Liczy się rozsądek

Z Tomaszem Pieniążkiem, dyrektorem finansowym Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, rozmawia Krzysztof Frydrychowicz.

Z Tomaszem Pieniążkiem, dyrektorem finansowym Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, rozmawia Krzysztof Frydrychowicz.

Za sprawą ogromnej rozpoznawalności marki Irena Eris wiele osób spoza firmy sądzi, że jest ona znacznie większa niż w rzeczywistości. Czy ten wizerunek "na wyrost" pomaga czy przeszkadza w prowadzeniu biznesu?

Liczy się rozsądek

Tomasz Pieniążek, dyrektor finansowy Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris

Nasza firma doskonale funkcjonuje w kulturze, z której wyrosła. Pozostajemy przedsiębiorstwem rodzinnym, będącym od początku własnością założycieli - małżeństwa Ireny Eris i Henryka Orfinger. Nie chcemy na siłę przybierać korporacyjnego sznytu charakterystycznego dla wielkich firm międzynarodowych, szukać motywacji w kolorach ścian salek konferencyjnych i sięgać po inne tego typu zabiegi.

W tym roku z podstawowej działalności, czyli produkcji kosmetyków do pielęgnacji twarzy, nasze laboratorium spodziewa się osiągnąć przychody w granicach 90 mln zł.

Rzeczywiście, wiele osób dziwi się "Tylko tyle? Myślałem, że przynajmniej dwa razy więcej!". Zapewniam, że to bardzo dobry wynik, zważywszy że cały rynek jest wart w sumie ok. 400 mln zł, a łącznie działa na nim kilkaset podmiotów. Dodajmy, że w Unii Europejskiej wydaje się na kosmetyki do twarzy pięciokrotnie więcej niż w Polsce. U nas nadal pozostaje problemem namówić część populacji do korzystania z mydła, a co dopiero mówić o wyrafinowanych kosmetykach.

Co by się stało, gdyby przed pięcioma laty nie zapadła decyzja o zakrojonym na szeroką skalę wdrożeniu zintegrowanego systemu informatycznego? Gdzie dzisiaj byłaby firma?

Kiedy rozpoczynaliśmy wdrożenie tego rozwiązania, nasza firma notowała przychody na poziomie ok. 50 mln zł. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że bez inwestycji w informatykę nie byłoby możliwe podwojenie obrotów.

Ale czy niepowodzenie projektu mogło na jakimś etapie doprowadzić do załamania biznesu?

Sądzę, że mimo wszystko nasza firma jest już na tyle duża, że trudno byłoby ją powalić na deski jednym, nawet bardzo silnym ciosem. W najczarniejszym scenariuszu w każdej chwili mogliśmy wrócić do ręcznego księgowania i planowania produkcji. Na szczęście nigdy nie musieliśmy z tej opcji skorzystać.

W jakich okolicznościach szczególnie ujawniły się korzyści z posiadania zintegrowanego systemu?

Chyba w czasie kryzysu. Gdy wszystko idzie w dół, decyzje trzeba podejmować znacznie szybciej niż w okresie koniunktury. Trudne ostatnie dwa, trzy lata udało nam się przetrwać bez strat, co w tej branży jest niemałym sukcesem.

Walkę o przetrwanie najłatwiej rozpocząć od cięcia kosztów stałych. Tyle, że to metoda na krótką metę. Kiedy wraca koniunktura, firma jest nieprzygotowana, by na nowo ruszyć pełną parą, bo wcześniej zwolniła pracowników, pozwoliła im odejść do konkurencji. My, dzięki systemowi ERP, mogliśmy poszukiwać oszczędności gdzie indziej, nie wytracając potencjału ludzkiego.

Za sprawą ERP od samego początku wiemy, ile dany kosmetyk będzie nas kosztować - od pomysłu, przez produkcję, po marketing. Nie jest tajemnicą, że po wdrożeniu została wywrócona do góry nogami wiedza o rentowności niektórych produktów. System czarno na białym pokazał, że niektóre kosmetyki, których rentowności byliśmy pewni, w pełnym bilansie ledwie na siebie zarabiały. Na szczęście były również takie, gdzie prawidłowość była odwrotna - początkowo niedoceniane okazywały się strzałem w dziesiątkę z finansowego punktu widzenia.

Niewątpliwie jest Pan entuzjastą tego systemu. Co dla Pana jest najbardziej pomocnym narzędziem?

Na co dzień nie wchodzę w głąb systemu. Zajmują mnie głównie dwie sprawy. Po pierwsze, jakie marże osiągamy na sprzedaży poszczególnych linii produktów, jak to się ma do deklaracji budżetowych, jakie są przyczyny ewentualnych niepowodzeń w realizacji planu? Poza tym, jako dyrektor finansowy, muszę dbać o płynność.

Jako dyrektor finansowy z pewnością również rozlicza Pan inwestycje działu informatycznego?

Na przestrzeni kilku lat zmieniłem podejście do liczenia zwrotu z inwestycji - od początkowo sztywnego stanowiska, nakazującego liczyć wszystko, do bardziej zdroworozsądkowego, częściowo polegającego na intuicji. Nie wierzę bowiem, że możliwa jest pełna ocena zwrotu - porównanie jakichkolwiek liczb sprzed wdrożenia systemu informatycznego i po zakończeniu projektu prowadzi donikąd. Kiedyś próbowaliśmy to robić, aż wreszcie doszliśmy do wniosku, że ta statystyczna szkolna robótka wcale nie pomaga w kluczowych kwestiach biznesowych.

Ogólnie rzecz biorąc, staramy się inwestować w technologie tylko wtedy, gdy stare rozwiązania dochodzą do kresu możliwości, bądź wtedy, gdy wdrożenie nowego ewidentnie poszerza perspektywy. Bo jak policzyć zasadność wdrożenia systemu sprzedaży mobilnej? Nie jest powiedziane, że dzięki niemu nasi handlowcy zwiększą sprzedaż. Wiemy jednak, że jeśli nie damy im tego narzędzia, to trudno będzie zachować konkurencyjność.

Jak pod względem informacji zarządczej wypada Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris SA na tle konkurencji?

Nie mamy się czego wstydzić. Jesteśmy w pełni zabezpieczeni pod względem informatycznym. Podejrzewam nawet, że wypadamy lepiej niż część zagranicznych konkurentów, którym macierzyste koncerny narzucają nie tylko system SAP, Intentii czy JD Edwards, ale także procesy biznesowe. Często słyszę skargi moich kolegów po fachu z oddziałów zagranicznych firm. My sami decydowaliśmy o wszystkim.

Do popełniania jakich błędów może się Pan przyznać w pięć lat od zakończenia projektu?

Gdyby jeszcze raz przyszło nam stanąć przed wdrożeniem, inaczej byśmy rozwiązali coś, co można nazwać "zarządzaniem oczekiwaniami". Na początku załoga liczyła, że jak system już zacznie działać, to praca stanie się łatwiejsza i przyjemniejsza. Nieopatrznie nadzieje te rozbudzaliśmy zarówno my, jak i dostawca. Brutalnie zweryfikowała je rzeczywistość. Na niektórych stanowiskach, mówiąc obrazowo, kiedyś do wykonania jakiegoś zadania wystarczało jedno kliknięcie myszką; dziś trzeba kliknąć 10 razy. Użytkownikom należało od początku uzmysłowić, że system nie jest wdrażany po to, by ułatwić im pracę. Celem było podniesienie jakości informacji zarządczej. Zamiast entuzjazmu pojawiło się rozgoryczenie. Na szczęście po pięciu latach nikt już tego nie rozpamiętuje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200