Dla człowieka kiełbasa

Mam samochód zaliczany do klasy najbardziej niezawodnych. Pojazd ten służy mi głównie pomocą w uciążliwych dojazdach do pracy, więc musi być niezawodny, abym mógł rzetelnie wykonywać swoje obowiązki służbowe, za które jestem wynagradzany. Zgromadzony w ten sposób kapitał przeznaczę w przyszłości na kolejne auto, co znowu pozwoli mi kontynuować zarabianie - po to, abym mógł kupić następny samochód.

Mam samochód zaliczany do klasy najbardziej niezawodnych. Pojazd ten służy mi głównie pomocą w uciążliwych dojazdach do pracy, więc musi być niezawodny, abym mógł rzetelnie wykonywać swoje obowiązki służbowe, za które jestem wynagradzany. Zgromadzony w ten sposób kapitał przeznaczę w przyszłości na kolejne auto, co znowu pozwoli mi kontynuować zarabianie - po to, abym mógł kupić następny samochód.

I tak się to kręci. Odchodząc od tej karykaturalnej parafrazy sensu bytu chciałbym stwierdzić jedynie, że wzmiankowany samochód jest niezawodny, ale niestety w ograniczonym zakresie. Dobrze sprawuje się mechanizm jezdny, gorzej jest z pewnymi dodatkami. Na przykład alarm, który jest wartością dodaną, nie jest już tak stabilny. Zdarza się, że włącza się i wyje zupełnie bez powodu. Można powiedzieć, że nie ma to wpływu na wartości transportowe samego auta, niemniej w jakiś sposób psuje mu opinię. Jednakże alarm ten nie jest rozwiązaniem fabrycznym, ale został wkomponowany przez autoryzowany serwis producenta samochodu. Niby drobna różnica, a jednak już nie to samo. Mógłby przecież taki alarm powodować innego rodzaju dysfunkcje, na przykład odcinać zapłon podczas jazdy i jak wówczas miałaby się niezawodność całego zestawu, czym tak szczyci się producent? Wiadomo przecież nie od dziś, że niezawodność układu jest na takim poziomie, jak niezawodność jego najsłabszego ogniwa.

Transponując te rozważania na sferę komputerową, widzimy szereg podobieństw. Producent systemu gwarantuje jego stabilność, co w zetknięciu z dodanymi komponentami różnego autoramentu może wywołać destabilizację. I kto jest wówczas winien? Czy producent zezwalający na dokładanie komponentów pochodzących z nieautoryzowanych źródeł, czy wytwórcy tych komponentów, niepotrafiący scalić ich właściwie z poprawnie działającym środowiskiem? Jest to bardzo poważny problem, bo nie wiadomo, kogo winić i gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy.

W dawniejszych czasach sprawa była o tyle prostsza, że administratorzy serwerów (nie było wówczas komputerów PC) zganiali winę na sprzętowców i odwrotnie. Obecnie z reguły sprzęt komputerowy nie powoduje uciążliwości, bo albo działa, albo zupełnie nie, co widać gołym okiem, natomiast pojawia się cała masa dodatków programowych zmieniających dynamiczną charakterystykę i koincydencję procesów. Im użytkownik zadysponuje większą ilość różnego rodzaju oprogramowania i wszelkiego rodzaju ulepszaczy, tym prawdopodobieństwo destabilizacji większe. Są i tacy, którzy wręcz z pazernością chomika instalują wszystko co popadnie, po czym dziwią się, że komputer działa coraz oporniej i bardziej zawodnie.

Oczywiście komputer nie służy do tego, aby funkcjonował na nim solo system operacyjny, który nawet w obliczu rozwiniętej technologii jest tylko programem sterującym. Niemniej zawsze zalecany jest rozsądek przy wzbogacaniu swego komputera o różnego typu dodatki, aby nie przekształcać tego pożytecznego urządzenia w składowisko wszelkiego rodzaju śmieci programistycznych, a po osiągnięciu stanu krańcowej niewydolności zestawu kupować nowy sprzęt, który temu wszystkiemu by podołał. Nie po to się pracuje na komputerze, aby zarobić na następny, ale po to, aby z tej pracy cokolwiek wynikało.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200