełna 100 informatyków.

Po ośmiu miesiącach od wejścia Polski do Unii Europejskiej i związanych z tym udogodnień dla pracowników, przyznanych przez niektóre państwa Wspólnoty - w tym Wlk. Brytanię, Irlandię i Szwecję - śmiało można stwierdzić, że obawy dotyczące ucieczki wykwalifikowanych kadr za granicę okazały się mocno przesadzone.

Funty zamiast złotówek

Jak twierdzą przedstawiciele agencji doradztwa personalnego, specjalizujących się w wysyłaniu pracowników na Wyspy Brytyjskie, takich jak Celtic Solutions czy Grafton International, od 1 maja 2004 r. udało im się zrealizować zaledwie pojedyncze kontrakty na rzecz brytyjskich pracodawców. Informatycy pracujący w Anglii pytani o znajomych Polaków zatrudnionych w branży również wskazują pojedyncze osoby.

Firmie Celtic Solutions w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy udało się wysłać do pracy do Wlk. Brytanii zaledwie kilkunastu informatyków. "Zainteresowanie specjalistów IT pracą w Anglii jest dziś bez porównania mniejsze niż 5, 6 lat temu. Doświadczeni programiści zarabiają dziś bowiem niezłe pieniądze w Polsce i nie są zainteresowani wyjazdem, bo zarobki oferowane tam nie są specjalnie wyższe" - mówi Martina Ruddy-Załuska z Celtic Solutions.

Oferty zamieszczane na stronie www.jobserve.co.uk zaczynają się od kilkunastu tysięcy funtów rocznie. Administrator sieci z kilkuletnim doświadczeniem może zarobić na początek 25-30 tys. funtów. Po kilku latach na Wyspach Brytyjskich może jednak liczyć nawet na dwukrotnie wyższe zarobki. Dobry analityk i specjalista od hurtowni danych może spodziewać się 60-70 tys. funtów rocznie. Jak się okazuje, to jednak zbyt mało, by skusić polskich informatyków. Jak mówią przedstawiciele firm doradczych, wyjazdem na Wyspy interesują się dziś przede wszystkim studenci. Jednak ofert dla osób bez doświadczenia jest mało. A jeśli już się pojawią, to wymagania pracodawców są bardzo wysokie.

Firma Celtic Solutions realizuje właśnie projekt rekrutacyjny dla dużej brytyjskiej firmy konsultingowej. Oferta jest skierowana do absolwentów bez doświadczenia, za to z doskonałymi wynikami w nauce. Do firmy przychodzą jednak przede wszystkim aplikacje od osób ze średnimi wynikami w nauce. Tych od studentów z samymi piątkami było do tej pory zaledwie kilka, znacznie mniej niż oczekują Brytyjczycy.

Pamiętny maj

Wygląda zatem na to, że ci, którzy naprawdę interesowali się pracą w Wlk. Brytanii i mieli odpowiednie kwalifikacje, trafili tam przed 1 maja 2004 r., np. w ramach awansów wewnątrz korporacji. Od maja ub.r. na Wyspy Brytyjskie trafiły tylko pojedyncze osoby.

Jak mówi Michał Tekiela, do Wlk. Brytanii trafił przez przypadek. Ze względu na zmiany następujące w jego poprzedniej firmie, jeszcze w Polsce zdecydował się poszukać nowej pracy. "Z powodu umowy o zakazie konkurencji, szukając pracy w Polsce musiałbym zaczynać wszystko od początku w innej dziedzinie" - opowiada. Aby tego uniknąć, postanowił rozejrzeć się za pracą w Wlk. Brytanii. Rozesłał CV do kilku firm, licząc po cichu, że jego doświadczenie z projektów realizowanych w Holandii pomoże w zdobyciu nowej pracy. Przed 1 maja 2004 r. praktycznie każda rozmowa zaczynała i kończyła się na pytaniu o wizę i pozwolenie na pracę.

Wszystko uległo zmianie wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej. W odpowiedzi na rozesłane CV, Michał Tekiela otrzymał trzy wartościowe oferty. Zdecydował się na jedną z firm. Niestety, po kilku tygodniach okazało się, że projekt, do którego został zaangażowany, zawieszono. Dlatego też znalazł kolejną pracę, tym razem przy wdrożeniu SAP w niewielkiej firmie usługowej w Londynie.

Problemów ze znalezieniem zajęcia na Wyspach nie miał także Sebastian Paluch. Do decyzji o wyjeździe popchnęła go obawa przed rutyną, w którą zaczął popadać jako wdrożeniowiec modułów finansowo-księgowych Baan, a potem MBS Axapta. W czerwcu 2004 r. postanowił wyjechać za granicę, najlepiej tam, gdzie podjęcie pracy nie wymaga długich formalności. Po telefonicznej rozmowie kwalifikacyjnej znalazł pracę w jednej z firm partnerskich Microsoft Business Solutions kilkadziesiąt kilometrów od Bristolu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200