Decyduje odbiorca

Z Edwinem Bendykiem, publicystą tygodnika Polityka, autorem książki ''Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci'', przewodniczącym konferencji Forum na Rzecz Usług Szerokopasmowych, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z Edwinem Bendykiem, publicystą tygodnika Polityka, autorem książki ''Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci'', przewodniczącym konferencji Forum na Rzecz Usług Szerokopasmowych, rozmawia Andrzej Gontarz.

Technologia broadbandowa uznawana jest ostatnio niemal za panaceum na wszelkie problemy związane z korzystaniem z Internetu. Czy rzeczywiście jest o co walczyć? Czy faktycznie szerokopasmowy dostęp do Internetu może mieć tak duże znaczenie dla poprawy jakości naszego funkcjonowania we współczesnych realiach społeczno-cywilizacyjnych?

Wprowadzenie szerokopasmowego dostępu do Internetu może mieć daleko idące skutki. Nie chodzi tu tylko o kwestie ilościowe (większa przepustowość łączy). Efekty mogą być jednak często odmienne od rozpowszechnionych oczekiwań czy wyobrażeń. Bardzo wyraźnie widać to na przykładzie Korei Południowej. Jest to przypadek znamienny, chociaż może nieprzystawalny do sytuacji w innych krajach.

Korea jest krajem w większości zurbanizowanym, większość ludzi mieszka w kilkunastopiętrowych blokach, wieś praktycznie nie istnieje. Z technologicznego i ekonomicznego punktu widzenia bardzo łatwo więc tam było doprowadzić łącza. Już w ubiegłym roku 70% gospodarstw domowych miało szerokopasmowy dostęp do sieci. W krajach Unii Europejskiej nasycenie na poziomie 40% ma być osiągnięte według obecnych szacunków w 2008 r.

Jakie skutki miało dla społeczeństwa koreańskiego wprowadzenie na masową skalę szerokopasmowego dostępu do Internetu?

Decyduje odbiorca

Edwin Bendyk

To była rewolucja. Pojawiły się zupełnie nowe relacje między technologią a zachowaniami ludzi. Pierwszym objawem było to, że młodzi ludzie zaczęli masowo grać w sieciowe gry komputerowe. Ta reakcja była mocno uwarunkowana czynnikami kulturowymi. Koreańczycy mają mocno zakodowaną potrzebę rywalizacji z innymi. Jest to inaczej niż na przykład w Japonii. Japończycy również lubią grać, ale w pojedynkę, z maszyną, bez kontaktu z innymi ludźmi.

Oczywiście zaraz odezwały się głosy konserwatywnej części opinii publicznej wieszczące upadek dobrych obyczajów. Nie trzeba ich lekceważyć, gdyż rzeczywiście pokazały się również skutki uboczne. Około 40% graczy cierpi na uzależnienia od komputera w kategoriach medycznych. Z drugiej strony, dzięki broadbandowi Internet stał się naturalnym, codziennym środowiskiem życia. Łącze dziesięciomegabitowe jest już w Korei standardem zarówno w domach, jak i szkołach czy firmach.

Interesujące jest, że taki Internet nie okazał się zagrożeniem dla prasy, słowa drukowanego, lecz dla telewizji, dla mediów elektronicznych. Telewizja została zmuszona do stosowania webcastingu. Dzisiaj już wiele stacji telewizyjnych nadaje swoje programy również przez Internet. Natomiast czytelnictwo papierowych wydań gazet wcale się nie zmniejszyło.

A co z kontaktami międzyludzkimi? Często się u nas mówi, że Internet powoduje atomizację społeczeństwa, przyczynia się do osłabiania bezpośrednich więzi społecznych?

Mimo tego, że Koreańczycy mają szerokopasmowy dostęp do Internetu w domu, chodzą grać do kawiarenek internetowych, których jest wciąż bardzo dużo. Często się zdarza, że przy komputerze siedzą dwie osoby, pary umawiają się na spotkania w takich miejscach. Ludzie odczuwają potrzebę podwójnej wspólnotowości - wirtualnej i realnej. Było to bardzo widoczne podczas mistrzostw świata w 2002 r., kiedy eksplodował tzw. Ruch Czerwonych Diabłów. Czerwonymi Diabłami nazywano narodową reprezentację piłkarską ze względu na kolor strojów. Korzystając z Internetu i telefonów komórkowych, kibice zwoływali się na manifestacje poparcia dla swojej drużyny. W ciągu godziny udawało się zebrać na ulicach kilkumilionowy tłum kibicujący graczom.

Tutaj wyraźnie ujawniła się mobilizacyjna siła nowych technik. Na początku ją jednak bagatelizowano, uważano, że są to tylko niepoważne zabawy młodych ludzi. Przełom w myśleniu nastąpił pod koniec 2002 r., podczas wyborów prezydenckich. Do tej pory zawsze wygrywał kandydat elit. I tym razem nikt nie dawał żadnych szans osobie spoza tego układu, outsiderowi, związkowcowi. Okazało się jednak, że to on zebrał najwięcej głosów. Młodzi ludzie zwoływali się do głosowania na niego przez telefony komórkowe, za pomocą e-maili, stworzyli strony internetowe konkurujące z establishmentowymi tytułami w relacjonowaniu kampanii przedwyborczej.

Pojawienie się broadbandu w Korei miało również poważne reperkusje dla sfery gospodarczej, biznesowej. Gdy okazało się, jak bardzo popularne stały się gry komputerowe, powstał duży rynek tych produktów, rozwinął się przemysł multimediów. Powołano nawet specjalny, państwowy komitet, na wzór komitetu wspierającego rozwój koreańskiej kinematografii, którego zadaniem ma być wspieranie tego rynku. Poza tym możliwe stało się realizowanie wielu usług związanych z elektronicznym biznesem czy elektronicznym rządem. Obecnie 70% transakcji na giełdzie seulskiej odbywa się przez sieć.

Czy to oznacza, że socjologowie, psychologowie nie mieli racji, czy też sytuacja w Korei Południowej jest na tyle specyficzna, że nie przystają do niej diagnozy bazujące na standardach kultury zachodnio- europejskiej?

Postawiona przez Manuela Castellsa i Barry'ego Wellmana w latach 90. teza o indywidualizmie sieciowym nie sprawdza się nie tylko w odniesieniu do społeczeństwa koreańskiego. Nie znajduje potwierdzenia również np. w Kanadzie, gdzie około 50 % mieszkańców ma dostęp do szerokopasmowych łączy. Wyniki nowych, przeprowadzonych tam przez wspomnianego Wellmana badań pokazują, że ludzie korzystający aktywnie z Internetu są również bardziej aktywni społecznie i politycznie. Intensywne korzystanie z sieci wzmaga też aktywność w świecie realnym. Internet nie zastępuje innych form kontaktów, lecz je uzupełnia, a nawet stymuluje aktywność komunikacyjną ludzi - pod warunkiem że da się im do ręki rzeczywiście efektywne narzędzie, a za takie trudno jeszcze uznać dostęp komutowany.

Przebieg kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych również pokazuje, że dzięki Internetowi po raz pierwszy od wielu lat tak mocno zaangażowali się młodzi ludzie. Do tej pory obserwowano w tym środowisku daleko posuniętą apatię. Teraz młodzież odkryła, że może czerpać informacje z innych miejsc niż tylko oficjalne ulotki wyborcze lub przekazy telewizyjne. Nabrali nadziei, że mogą mieć rzeczywisty, realny wpływ na wyniki wyborów, stali się w związku z tym bardziej aktywni.

Czy te doświadczenia dałyby się przenieść, na przykład, na grunt polski?

To jest pytanie o to, czy większą moc oddziaływania ma determinizm technologiczny czy kulturowy. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy ludzie zachowywaliby się podobnie jak w Korei, gdyby nasycenie w zakresie broadbandu było w naszym kraju na poziomie 70%. Struktura demograficzna jest u nas podobna jak w Korei - jest taki sam odsetek młodych, sfrustrowanych ludzi, którzy nie mają swojej reprezentacji społecznej i politycznej, nie są w stanie się zorganizować dla walki o swoje interesy. Czy gdyby dostali do ręki podobne narzędzie, to zmieniliby swój stosunek do rzeczywistości, potrafiliby się bardziej zaangażować w działania na gruncie społecznym i politycznym? Trudno powiedzieć.

Medium komunikacyjnym, które dotyka nie do końca rozpoznanych procesów społecznych, trudno jest sterować. Znamienny jest tu przykład francuskiego Minitela z lat 80., który miał służyć do wymiany podstawowych informacji, a szybko został zdominowany przez serwisy erotyczne. Dlatego też nie ma sensu wymyślanie na szczeblu administracyjnym, jak to ma miejsce w Unii Europejskiej, usług i aplikacji społeczeństwa informacyjnego, z których i tak nikt potem nie będzie chciał korzystać. Sensowne wydaje się to, by państwo wspierało raczej rozwój infrastruktury, pozostawiając kwestie jej wykorzystania czy wypełnienia treściami samym użytkownikom.

Czy widać w tej chwili jakąś alternatywę dla broadbandu?

Myślenie o dostępie do Internetu jest zdominowane przez telekomy. Firmy telekomunikacyjne na całym świecie zainwestowały duże pieniądze w położenie światłowodów i teraz szukają sposobów ich wykorzystania. Z ich punktu widzenia najlepiej by było, gdyby cała komunikacja i transmisja treści odbywała się po kablach. Łącza światłowodowe w Stanach Zjednoczonych są wykorzystywane na bardzo niewielkim poziomie. Jest jednak znacznie tańszy i prostszy sposób dostarczania treści odbiorcom - naziemna telewizja cyfrowa.

Nie jest to technologia w pełni interaktywna, raczej quasi-interaktywna, ale oferująca w gruncie rzeczy wszystko to, czego przeciętny odbiorca oczekuje i potrzebuje. Umożliwia głównie oglądanie programów telewizyjnych, ale ludzie w większości chcą przede wszystkim oglądać. Do tego celu nie ma lepszej technologii niż naziemna telewizja cyfrowa, tym bardziej że zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej jej przekaz ma być dostępny za darmo. Gdy dodamy jeszcze do tego kanały zwrotne w postaci zwykłego łącza telefonicznego czy technologii GPRS, to uzyskamy możliwość świadczenia dodatkowych usług w rodzaju home bankingu czy telezakupów.

Gdy rozmowa o broadbandzie odbywa się pod dyktando telekomów, to zapomina się, że są również inne media elektroniczne - radio i telewizja, które też rozwijają własne, coraz doskonalsze technologie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200