Od zapasu głowa boli

Czy zapasowy ośrodek przetwarzania danych lepiej zbudować czy wynająć? To źle postawione pytanie - przekonują eksperci.

Czy zapasowy ośrodek przetwarzania danych lepiej zbudować czy wynająć? To źle postawione pytanie - przekonują eksperci.

Poziom świadomości zagrożeń, a w konsekwencji stopień przygotowania firm na poważne awarie na całym świecie systematycznie wzrasta. Z badań przeprowadzonych po raz drugi z rzędu przez amerykańskie miesięczniki CIO i CSO wspólnie z PricewaterhouseCoopers na grupie ponad 8 tys. firm z 62 krajów świata wynika, że wiodące firmy przeznaczają na szeroko pojęte bezpieczeństwo nawet do 14% budżetów IT. Klejnotem w koronie ich systemów bezpieczeństwa są zapasowe ośrodki obliczeniowe. Klejnotem, bo koszty budowy ośrodków zapasowych są tak wysokie, że stać na to tylko najbogatsze firmy. Część firm decyduje się na outsourcing centrum zapasowego, a część przyjmuje podejście mieszane.

Drogie bezpieczeństwo

W Polsce sytuacja wygląda znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu, trudno jednak powiedzieć, że większość przedsiębiorstw jest przygotowana na katastrofę czy choćby dłuższą niedostępność kluczowych systemów informatycznych. Liczba projektów z dziedziny disaster recovery wciąż jest niewielka. Dostawcy przypisują to brakowi spektakularnych katastrof, które mogłyby zawładnąć wyobraźnią przedsiębiorców i przekonać o konieczności posiadania odpowiednich zabezpieczeń. Z drugiej strony, skala wielu polskich przedsiębiorstw nie jest tak duża, by niedostępności systemu nie można było, przynajmniej w pewnym stopniu, zaradzić metodami pozainformatycznymi.

Większość polskich firm dysponuje już planem postępowania w przypadku awarii infrastruktury informatycznej, archiwizuje dane i przechowuje je poza miejscem przetwarzania. Ośrodek zapasowy - w dużej mierze ze względu na związane z nim koszty - nadal posiadają tylko nieliczne. Własne centra zapasowe mają firmy i instytucje związane z transakcjami elektronicznymi. Są to w pierwszym rzędzie banki, które zobowiązuje do tego Rekomendacja Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego, dotycząca ograniczania ryzyka towarzyszącego systemom informatycznym i telekomunikacyjnym. Ośrodki zapasowe posiadają także firmy telekomunikacyjne oraz duże firmy internetowe. Kto jeszcze? Trudno ustalić - wiele firm traktuje te informacje jako poufne. Można jednak przyjąć, że nie jest ich wiele.

Koszty budowy ośrodka są zwykle trudne do udźwignięcia - nawet dla dużych firm. Nie tylko bowiem trzeba wynająć odpowiednie pomieszczenia, zapełnić je bliźniaczym sprzętem, który będzie mógł przejąć obsługę na wypadek awarii oraz zapewnić odpowiednie połączenia telekomunikacyjne. Centrum zapasowe wymaga także stałego nadzoru i obsługi. To kolejne koszty - aby centrum zapasowe spełniało swoją rolę w krytycznym momencie, każda ważniejsza zmiana zachodząca w ośrodku podstawowym powinna zostać odwzorowana i przetestowana w ośrodku zapasowym.

Niewiele lepiej pod względem wysokości nakładów wypada wynajęcie centrum zapasowego od firmy zewnętrznej, po części dlatego że ceny usług są, przynajmniej na razie, jedynie o kilkanaście procent niższe od kosztów budowy własnego centrum. Tymczasem na świecie outsourcing ośrodków zapasowych rozwija się bardzo dynamicznie. Do korzystania z zewnętrznego centrum zapasowego oficjalnie przyznaje się niewiele firm, m.in. banki BGŻ i WestLB. Tajemnicą poliszynela jest jednak, że takich firm, zarówno banków, jak i instytucji z sektora ubezpieczeniowego i publicznego, jest znacznie więcej - nawet kilkadziesiąt.

Znacznie więcej firm korzysta z prostych usług polegających na wykonywaniu przez zewnętrzną firmę kopii danych za pośrednictwem sieci. O ich popularności decyduje przede wszystkim cena w połączeniu np. z gwarancją dostarczenia zapasowego serwera z kompletem zarchiwizowanych danych za opłatą miesięczną rzędu kilku tysięcy złotych.

Współgra to zresztą z opinią ekspertów, że tak naprawdę tylko niewielka część przetwarzanych informacji jest istotna dla ciągłości działania firmy. Dla różnych firm będą to oczywiście różne kategorie danych i systemów.

Przykład zza oceanu

Budowa lub dzierżawa centrum zapasowego nie wyczerpują listy możliwości.

Jedną z alternatywnych opcji jest np. budowa centrum zapasowego we współpracy z jedną czy kilkoma innymi firmami. Inne podejście polega na budowie lub dzierżawie centrum, ale ograniczeniu kosztów poprzez zastosowanie oprogramowania wirtualizacyjnego.

Wirtualizacja reklamowana jest przede wszystkim sposobem na redukcję kosztów związanych ze sprzętem komputerowym. Chodzi o to, by infrastrukturę i aplikacje z centrum podstawowego odtworzyć na mniejszej liczbie fizycznych serwerów, przełączników SAN itd. w centrum zapasowym. Wirtualizacja będzie także przydatna przy ograniczaniu kosztów wynajmowania przestrzeni w zewnętrznym centrum danych. Mankamentem wirtualizacji w tym wydaniu jest fakt, że w razie przełączenia do centrum zapasowego, aplikacje będą działać nieco wolniej. Dla wielu firm będzie to jednak do zaakceptowania, zwłaszcza że mogą postanowić, by mniej ważne aplikacje w ogóle nie były przełączane.

Wirtualizacja może być sposobem na zabezpieczenie ciągłości działania firmy wtedy, gdy firma tak czy owak posiada kilka rozproszonych serwerowni. Wirtualizacja serwerów pozwala wygospodarować pewien margines mocy na serwerach, który w razie awarii w innej serwerowni może zostać przydzielony aplikacji działającej dotychczas w oddali. Przykładem może być amerykańska firma ubezpieczeniowa Mutual of Enumclaw posiadająca 16 oddziałów w czterech stanach.

"Nasze podejście do disaster recovery jest podobne do podejścia stosowanego w przypadku polis na życie. Nie chcemy mieć zbyt wiele. Wystarczy nam tyle, ile trzeba. Wirtualizacja ułatwia odtwarzanie systemu w przypadku awarii" - mówi szef działu IT w Mutual of Enumclaw John Weeks. Najważniejszy system pracuje na komputerze mainframe. Dlatego firma korzysta z usług zewnętrznego centrum danych, gdzie wynajmuje komputer mainframe. Jednak w przypadku serwerów intelowskich, dzięki wykorzystaniu oprogramowania VMware, udało się ograniczyć liczbę stosowanych serwerów o 35%, co przełożyło się na mniejszą liczbę serwerów niezbędnych do stworzenia infrastruktury disaster recovery. Zanim firma zdecydowała się na VMware, w centrum zapasowym działało dokładnie tyle samo serwerów, co w centrum podstawowym.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200